Andrzej Surowiec był przewidywany do pracy ze szkółką w Rzeszowie jeszcze zanim w klubie pojawił się Janusz Stachyra. Początkowo zamiast młodszego, lecz bardziej znanego na rynku szkoleniowca, to akcje Surowca stały najwyżej pod kątem przejęcia debiutującej na mapie ligowej drużyny.
Później koncepcje się zmieniały. Rozważano kilka innych kandydatur, ale Surowiec i tak miał zostać w klubie. Jeśli nie w charakterze pierwszego menedżera, to przynajmniej zajmować się szkoleniem młodzieży.
Kiedy jednak stało się jasne, że szefostwo RzTŻ-u postawi na sprawdzonego w lokalnych realiach Stachyrę, Surowiec od razu zasygnalizował, że nie widzi możliwości współpracy i funkcjonowania "pod jednym dachem" z wieloletnim liderem Stali Rzeszów.
ZOBACZ WIDEO Karolina Kowalkiewicz o swojej feralnej kontuzji. "Pękł oczodół. Tłuszcz razem z mięśniem się zapadł"
Pełnia władzy szkoleniowej idzie więc w ręce obchodzącego w tym roku 60. urodziny Stachyry. Będzie on nie tylko zmuszony dzielić uwagę między treningi najmłodszych i prowadzenie występującego w 2. Lidze Żużlowej RzTŻ-u. Doświadczony trener ma także odpowiadać za przygotowanie toru.
- Janusz Stachyra sprawdza się w roli prowadzącego młodzież, więc damy sobie radę. Spod ręki Stachyry wyszło wielu zdolnych zawodników. Prowadził choćby Wiktora Lamparta, który teraz z powodzeniem ściga się w PGE Ekstralidze - mówi w rozmowie z serwisem polskizuzel.pl Józef Lis, działacz RzTŻ-u.
Klub ze stolicy Podkarpacia chciał duet trenerów, ale nikt nie zamierza załamywać rąk ze względu na taką a nie inną decyzję Andrzeja Surowca.
- Stachyra jest różnie odbierany, bo mówi to, co myśli, ale nie wolno zapominać, że to jest fachowiec dużej klasy. Przy tym potrafi zadbać o dyscyplinę. U niego wszystko ma ręce i nogi, dba nawet o takie szczegóły, jak to, żeby adepci wymyli motocykle po treningu. Nie wszystkim się to podoba, ale porządek jest rzeczą bardzo ważną - dodaje Józef Lis.
Jeśli drużynie będzie dobrze szło, pewnie nikt się na łączenie funkcji nawet nie zająknie. Problem może pojawić się, gdy koncentracja na dwóch zadaniach jednocześnie zacznie odbijać się na wynikach, albo życiu szkółki. Wtedy niewykluczone, że zacznie się nerwowe poszukiwanie osoby, która postara się odciążyć Stachyrę.
CZYTAJ TAKŻE: Żona mówi o nim chytrus. 3,5 miliona na klub jednak wyłożył
CZYTAJ TAKŻE: Gest Doyle'a. Pierwszy punkt przeleje na konto kontuzjowanego żużlowca