Cały czas trwa żużlowa debata WP SportoweFakty. Postanowiliśmy przepytać czołowych polskich trenerów i osoby ze środowiska na temat zmian w dyscyplinie. Co można zmienić, czego jej potrzeba? Tym razem kolej na Stanisława Chomskiego, trenera truly.work Stali Gorzów.
[b]
Powiększenie Ekstraligi[/b]. Każda drużyna, która przystępuje do rywalizacji w lidze, ma zagwarantowane 14 spotkań. W dodatku cały czas rosną standardy dotyczące organizacji imprez i infrastruktury. To wszystko idzie się w górę i bardzo dobrze, ale należy się zastanowić, czy dla siedmiu imprez jest to zasadne. Wcale nie dziwię się samorządom, które wydają środki miejskie i zabierają głos w tej dyskusji. W większości przypadków stadionu są miejskie. Część z nich jest przeznaczona tylko dla żużla. Dla mnie to oczywiste, że na tych obiektach musi dziać się więcej, skoro ktoś wydaje na to tak duże pieniądze. Oczywiście, problem można rozwiązać zwiększeniem liczby meczów, ale nie wiem, czy mieszanie się we własnym sosie to do końca szczęśliwe rozwiązanie. Byłbym za powiększeniem Ekstraligi, ale do tego należy stworzyć odpowiedni system awansów i podziału zawodników, którzy mają uczestniczyć w rywalizacji. Wszyscy widzimy, jak pod górkę ma beniaminek. Potrzebne są regulacje, które wyrównają poziom zespołów. Trzeba się nad tym mocno pochylić, ale nie mam wątpliwości, że warto.
Połączenie I i II ligi. Ten temat jest mocno związany z liczbą drużyn w PGE Ekstralidze. Na ten moment trudno się na ten temat wypowiadać, bo mamy system naczyń połączonych. Jeśli w najwyższej klasie rozgrywkowej będzie 10 zespołów, to łączenie niższych lig stanie się bardziej zasadne i prawdopodobne. To jednak także nie oznaczałoby, że taki ruch należy bezmyślnie wykonać, bo przecież dysproporcje pomiędzy klubami z pierwszej i drugiej ligi mogą być zbyt duże. Bardzo złożona kwestia, którą trzeba dogłębnie przeanalizować, żeby nie zrobić nikomu krzywdy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kuriozalna sytuacja na meczu rezerw Realu. Bezmyślne zachowanie Rodrygo
Zmiana systemu PGE Ekstraligi. Temat po części rozwiązałoby powiększenie ligi, ale warto zastanowić się także nad formułą rozgrywek. Jeśli ktoś nie zbuduje składu na play-off, to być może powinien bić się jeszcze o utrzymanie. Stal Gorzów doświadczyła tego w zeszłym roku. Rozszerzenie fazy play-off przez stopniowe eliminacje już mieliśmy. Wydaje mi się, że to zdało egzamin. Niezły jest także system szwedzki. Na pewno trzeba czegoś szukać. Skoro mamy nową tabelę biegową, która ma podnieść atrakcyjność zawodów, to powinniśmy iść dalej. Faza play-off nie jest przecież po to, żeby było sprawiedliwie, lecz ciekawie do samego końca. W tym kierunku zmierza cały sport i od tego już raczej nie odejdziemy.
Zagraniczne kluby w polskiej lidze. Skoro otwieramy się na świat we wszystkich aspektach, to dlaczego nie? Przykład Lokomotivu Daugavpils jest zresztą bardzo ciekawy, bo oni jechali w pierwszej lidze świetnie i dostali się do elity. Szansy jednak nie dostali, bo nie spełniali warunków. To problem dla ludzi, którzy inwestują w takie kluby. Oni powinni widzieć, że mogą iść wyżej. Uważam, że zagraniczne kluby powinny uczestniczyć w naszej rywalizacji na pełnych zasadach. Powinni mieć także prawo jazdy w PGE Ekstralidze. To byłby impuls do poszerzenia geografii żużla. To jednak tylko moje prywatne zdanie.
KSM. Populacja zawodników jest bardzo ograniczona. Żużel jest cały czas sportem elitarnym. Nawet w miniżużlu trzeba spełnić wiele warunków, żeby zacząć się w to bawić. Koszty są naprawdę ogromne. Poza tym, jak już wcześniej wspomniałem, przy 10 zespołach w PGE Ekstralidze konieczny jest podział zawodników. Czy za pomocą KSM? Nie wiem, bo są różne narzędzia. Można dzielić zawodników na grupy lub przyjąć, że w danym zespole jedzie maksymalnie jeden zawodników z Grand Prix. Kiedyś tak było i liga stała się ciekawsza, bo każdy miał u siebie jakąś gwiazdę. Jakaś regulacja rynku jest potrzebna, bo wtedy ktoś się uwolni i beniaminek będzie mieć większe szanse.
