Tomasz Gollob już 10 lat temu przestrzegał, że żużel idzie w złym kierunku. Mówił, że zawodnicy zaczynają mocno walczyć z wagą, a przez to podupadają na zdrowiu. Wtedy pokazywał palcem Janusza Kołodzieja, który w pewnym momencie ważył 53 kilogramy. Teraz Gollob nie podaje konkretnych nazwisk, ale przekonuje, że kroplówki i wszelkiej maści odżywki pojawiły się w żużlu jako forma rekompensaty dla utraconej wagi.
- Dlaczego w ogóle regulamin pozwala na odchudzanie? - pyta Gollob. - Zawodnicy chcą ważyć po 50 kilogramów, żeby motocykl miał mniejszy ciężar do udźwignięcia. Problem w tym, że żużlowiec potrzebuje energii w mięśniach. Tej nie ma i potem żużlowcy nadrabiają odżywkami czy kroplówkami. Dają sobie taki zastrzyk energii na trzy godziny. Potem trzy dni chodzą nieprzytomni. Doskonale pamiętam, jak Janusz Kołodziej mdlał, bo nie miał siły.
Kołodziej eksperymenty z wagą zakończył. Teraz waży 60 kilogramów, o 7 więcej niż wtedy, kiedy Tomasz widział go mdlejącego. - I przykład Janusza najlepiej pokazuje, że ta zabawa nie ma sensu. Przez te kilka kilogramów mniej nie jeździł lepiej niż teraz. Rok temu był przecież w Grand Prix, wygrał turniej, a w lidze prezentuje wysoki poziom. Waga mu w tym nie przeszkadza, a przynajmniej zdrowia sobie nie niszczy.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Gollob jednak doskonale wie, że nie wszyscy pójdą w ślady Kołodzieja. - Dlatego rozmawiam z PZM, że trzeba wprowadzić limit wagi zawodnika z motocyklem. Jeśli mamy maszynę ważącą 77 kilogramów, to do tego trzeba dodać może i nawet 70 kilogramów dla zawodnika. Oczywiście w ubiorze, bo jednak ochraniacze są ciężkie. Niektórzy będą musieli przybrać. Dzięki temu staną się jednak mocniejsi. Nie będzie potrzeby brania dziwnych suplementów. Nie będzie szukania energii tam, gdzie szukać się jej nie powinno - komentuje Tomasz.
Gollob przypomina, że w roku, w którym zdobywał mistrzostwo świata, ważył 68 kilogramów. Nigdy nie zszedł mniej. - To była ta dolna granica. A teraz, takie odnoszę wrażenie, nikt nie wyznacza sobie granic, dlatego to wszystko zaczyna być takie niebezpieczne. Mam nadzieję, że w związku ruszą temat. Kiedyś nie było odżywek ani mody na odchudzanie, a jednak mieliśmy żużel na wysokim światowym poziomie - podsumowuje Gollob.
Środowisko pozytywnie odbiera pomysł mistrza. Mówi się, że limity uratują zawodników przed anoreksją. Z drugiej strony nikt nie łudzi się co do tego, że znikną odżywki czy inne cudowne metody stawiania na nogi, w tym kuracje kroplówkowe. Krzysztof Cegielski, menedżer Kołodzieja, mówi nam, że kiedyś żużlowcy z tego nie korzystali wyłącznie, dlatego że nie było takiej możliwości. Teraz jest, więc każdy próbuje sobie pomóc w zrobieniu lepszego wyniku.
Wypada mieć nadzieję, że autorytet mistrza podziała na PZM i samych zawodników. Gollob to multimedalista. Zdobył siedem medali w Grand Prix (1 złoty, 2 srebrne, 4 brązowe), ale też 6 złotych medali z reprezentacją Polski w DMŚ i DPŚ. Od kwietnia 2017 roku Tomasz walczy o swoje zdrowie. Po wypadku na crossie uszkodził sobie kręgosłup, porusza się na wózku.
Czytaj także: Życie w strachu. Od presji do depresji
Czytaj także: Syn zwierzaka wraca na tor. Pojedzie w Polsce?