Żużlowiec RzTŻ Rzeszów jest zaskoczony decyzjami polskich działaczy w związku z pandemią koronawirusa. Chodzi o przełożenie przez Główną Komisję Sportu Żużlowego terminów inauguracji 1. Ligi Żużlowej i 2. Ligi Żużlowej.
Ponadto dziwi się, że GKSŻ wystosowała zakaz organizowania treningów na polskich torach. Stwierdza, że nie jest to dobry pomysł, a panujący przed koronawirusem strach jest wręcz przesadzony.
- Ludzie są za siebie odpowiedzialni i jeśli ktoś źle się czuje, to po prostu zostaje w domu. Myślę, że doszło trochę do przesady i to się nigdy nie skończy jeśli będziemy trwali w strachu - uważa Patrick Hansen w rozmowie z Nowiny24.pl.
ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Gwiazdy piłki nożnej apelują do kibiców! "Jestem ujęty odpowiedzialnością piłkarzy"
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że żużlowiec RzTŻ Rzeszów chyba w ogóle nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia koronawirusem. Tym bardziej, że sam znajduje się w grupie, w której ryzyko zakażenia jest naprawdę spore.
Żużlowcy w trakcie sezonu pokonują przecież tysiące kilometrów, podróżują między państwami, co rusz mają kontakt z kibicami i innymi uczestnikami zawodów. Tymczasem Patrick Hansen uważa, że skoro żużlowcy to zwykle młodzi ludzie w dobrej formie, problem ich nie dotyczy. Podaje przy tym swój przykład.
- W czwartek podróżowałem z Danii do Polski i zaliczyłem autobus, pociąg i samolot. Nigdzie nie czułem się specjalnie zagrożony, ale ludzie też raczej wydawali się spokojni - komentuje Hansen.
Zobacz też:
Żużel. Koronawirus wydłuża okres bez żużla w Rzeszowie. Kibice muszą poczekać dłużej
Koronawirus zabije żużel? Przetrwają tylko milionerzy? Każda z budżetowych nóg połamana