Zagraniczny junior. Jestem temu przeciwny. Nie po szkolimy i tworzymy odpowiedni system, żeby iść w tym kierunku. Zdecydowanie nie.
System szkolenia, produkcja juniorów na sztukę. Na pewno ten system będzie modyfikowany. Cieszę się jednak, że coś takiego zostało wprowadzone, bo od czegoś trzeba było zacząć. Szkolenie zaczyna się od nakładów rzędu 500 tysięcy złotych. W skali ekstraligowego budżetu to jakiś procent, ale dla ekip z drugiej ligi to będzie jedna trzecia lub nawet połowa budżetu. Nie można zatem do wszystkich przykładać tej samej miary. Trzeba to rozróżnić. Musimy pamiętać, że żużel ma inną specyfikę od piłki nożnej, którą może uprawiać każdy, nawet nieco mniejszym kosztem. W naszej dyscyplinie pewne koszty są stałe dla każdej klasy rozgrywkowej. Metanol, opony, tłoki kosztują zawsze tyle samo. System musi ewoluować i być dostosowany do możliwości. Ważne jest także odpowiednie zorganizowanie polityki startowej dla tych chłopaków. W Lesznie Dominik Kubera i Bartosz Smektała weszli na taki poziom, że blokowali innych. To samo było u nas z Bartoszem Zmarzlikiem i Adrianem Cyferem. Przez kilka lat miejsca juniorskie były zablokowane. Nikt nie mógł się tam wbić. Rozwiązaniem może być rozszerzenie instytucji gościa, co właśnie się dzieje. Życie pokazuje nam luki i trzeba reagować.
Wychowankowie na pozycjach juniorskich. Fajnie by było. Jeśli ktoś się na to zdecyduje, to być może powinien być premiowany. Gdybyśmy mieli KSM, to dla juniora wychowanka można liczyć go inaczej. Uważam, że bonus za szkolenie nie byłby złym pomysłem. Można szkolić i na tym zyskać lub kupić. Każdy miałby wybór.
Licencje nadzorowane. Tak, ale wszystko musi być drastycznie przestrzegane. To nie jest łatwy temat. Władze polskiego żużla nie chcą lekką ręką wyrzucać klubów z rozgrywek. To zrozumiałe, bo tak byłoby najłatwiej. W takiej sprawie zawsze są dylematy, bo jeśli program naprawczy nie jest realizowany, to najbardziej cierpią zawodnicy. A w niższych ligach stawki są zdecydowanie niższe. Jeśli tam ktoś dostaje po głowie, to jest mu jeszcze trudniej się podnieść. Na pewno nie można dawać szansy komuś, kto ma tylko dobre chęci. Za tym muszą iść czyny. Poza tym wszystko i tak na sprowadza się na końcu do ludzkiej uczciwości, a tego nie załatwi żaden regulamin.
System płatności w żużlu, ryczałt, punktówka. Od lat mamy punktówkę. Kiedyś był ryczałt, który mieli topowi zawodnicy. Oni na ogół się z tego wywiązywali i nie robili fuszery. Dla mnie żużel jest typowo indywidualnym sportem, więc punktówka powinna zostać. Premie na zespół za wygrany mecz trzeba byłoby rozwiązać wewnętrznymi regulacjami. Nie wiem, czy jest sens w to iść. Teraz kryteria są jasne. Poza tym każdy prezes może wymyślić w swoim klubie system premiowania drużyny za wyniki.
Regulamin finansowy. To uregulowało niektóre tematy, ale może trzeba iść trochę w innym kierunku. Zawodnik powinien mieć chyba wybór, czy pieniądze, które otrzymuje, będą pochodzić w całości z klubu czy też nie robi mu różnicy dodatkowa umowa sponsorska. W pierwszym przypadku wszystko podpadałoby pod proces licencyjny i zabezpieczenie byłoby większe. Każdy musi wiedzieć, co podpisuje i jaka jest szansa na realizacje tych zapisów. W PGE Ekstralidze nie jest jednak chyba tak źle, bo żużlowcy rzadko zmieniają kluby.
Zobacz także: Jak radzili sobie beniaminkowie w ostatnich kilku sezonach ekstraligi?
Zobacz także: Debata ekspertów. Władysław Komarnicki: Ukróciłbym kasę za podpis, nie potrzebujemy klubów zagranicznych