Tony Rickardsson - zimny szwedzki showmen

Najlepiej żużlową karierę wieloletniego kapitana klubu Masarna z niewielkiej szwedzkiej Avesty obrazują statystyki. Chłodne wyliczenia sukcesów w turniejach indywidualnych, pojedynczych biegach czy zawodach drużynowych. Po prostu nie ma w matematycznych podsumowaniach ostatnich żużlowych dekad rozgrywek, w których Rickardsson nie odcisnąłby swojego mistrzowskiego piętna. Życie na torze szwedzkiej legendy wydawać się może pełne wyrachowania, dystansu, tymczasem było w niej wiele kolorytu i spontanicznych zachowań tego zawodnika.

W tym artykule dowiesz się o:

Tony Rickardsson zaczął przygodę ze sportami motorowymi jako dwunastoletni chłopiec w 1982 roku, startując w swoich pierwszych zawodach na mini torze, w których zdobył sześć punktów. Cztery lata później, niespełna 170 centymetrowy młodzieniec o blond włosach zaczął jeździć w dorosłym żużlu w barwach klubu Getingarna Sztokholm, któremu był wierny do 1991 roku, kiedy to odniósł swój pierwszy wielki (nie licząc juniorskiego wicemistrzostwa globu’90), lecz całkowicie niespodziewany sukces - został indywidualnym wicemistrzem świata. Wtedy, ostatniego dnia sierpnia w szwedzkim Goeteborgu przed jednodniowym finałem IMŚ na trybunach medale rozdzielano wśród wielkich faworytów: Pedersena, Nielsena, Knudsena czy Jonssona. Tymczasem konsekwentnie zdobywający punkty i walczący jak lew Tony Rickardsson zagrał na nosie największym tuzom i całkowicie zasłużenie z dorobkiem dwunastu punktów stanął na drugim stopniu mistrzowskiego podium. Cieszył się jak dziecko, czego wyrazem były popularne "bączki" kręcone przez Rickardssona na "czterech literach" na środku historycznego stadionu Ullevi. Do tego pamiętnego szału radości nawiąże w 2005 roku, gdy po raz szósty i ostatni zostanie championem globu.

Szwed po swoim pierwszym, jakże udanym finale IMŚ nie mógł nie zostać zauważony przez menadżerów drużyn na całym świecie, którzy od tego czasu kontraktowali Rickardssona we wszystkich silnych ligach świata. W Polsce zaczął w Bydgoszczy, po roku jeździł dla ostrowian, przeniósł się do Zielonej Góry, później do Tarnowa, a następnie startował w Gorzowie, Gdańsku, Toruniu, by zakończyć karierę w barwach "Jaskółek". Nigdzie na dłużej nie zagrzał miejsca, nie kierował się sentymentami. Z Gorzowa do Gdańska odszedł dosłownie w jednej chwili, chociaż wcześniej twardo, bardzo długo aczkolwiek z ostatecznym powodzeniem negocjował warunki finansowe nad Wartą. Kibice "żółto-niebieskich" byli zasmuceni i pamiętliwi. Gdy kilka miesięcy później "Ricki" pojawił się w Gorzowie, już w plastronie klubu z Gdańska pokazali mu wymowny kilkumetrowy transparent z podobizną różowego prosiaka podpisany jego imieniem i nazwiskiem. W Lotosie stworzył wraz z Cegielskim i Ułamkiem trio groźne dla każdego, w Toruniu i Tarnowie zdobywał tytuły DMP.

Wychowanek Getingarny był żużlowym dominatorem. Przez dwanaście sezonów pod rząd (1994-2005) nie schodził poniżej czwartego miejsca w IMŚ! Sześciokrotnie zdobywał tytuł mistrzowski. Wygrywał cykle Grand Prix jak i ostatni jednodniowy championat w Vojens. W tym ostatnim, romantycznym finale, ku rozpaczy duńskich fanów, odebrał tytuł wielkiemu Hansowi Nielsenowi "na trasie", w wyścigu barażowym, legendarnym już atakiem po wewnętrznej części toru po zamarkowanej szarży przy bandzie. Zdobywał medale MŚP, DMŚ, Pucharu Świata, ośmiokrotnie zostawał najlepszym zawodnikiem Szwecji, trzykrotnie wygrywał Zlatą Prilbę.

