Żużel. Bohaterowie czasu zarazy: Peter Ljung. Niespełniony talent ze Szwecji. Mistrzem nie będzie, ale serce ma jak nikt

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Peter Ljung
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Peter Ljung

Peter Ljung w dobie koronawirusa pokazał, że ma wielkie serce. Niegdyś uważany był za wielki talent szwedzkiego żużla. Mistrzem świata pewnie nigdy nie będzie, ale w tych trudnych czasach pokazał coś więcej niż klasę sportową.

Jedni jak Anna i Robert Lewandowscy przekazują olbrzymie pieniądze na walkę z koronawirusem. Jeszcze inni są aktywni w social media, gdzie apelują do swoich fanów o pozostanie w domu. Peter Ljung poszedł o krok dalej i zaproponował w Szwecji dość oryginalną akcję. - Jeśli w okolicach Vetlandy są jakieś osoby starsze, będące w grupie ryzyka, które potrzebują pomocy w zakupach, to chętnie pomogę niektórym w razie potrzeby - poinformował kilka dni temu zawodnik.

Żużlowiec, który w Polsce reprezentuje barwy Unii Tarnów pokazał, że ma wielkie serce. Zasadniczo ci, którzy znają go bliżej, z pewnością nie są zdziwieni jego szlachetnym postępowaniem. Ljung w drużynach, w których startuje zawsze uchodził za bezkonfliktowego. Mówi się, że potrafi zadbać też o atmosferę. Nie bez powodów to on właśnie otrzymał opaskę kapitana swojej polskiej drużyny. Jest też wzorem dla młodszych zawodników. Nie kryje tego Mateusz Cierniak, który otwarcie mówi, że podpatruje starszego kolegę z toru.

Ljung to uznane nazwisko, szczególnie na I- ligowym froncie. Zimą na transferze do Gdańska mocno zależało władzom Zdunek Wybrzeża. Z kolei w PGE Ekstralidze już takiego ruchu wokół jego nazwiska nie ma. Swego czasu, w 2007 roku, reprezentant Szwecji po raz pierwszy trafił do tarnowskiego klubu. Było to świeżo po tym, gdy karierę zakończył multimedalista mistrzostw świata Tony Rickardsson. W Tarnowie wszyscy liczyli, że Ljung, który zapowiadał się przecież bardzo dobrze, nawiąże choć trochę do występów szwedzkiej legendy.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Ówczesny sezon żużlowiec zaczął bardzo okazale, ale później przyszła kontuzja i jakby trochę spuścił z tonu. W późniejszych latach próbował też swoich sił w PGE Ekstralidze, ale bez większych sukcesów. Efekt? Zakotwiczył na stałe na jej zapleczu. Jednak trzeba przyznać, że zdążył sobie wypracować w niej naprawdę dobrą renomę. Za sobą ma już trzy solidne sezony. Jeszcze jeden i kto wie, czy ktoś nie zaryzykuje i nie da szansy rutynowanemu Szwedowi w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Słówko jeszcze o międzynarodowych dokonaniach Petera. Napisaliśmy, że w Szwecji liczyli, że jego potencjał wystrzeli nieco bardziej. W sezonie 2012 był nawet stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix, ale szału nie było. Zajął 15. miejsce. Trochę lepiej było w innych rozgrywkach. Z całkiem niezłym skutkiem reprezentował Szwecję w Drużynowym Pucharze Świata. Plamy w każdym razie nie dał.

Co byśmy jednak nie napisali, Szwed to kawał zawodnika, aczkolwiek można zaryzykować tezę, że zapowiadał się na żużlowca, który może osiągnąć jeszcze więcej. Szczególnie na arenie międzynarodowej. Z drugiej strony wszystko jeszcze przed nim. Co prawda ma już 38 lat, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że rozkręca się z każdą kolejną wiosną. Być może szczyt formy dopiero przed nim. Tak czy inaczej, zaimponował wszystkim swoją postawą w obliczu trudnych czasów koronawirusa. Mistrzem świata na torze może nigdy nie będzie, ale poza torem pokazuje zachowanie godne wielkiego mistrza. Jak mawia klasyk, "tack så mycket, Peter".

CZYTAJ WIĘCEJ: Żużel. Prezes PGE Ekstraligi o cięciach, możliwej zmianie formatu rozgrywek i składów: Trzeba ratować cztery ligi

CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Świat się wali, a oni leją się po mordach. Ustawka pseudokibiców Stali i Stilonu?

Źródło artykułu: