Sport jest życiem w strachu, kto przegrywa, a szybko się nie podniesie, odpada - mówią byli zawodnicy. A w dyscyplinach indywidualnych i niebezpiecznych jak właśnie na przykład sporty motorowe, zawsze trzeba mieć z tyłu głowy myśl o możliwym tragicznym wypadku. Tymczasem - jak twierdzi były trener żużlowej kadry Stanisław Chomski - pod maską ludzi ze stali często kryją się kruche charaktery. Presji nie wytrzymało wielu, ostatnia głośna śmierć to ta wspomniana powyżej Tomasza Jędrzejaka (sierpień 2018 r.), która spadła na polskie środowisko sportowe jak grom z jasnego nieba. Dlatego pomysł (na który wpadli Krzysztof Cegielski i Jan Blecharz), by założyć telefon zaufania dla sportowców, to bardzo potrzebna inicjatywa. - Nie wiem, ile to da, ale skoro na statku są łodzie ratunkowe, to tu też jakieś koło musi być - przyznaje Chomski.
"Może przeżywał to za bardzo"
- Jeśli telefon zaufania założony przez Cegielskiego i Blecharza uratuje choć jedno życie, to ma sens - mówi nam jeden z żużlowych trenerów, prosząc o anonimowość. - Ten telefon będzie dzwonił non-stop, bo już teraz wielu żużlowców zmaga się z depresją. Jacy? Nie powiem - dodaje kolejny i też prosi, by nie podawać jego nazwiska, bo depresja źle się kojarzy, a on nie chce być napiętnowany, czy wrzucony do szuflady opatrzonej hasłem "wariat".
Depresja budzi dziwne skojarzenia, ale to nic innego, jak poważna choroba społeczna, którą można jednak skutecznie leczyć za pomocą psychoterapii i farmakologii. Specjaliści przestrzegają przed samotną walką z depresją. Taką prowadził swego czasu niemiecki bramkarz Robert Enke. Przegrał walkę - rzucił się pod pociąg.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Cegielski o założeniu telefonu zaufania myślał niemal od chwili samobójczej śmierci Tomasza Jędrzejaka. Po tym wydarzeniu wiele mówiło się o tym, że żużlowiec zmagał się z depresją. - Mieliśmy kontakt, wiele rozmawialiśmy, ale nie zauważyłem niczego niepokojącego. Tomek się wkurzał, jak każdy, gdy coś poszło nie po jego myśli, gdy przegrał bieg. Choć jak teraz sobie o tym myślę, to może przeżywał to za bardzo - stwierdza Cegielski.
Krzysztof Ostrowski, były piłkarz Śląska Wrocław, a kiedyś także udziałowiec klinki do spraw uzależnień, jest zdania, że taka infolinia jest potrzebna. - Świetny pomysł, bo stres i presja w sporcie powodują stany lękowe, które mogą przeradzać się w uzależnienie czy depresję. Wielu sportowców ma problemy, ale niewielu się przyznaje. Wizyta u specjalisty wymaga rejestracji, więc dla kogoś ze znaną twarzą jest problemem. Telefon można wykonać anonimowo, nie narażając się na stygmatyzację.
Każdy zmaga się w życiu ze stresem i presją. Jednak sportowcy są na nią szczególnie narażeni. - Dążymy do perfekcji, do bycia najlepszym w tym, co się robi i to każdego dnia - opowiada Ostrowski. - Wielkie napięcie i duży wysiłek nie wpływają dobrze na nasz organizm, powodują, że na pewne stany psychiczne, czy też uzależnienia, jesteśmy bardziej podatni. Rozpoznawalność też jest problemem, bo informacje o naszych kłopotach docierają do rodziny, mamy bliskich na plecach.
- Poza tym sport jest życiem w strachu - dodaje Ostrowski. - Jesteśmy, ale na nasze miejsce czeka 1000 innych kandydatów. Każdego dnia musimy udowadniać, że wciąż jesteśmy na tyle dobrzy, by pozostać w grze.
- Widziałem wielu zawodników, u których podejrzewałem problemy z depresją - mówi nam były trener żużlowej kadry Stanisław Chomski. - Dlatego tak walczyłem, by w tym sporcie pojawili się psychologowie - dodał.
W projekt Cegielskiego mocno wierzy żużlowy menedżer i ekspert Jacek Frątczak. -Projekt z telefonem jest bardzo potrzebny, bo sport nie uznaje porażki. Oznacza ona samotność we własnej głowie. Jeśli przychodzi, to wszyscy uciekają jak od zarazy. Nikt nie pamięta o urodzinach, czy życzeniach na święta. Ta samotność może sprawić, że sportowiec przestaje widzieć sens życia.
W żużlu do tego wszystkiego dochodzą ekstremalne napięcia związane z samą jazdą, ale i też proza życia w polskich klubach. - Wiele frustracji ma podłoże finansowe. To jest główne źródło depresyjnych myśli czy zachowań. Są zawodnicy, którzy nie dostają kasy, albo godzą się na renegocjację i potem tego żałują. Na szczęście Ekstraliga i PZM swoimi działaniami coraz skuteczniej walczą z nieuczciwymi płatnikami - komentuje Chomski.
Chomski uważa jednak, że telefon zaufania będzie miał sens, jeśli za tym pójdzie edukacja, bo żużlowe środowisko jest specyficzne. Choćby z racji tego, że zawodnicy w każdym biegu zaglądają śmierci w oczy, a kibice nazywają ich ludźmi ze stali. W istocie żużlowcy mają jednak kruchą psychikę. Głównie dlatego że wielu z nich, poza jazdą w lewo, nie potrafi robić nic innego. Każde niepowodzenie może okazać się dla nich ciosem, po którym już nie zdołają się podnieść.
W jego głowie czarne myśli
- Dla mnie takim ciosem była kontuzja, która przerwała karierę - opowiada Cegielski (w 2003 roku podczas meczu ligi szwedzkiej uszkodził kręgosłup). - Nagle straciłem dużą część tego, co kochałem. Nie dałem się jednak złamać. Pamiętam, że ludzie, którzy odwiedzali mnie w szpitalu, byli zakłopotani i nie wiedzieli, co mówić, bo na twarzy miałem uśmiech. Cały czas napędzała mnie jednak wiara, że kiedyś stanę na nogi i to się w końcu udało.
Od prawie 3 lat prawdziwy emocjonalny rollercoaster towarzyszy Tomaszowi Gollobowi. Mistrz świata uszkodził kręgosłup na crossie i stracił czucie w nogach. Zmaga się z bólami spastycznymi. W jego głowie nie raz kłębiły się czarne myśli, ale nie chce o tym rozmawiać. Mówi, że radzi z tym sobie na swój sposób. Pomagają mu piękne wspomnienia (więcej TUTAJ).
Czytaj także: Zagadka nieśmiertelności. Oni złamali kod na długowieczność