Większość kibiców wspomina Rickardssona jako niedostępnego mistrza, którego nic nie mogło wytrącić z równowagi. Faceta, chłodno kalkulującego, nie odczuwającego emocji. Tymczasem zagadnięty o to przy okazji w parkingu, z uśmiechem odpowiedział, że po prostu umie się "wyłączyć" i w parku maszyn myśli tylko o jednym – zwycięstwie. Był perfekcjonistą i tytanem pracy, choć w towarzystwie potrafił błysnąć niekonwencjonalnymi zagraniami. Gdy startował w barwach gorzowskiego "Pergo" w klubowym ogródku potrafił na zaimprowizowanej drewnianej scenie zatańczyć break dance’a, innym razem jak wytrawny aktor odegrał pantonimę. Podczas rozstania ze swoim długoletnim mechanikiem, wraz z ówczesnym prezesem klubu, odśpiewał mu w podzięce przy wszystkich zaproszonych gościach "Sto lat" w trzech językach. Wielbiciel golfa i maniak żucia liści tytoniu jak nikt inny inwestował w sprzęt. Jako jeden z pierwszych przesiadł się na silniki o poziomej konstrukcji, wprowadził modę na osłony motocykla sięgające, aż do połowy tylnego koła. Rozbudował swój team do rozmiarów potężnej firmy przemieszczającej się po Europie wielkim vanem, w którym ta miała warsztat i mieszkanie do swojej dyspozycji. Sam często podróżował drogą powietrzną, czasami przebierając się w kombinezon żużlowy w lecącym już helikopterze. Motocykle dla rozróżnienia nazywał imionami, choć w przeciwieństwie do wymyślnie pomalowanych kasków, które zachował sobie na pamiątkę, maszyny często sprzedawał. Podczas treningów nierzadko pod jego motocyklami można było zauważyć rozłożone małe prześcieradła chroniące by jakakolwiek śrubka nie spadła czasami na beton lub piach. Jako sześciokrotny IMŚ, do dnia dzisiejszego nie ma prawa jazdy uprawniającego go do wojaży na motocyklu po drogach publicznych. Prywatnie uwielbia jeździć sportowym Lotusem i jeść spaghetti bolognese, obowiązkowo z dużą porcja sosu tabasco. Rickardsson nigdy nie tracił mistrzowskiej klasy. W Lesznie po upadku podczas pomeczowej jazdy na jednym kole w pozycji jaskółki, uśmiechnął się i ukłonił rozbawionym kibicom. W 2000 roku podczas bydgoskiej rundy GP, gdy stało się jasne, że Mark Loram odebrał mu tytuł, w obronę którego Tony wierzył do ostatniej chwili jako pierwszy podszedł do Anglika i serdecznie go wyściskał.

Piękna kariera Tony Rickardssona zakończyła się definitywnie 3 października 2006 roku w Aveście podczas meczu Masarna – Reszta Świata. Szwed wygrał swój ostatni wyścig i na dobre zjechał z granitowego toru. Chęć rywalizacji i dziecięce marzenia o sukcesie w rajdach samochodowych skłoniły go później do startów (z sukcesami, a jakże!) w tej odmianie sportu motorowego. Jako idol i gwiazda tłumów, Rickardsson wystąpił także w szwedzkiej edycji "Tańca z Gwiazdami", w którym wspólnie z uroczą Anika Sojoo zajął drugie miejsce. W trudnym okresie dla Antonio Lindbacka podał mu pomocną dłoń i otoczył opieką, a także zbudował profesjonalny team, który siedzibę ma na posiadłości szwedzkiego multimedalisty. Rickardsson jako mentor i doradca jest bardzo wymagający, polscy mechanicy Lindbacka muszą na okrągło myśleć o nowych rozwiązaniach technicznych dla Toninho, ale wyniki czarnoskórego zawodnika z brazylijskimi korzeniami mówią same za siebie. Spokojny, pewny swojej wartości Lindback w szwedzkiej GP stanął na podium. Ciekawe czy Rickardsson tak samo natchnie do sportowych sukcesów swoje dwie wiecznie uśmiechnięte córki Michelle i Natalie…

Komentarze (0)