Żużel. Bez Hamulców 2.0: Lepszy byle jaki sezon niż żaden. Ostatecznie można pojechać na torze za stodołą (felieton)

Koronawirus atakuje i dezorganizuje żużel. Już nie pytamy, kiedy ruszy liga, ale czy w ogóle pojedzie. Według mnie, dla ratowania produktu, trzeba ten sezon odjechać, choćby mecze miały się odbywać za stodołą na podwórku Pawlickich.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Piotr Pawlicki WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki
Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.

***

Jeden z działaczy PZM, pół żartem, pół serio, mówi do mnie: "a może objedziemy ten sezon na torze za stodołą? No, u Pawlickich" - precyzuje, bo w pierwszym momencie nie zajarzyłem, o co mu chodzi. Przyjedzie telewizja, skoszaruje się drużyny na ranczo Piotra Pawlickiego seniora i będzie ściganie.

Dość jednak tych żartów, bo już tak poważnie mówiąc, to dla ratowania produktu, jakim jest PGE Ekstraliga (w ogóle dla ratowania całego żużla), dobrze by było odjechać sezon 2020, nawet gdyby miał być byle jaki. Nawet gdyby skład Ekstraligi trzeba było uzupełnić drużynami z niższych lig. Nawet gdyby zestawienia poszczególnych ekip trzeba było łatać gośćmi, bo z wielu obcokrajowców nie moglibyśmy skorzystać.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Oczywiście to całe jeżdżenie będzie miało sens do pewnego momentu. Zakładam, że jest jakaś granica, za którą zostanie nam tylko roczny lokaut. Na pewno te 2 miliony z telewizji na nic nie wystarczą. Jeśli odliczy się z tego wydatki administracyjne, to nagle okaże się, że lepiej zostać w domach, bo każdy będzie musiał do tej ligi dopłacić.

Na dziś wizja jest taka, że w tym roku będzie liga za 1800 złotych za punkt (przy minimalnym wsparciu samorządów i sponsorów). Za tyle jeżdżą regulaminowo w 1. Lidze Żużlowej, więc to nie jest jeszcze jakiś dramat. Z pewnością jest to jednak poziom poniżej, którego zejść nie można. Pamiętajmy, że żużlowcy mają na utrzymaniu nie tylko siebie, ale i swoje teamy. Niektóre są mocno rozpasane, ale nawet jak zostawimy niezbędne minimum, to staje się jasne, że jazda za angielskie stawki jest niemożliwa.

W ogóle to bardzo martwię się o speedway, bo to bardzo drogi sport. A jeśli zawodnik dodatkowo jest profesjonalny, dba o sprzęt i robi serwisy wtedy, kiedy trzeba, to na koniec roku, kiedy bierze kartkę z podsumowaniem wydatków, okazuje się, że wydał około miliona złotych. Oczywiście mówimy tu o tuzach, uczestnikach Grand Prix, ale i pozostali nie mają lekko.

W żużlowym systemie krążyły ostatnio miliony. Dzięki nim dobrze żyli nie tylko zawodnicy i mechanicy, ale i tunerzy oraz właściciele manufaktur produkujących sprzęt. Jeśli teraz, z powodu koronawirusa, to wszystko się zawali, ciężko będzie to potem odbudować. Zwłaszcza że na przykład wielu mechaników jest w tym sporcie, bo to kocha. Jeśli wielu z nich trafi teraz na bruk, nawet czasowo, to już może nie wrócić. Zwłaszcza jeśli znajdzie alternatywę.

Perturbacje tunerów i producentów części też odbiją się na jakości dyscypliny. Ktoś powie, że można wrócić do tego, co było kiedyś i będzie dobrze. No tak, tyle że to nie jest takie proste i w zasadzie tego mitycznego świata, do którego można wrócić, już dawno nie ma. I tak sobie myślę, żeby tylko nie spełniła się wizja jednego z naszych ekspertów, że po wirusie ocaleją tylko milionerzy.

Ta wizja jest jednak o tyle prawdopodobna, że w sytuacji, kiedy trwa walka o życie i zdrowie ludzie, sport jest na dalszym planie. Samorządy, które dotąd podawały klubom kroplówkę, już są zmuszone do tego, żeby przekładać pieniądze z jednej kupki na drugą. Sponsorzy, nawet ci zakochani w żużlu, już podejmują trudne decyzje. Jeśli stan, jaki mamy obecnie, będzie się przeciągał, to będą ratowali swoje biznesy. Żaden z nich nie będzie miał głowy, by myśleć o sporcie.

Wielu żyje jeszcze w przeświadczeniu, że nic złego się nie dzieje, że przecież chodzi tylko o to, że w kwietniu nie będzie ligi, że być może nie będzie jej w maju. I co z tego? Terminów na odjechanie tych zaległych spotkań nie braknie. Zabraknąć może natomiast kasy, która do żużla płynie z samorządów i prywatnych czy państwowych firm. Dwa miesiące jazdy na wstecznym wiele firm zwyczajnie wykończy, w najlepszym razie doprowadzi do stanu, który będzie wymagał poważnych cięć. Oby to było to drugie.

PS: Krzysztof Cegielski zarzucił mi ostatnio, że przedstawiam rzeczywistość w zbyt czarnych kolorach. No "ok", ale ja nie potrafię ściemniać i pisać, że będzie dobrze, skoro wiem, że tak nie będzie. Tak samo mam z krytyką zachowań, których nie jestem w stanie zrozumieć. Nie będę przymykał oczu na głupotę niektórych zawodników, dlatego by im się przypodobać.

Czytaj także:
Momot: Rok bez żużla, to kłopot dla mechaników. Wielu odejdzie, a już jest deficyt 
Prezes PGE Ekstraligi o cięciach i możliwym zmianie formatu ligi i składów





KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy ten sezon trzeba odjechać za wszelką cenę, by ratować żużel?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×