Żużel. Bradley Wilson-Dean wielkim pechowcem. Straci kolejne pół roku, by wrócić gotowy do jazdy w Polsce

WP SportoweFakty / Wiesław Wardaliński / Na zdjęciu: Bradley Wilson-Dean
WP SportoweFakty / Wiesław Wardaliński / Na zdjęciu: Bradley Wilson-Dean

Śmiało można stwierdzić, że Bradley Wilson-Dean to jeden z większych pechowców w ostatnim czasie. Tuż po debiucie w polskiej lidze zaczęły się jego problemy zdrowotne. Przez nie Nowozelandczyk straci kolejne pół roku.

Co prawda po wypadku w Wielkiej Brytanii, po którym Bradley Wilson-Dean zakończył starty w Europie, Nowozelandczyk ścigał się w swoim kraju i kolejny raz został tam mistrzem. Teraz jednak znów ma przerwę. - To prawda, odjechałem trzy turnieje w Nowej Zelandii, spośród których dwa były w ramach mistrzostw kraju, a jeden to był w ramach zawodów lokalnych - powiedział zawodnik.

- Ciągle byłem zdolny do jazdy, mimo tego że wciąż miałem złamany obojczyk. Odczuwałem wiele bólu podczas jazdy, jednak było to dla mnie niezwykle istotne, by wygrać te zawody. Nie miałem możliwości trenować, żeby przetrwać kolejne dni byłem na mocnych środkach przeciwbólowych. To nie jest to samo co jazda w Europie, gdzie każdy prezentuje wysoki poziom. U siebie w kraju nie mam rywali, którzy mogliby mnie pokonać. Dlatego wystąpiłem w zawodach - dodał.

Wilson-Dean doznał kontuzji chwilę po tym, jak zadebiutował w barwach Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Można stwierdzić, że gdyby nie to, otrzymałby kolejne szanse. - Czuję, że mogłem dać dużo więcej drużynie, gdybym dostał taką szansę. W składzie zespołu bywali zawodnicy, których czułem że mogłem udanie zastąpić - przyznał Nowozelandczyk.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle'a

W ostatnim czasie zawodnik zdecydował się przejść operację, która wyklucza go z jazdy na pół roku. - Ze strony moich brytyjskich klubów były zarówno dobre, jak i złe reakcje na moją decyzję. Ja to rozumiem, bo to trudna sytuacja dla wszystkich. Chcę jednak myśleć, że kluby mają na względzie również moje zdrowie, które musi być na pierwszym miejscu, żebym był w przyszłości zawodnikiem na takim poziomie, na jakim wierzę, że mogę być - wyjaśnił.

Czy wobec tego Wilson-Dean czuje się pechowcem? - Ja tak naprawdę nie wierzę w szczęście i pecha, chcę swoją postawą je powodować. Mój styl jazdy czasami jest zbyt agresywny i zdaję sobie z tego sprawę, że czasem 1 czy 2 punkty są lepsze niż nic. Jak tylko pomogę sam sobie i nie będę łapał kontuzji, to wiem że mogę robić wspaniałe rzeczy - ocenił.

- Nie ma innej możliwości, wrócę mocniejszy. Chcę w kolejnym sezonie być zawodnikiem jeżdżącym regularnie w Polsce, trenować i ścigać się w waszym kraju każdego tygodnia. 2021 rok będzie dla mnie wielkim rokiem w Polsce. Wraz z moim menedżerem Bartoszem Mazem, kierującym moją karierę w Polsce, jesteśmy pewni, że wszystko jest możliwe - podsumował Bradley Wilson-Dean.

Czytaj także
Mięso paliwem Miesiąca 
Samorządowcy chcą mieć więcej do powiedzenia

Źródło artykułu: