Grand Prix na PGE Narodowym nie później niż w październiku. Trzy rundy w Polsce ratunkiem dla BSI

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Trening przed SGP. Bartosz Zmarzik.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Trening przed SGP. Bartosz Zmarzik.

PZM ustalił nową datę GP Warszawy na 8 sierpnia. W związku liczą się z tym, że być może trzeba będzie jeszcze raz przesuwać zawody. Impreza odbędzie się jednak nie później niż w październiku albo wcale.

W tym artykule dowiesz się o:

Grand Prix Warszawy pierwotnie miało się odbyć 16 maja, ale w związku z koronawirusem impreza już została przesunięta na 8 sierpnia. PZM, organizator zawodów, liczy się jednak z tym, że konieczne będzie kolejne przesunięcie. Już dziś wiadomo, że nie ma takiej opcji, by impreza odbyła się w grudniu czy nawet w listopadzie. Związek byłby skłonny zrobić turniej w październiku (o ile PGE Narodowy będzie miał wolne terminy), choć już to będzie się wiązało z olbrzymim ryzykiem.

Nie ma znaczenia, że PGE Narodowy ma zadaszenie. W PZM mówią nam, że w październiku mogłyby się pojawić te same problemy, co przy okazji GP 2015. Wtedy turniej był rozgrywany w kwietniu, kiedy było stosunkowo chłodno. To sprawiło, że nawierzchnia ułożona przez Ole Olsena nie prezentowała się, jak należy. Teraz mogłoby być podobnie. Chyba że mielibyśmy temperatury na dużym plusie. Tego jednak nie da się założyć.

A z materiałem do budowy toru jest nie tylko ten problem, że trzeba go ułożyć, ale i też przewieźć. Z magazynów na Żeraniu na stadion jest 9 kilometrów. Nie trzeba dodawać, że najlepiej by było, gdyby w trakcie transportu nie padało. Z tym też może być kłopot. Zwłaszcza że przejazd ciężarówek z materiałem to nie jest coś, co da się zrobić w 5 minut.

Swoją drogą, to całe Grand Prix może mieć w tym roku wielkie kłopoty. O ile można sobie wyobrazić ligę rozgrywaną na terenie jednego kraju, o tyle cały cykl, w kilku państwach, w dobie koronawirusa, to już jest spory kłopot. Już teraz wielu zwolenników ma teoria, że GP dobrze byłoby zorganizować w jednym kraju. Trzy rundy w Polsce mogłyby załatwić sprawę. Z większą liczbą turniejów i przemieszczaniem się między państwami mogą być kłopoty jeszcze długo po zakończeniu walki z koronawirusem.

Czytaj także:
Ekstraliga po wirusie będzie biła rekordy? Telewizja zrobi biznes
Ostafiński: Lepszy byle jaki sezon niż żaden. Jechać można u Pawlickich za stodołą

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Komentarze (0)