W sobotę rozpoczęliśmy żużlową debatę WP SportoweFakty. Postanowiliśmy przepytać czołowych polskich trenerów i osoby ze środowiska na temat zmian w dyscyplinie. Co można zmienić, czego jej potrzeba? Co funkcjonuje dobrze w tej chwili? Po Rafale Dobruckim i Marku Cieślaku czas na Sławomira Kryjoma, byłego menedżera Unibaksu Toruń, a obecnie cenionego eksperta.
Powiększenie Ekstraligi. Osobiście bardzo podobała mi się liga w 2013 roku. Presja była zdecydowanie mniejsza i był większy margines błędu. Jednak uważam, że w obecnej chwili jest to niemożliwe. Wszyscy widzimy, jakie problemy mają beniaminkowie, żeby zmontować ciekawy skład. Wśród zawodników jest tendencja do podpisywania dłuższych kontraktów w macierzystych klubach i w związku z tym brakuje ciekawych transferów. Przykład Speed Car Motoru Lublin w ubiegłym roku też daje do myślenia. Mieli budżet gotowy na PGE Ekstraligę, jednak nie było komu tych pieniędzy zapłacić. Powiększanie ligi teraz doprowadziłoby do polaryzacji rozgrywek, a tego przecież nie chcemy. Poza tym wtedy w każdej kolejce mielibyśmy aż pięć spotkań. To duże obciążenie dla telewizji.
Połączenie I i II ligi. W przypadku ośmiozespołowej Ekstraligi nie widzę sensu, żeby łączyć I i II ligę. Pytanie tylko, ile drużyn ma startować w II lidze i jakie jest minimum drużyn, które mogłyby w tej lidze wystartować. Być może trzeba zmienić system rozgrywek w II lidze, żeby kibice i sponsorzy mieli coś z takiego sezonu. Już teraz musimy się ratować zagranicznymi drużynami, żeby rozgrywki II ligi miały sens. Uważam też, że zespoły z Ekstraligi bardziej powinny się zainteresować II ligą, tak jak robi to Unia Leszno. To jest świetne miejsce do nauki dla młodych zawodników. Poza tym ograniczyłbym liczbę obcokrajowców w II lidze.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Zmiana systemu PGE Ekstraligi. To jest ciekawe pytanie. Obecny system trzyma w napięciu do końca, jest świetnym widowiskiem i dobrą promocją dyscypliny. Pamiętajmy jednak, że żużel nie jest wolny od kontuzji. Być może podział tabeli na grupę mistrzowską i spadkową oraz dodatkowe sześć spotkań w każdej z nich byłoby rozwiązaniem "bardziej sportowym". Kibice i sponsorzy zyskaliby dwie kolejki więcej. Myślę, że w dobie telewizji zostaniemy przy obecnym systemie na kilka najbliższych sezonów, bo takie rozwiązanie gwarantuje wielkie emocje do samego końca. Problemy pojawiają się w momencie kontuzji zawodników.
Zagraniczne kluby w polskiej lidze. Jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy mieć zagraniczne drużyny. Po upadku Polonii Piła i Wandy Kraków byłoby tych ekip zbyt mało. Poza tym, jeśli mamy pomagać innym federacjom w rozwoju dyscypliny, to wręcz musimy ich zapraszać do siebie. Kiedyś my jeździliśmy na zachód uczyć się żużla, a teraz tendencja jest odwrotna.
KSM. Jestem przeciwnikiem KSM. Myślę, że kluby w Ekstralidze dobrze radzą sobie finansowo i nie ma sensu narzucać im kagańca w postaci KSM. Jedynym atutem tego rozwiązania jest sytuacja, w której beniaminek ma możliwość zbudowania lepszego składu. Poza tym przerabialiśmy już zawodników z KSM 2,50, którzy nie powinni jeździć w Ekstralidze ze względu na prezentowany poziom sportowy. Zdarzało się, że oni byli całkiem nieźle opłacani. Jeśli chcemy mieć najlepszy produkt, to jestem przeciwny KSM.
Zagraniczny junior. Zdecydowane NIE dla zagranicznego obcokrajowca. Nie po to jest restrykcyjny regulamin szkolenia, żeby później tym chłopakom nie dać szansy w lidze. Za zagranicznym juniorem są przede wszystkim kluby, w których interesie nie jest szkolenie. Niektóre już dziś wystawiają po dwie drużyny w DMPJ, bo mają taką liczbę juniorów. Dobry zagraniczny junior niech zaczyna w niższych ligach na pozycjach seniorskich. Tam go zweryfikują. Jeśli się przebije, to prędzej czy później trafi do Ekstraligi.
System szkolenia, produkcja juniorów na sztukę. W każdym sporcie jest tak, że z dużej grupy wybitne są tylko jednostki. I na żużlu jest dokładnie tak samo. Nie wszyscy zrobią wielką karierę, ale z perspektywy klubu lepiej jest wybierać z większej grupy. Poza tym wewnętrzna rywalizacja też kształtuje zawodnika. Lepiej wybierać z grupy 20 chłopaków niż z trzech.
Tylko wychowankowie na pozycjach juniorskich. To będzie trudny temat do realizacji. Być może trzeba jeszcze bardziej uregulować przynależność klubową. Tak by mniejszy klub miał coś z tego, że oddaje juniora do bogatej Ekstraligi. Poza tym nie może być takiej sytuacji, że ktoś szkoli się w klubie w I czy II lidze, a później pojawia się klub z Ekstraligi, który oferuje zdanie egzaminu na licencji w swojej drużynie. To jest niedopuszczalne. Inna sprawa, że utalentowany zawodnik potrzebuje ciągłych nakładów inwestycyjnych, a wiadomo, że dziś jest finansowa przepaść między Ekstraligą a resztą drużyn.
Licencje nadzorowane. W obecnej sytuacji tak, ale pod jeszcze większym nadzorem. Musimy ratować ośrodki, ale nie na wariackich papierach. Klasycznym przykładem jest Wanda Kraków. Nie dość, że narobili sobie problemów, to jeszcze innym, bo przecież przeciwnicy dwa razy w sezonie musieli zapłacić gigantyczną punktówkę.
Płatności. Punktówka czy ryczałt? Ryczałt. Zdecydowanie ułatwi planowanie budżetu oraz prowadzenie drużyny. Poza tym przy wygranych meczach będzie większa szansa na dodatkowy start dla np. młodzieżowca. Uspokoi się atmosfera w parkingu i kierowanie zespołem podczas meczu. Gdyby na akord płacili w innych dyscyplinach, to mecze koszykówki, piłki nożnej czy siatkówki wyglądałyby dziwnie. Oczywiście, ryczałt też ma swoje minusy, bo płaci się ustaloną stawkę i nie ma się gwarancji punktów, ale ambicją zawodnika zawsze jest zdobyć tych punktów jak najwięcej. Poza tym ryczałt może być płynny i obwarowany np. gwarancją średniej biegopunktowej. Kwestia negocjacji.
Regulamin finansowy. Absolutnie nie. Uważam, że całość kontraktu powinna być objęta procesem licencyjnym. Doskonale wiemy o sytuacjach, kiedy zawodnicy są szantażowani, że w przypadku nieprzedłużenia kontraktu sponsor nie wywiąże się z umowy reklamowej. To jest niedopuszczalne. A jeśli już mają być limity to takie realne. Przecież wszyscy w środowisku znają stawki, za jakie się startuje. Dzisiaj Ekstraliga nie potrzebuje finansowego kagańca jak jeszcze kilka lat temu. A może zamiast myśleć o KSM, należy wprowadzić limit budżetu klubu dotyczący tylko kontraktów? 12 mln złotych brutto na zespół wliczając kontrakty sponsorskie. Jak to wydacie? Wasza sprawa, ale więcej wydać nie możecie.
Zobacz także: Debata ekspertów. Marek Cieślak: Nie dla zagranicznych juniorów. Play-off z sześcioma zespołami nie był zły
Zobacz także: ROW ma problem, krótka ławka żużlowych menedżerów. Zastosują model bydgoski i Mrozek poprowadzi zespół?