Żużel. Bartosz Demczuk z Kabaretu Młodych Panów: Mamy w Rybniku barwnego prezesa. Może czas na skecz o nim (wywiad)

Archiwum prywatne / Bartosz Demczuk / Bartosz Demczuk, Kabaret Młodych Panów, fot. Marcin Giba
Archiwum prywatne / Bartosz Demczuk / Bartosz Demczuk, Kabaret Młodych Panów, fot. Marcin Giba

Młodzi Panowie od wielu lat znajdują się w ścisłej czołówce polskich kabaretów. Formacja pochodzi z Rybnika i nic dziwnego, że kibicuje żużlowcom ROW-u. - To tak jakby być z Barcelony i nie zostać fanem Dumy Katalonii - mówi obrazowo Bartosz Demczuk.

Kamil Hynek, WP Sportowe Fakty: Da się pochodzić z Rybnika i nie kibicować ROW-owi?

Bartosz Demczuk, Kabaret Młodych Panów: Pół żartem pół serio, to tak jakby być z Barcelony i nie sympatyzować z Dumą Katalonii. Kiedyś Rybnik stał żużlem, teraz się to powoli odradza i świetnie. Na mecze ROW-u stadion się zapełnia po brzegi, a to świadczy o tym, że mieszkańcy tego miasta i okolic są spragnieni wielkich widowisk i ścigania.

Od kiedy interesuje się pan żużlem i kto pana na niego zabrał?

Na żużel chodziło się od małego. Pierwsze zawody, jakie pamiętam, to słynne deszczowe Mistrzostwa Świata Par w 1985 roku. Cały dzień lało jak z cebra, tor przykryto folią, służby robiły co tylko w było w ich mocy, żeby zawody się odbyły. Ulewa była naprawdę potężna, rodzice postanowili odesłać mnie do domu, żebym nie zachorował i całe zawody oglądałem w telewizorze. Zwyciężyli niepokonani przez lata Duńczycy - z Gundersenem i Knudsenem w składzie. Imprezy nie widziałem "na żywo", ale pamiątki zostały w naszym domu na długo. Ręczniki, kapelusze, czapeczki, nawet figurki żużlowców, które znów pojawiły się w obiegu. Jedną - zawodnika Unii Leszno - kupiłem w prezencie naszemu prezesowi na dobrą wróżbę. Niestety losy potoczyły się inaczej i nie wiadomo, co dalej z sezonem.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Mark Loram

Żużlowi idole, niekoniecznie z Rybnika? Choć w czasach świetności ROW-u było w kim wybierać.

Tak jak wspomniałem, genialna duńska generacja z Gundersenem, Knudsenem i Hansem Nielsenem na czele. Co do miejscowych matadorów - paru poznałem osobiście i byłem bardzo zestresowany podczas spotkania - dosłownie, jakbym stanął naprzeciwko idoli z dzieciństwa!

Pamięta pan jakiś szczególny mecz, albo np. pierwsze zawody, jakich był świadkiem?

Było tego mnóstwo. Choćby pierwszy mecz na świeżo wyremontowanym stadionie przy G72 - 2003 rok - nowe krzesełka, oświetlenie - szał. Potem kolejne wyścigi o wejście do Ekstraligi i powrót do niej po dziesięciu latach. To były zawody z Unią Tarnów - 50:40. W naszej drużynie m.in. Nicki Pedersen - w tym sezonie mistrz Świata, nieodżałowany Łukasz Romanek - najlepszy junior w tamtych czasach. Nieprawdopodobne wspomnienia! Pamiętam też rok 2016 - 4 Finał SEC w Rybniku, miałem przyjemność wręczyć medale najlepszym.

Apropos przytoczonego przez pana finału SEC. Siedziałem obok waszego KMP i dowiedziałem się wtedy, że jest pan największym pasjonatem dyscypliny z całego kwartetu. Widziałem jednak, że udało się zarazić pasją kolegów. Strona WP SportoweFakty i sprawdzanie wyników jest częstym elementem, gdy jesteście w trasie po Polsce?

Byliśmy razem z Mateuszem (Banaszkiewiczem - przyp. red), on też jest wiernym fanem Rekinów. Na ostatni mecz przeciwko Unii Tarnów udało nam się zabrać nawet zabrać Łukasza (Kaczmarczyk - przyp. red) z córkami. Reszta też się interesuje i jeżeli jest możliwość w trasie wszyscy śledzimy relacje live w telewizji lub internecie. Emocje czasami aż nas roznoszą, ale poprzedni sezon był na tyle udany, iż wywalczyliśmy awans do PGE Ekstraligi i więcej było radości niż rozczarowań.

W sezonie jest okazja na odwiedzanie stadionu? Udaje się wygospodarować chwilę wolnego, żeby wpaść na Gliwicką?

W zeszłym roku, ze względu na fazę play-off udało się nawet kilka razy. Przeważnie jest to jednak od pięciu do sześciu wizyt na oficjalnych zawodach.

Zna pan innych kolegów z branży kabaretowej, którzy interesują się speedway'em? Miłość Marcina Wójcika z Ani Mru Mru do Motoru Lublin jest powszechnie znana?

Z Marcinem umówiliśmy się już na dwumecze ROW-u i Motoru. Tych żużlowych świrów w kabaretach jest więcej. Chociażby wywodzący się z Zielonej Góry koledzy z formacji Jurki. Szymon Łątkowski, to z kolei ogromny fan żużla, Tomka Golloba i całej kadry. W tym przypadku nie ma podziałów (śmiech) - jesteśmy z naszymi w Grand Prix, zawodach drużynowych i w SEC-u.

Macie w swoim repertuarze krótki skecz o Formule 1. Żużlowy nie chodził wam po głowie?

W poprzednim kabarecie DuDU mieliśmy trochę abstrakcyjną inscenizację o żużlowcach, którzy w black oucie przemieniali się w kajakarzy - wtedy odnosiliśmy wielkie sukcesy w tym sporcie. Potem w bobsleje, skecz zwariowany, jak cały nasz kabaret. Zrobiliśmy scenkę o rodzicach, którzy są na treningu swoich pociech grających w piłkę nożną. Podczas Rybnickiej Jesieni Kabaretowej na puentę mój syn Wojtek wyszedł na scenę i do bijących się rodziców - poszło o to, którego syn powinien grać w pierwszej jedenastce - powiedział: "tato ja już nie chcę grać w piłkę, wolę jeździć na żużlu". To taka na tę chwilę nasza jedyna zawodowa styczność z tym pięknym sportem. No, ale nigdy nic nie wiadomo. Mamy tak barwnego prezesa, Krzysztofa Mrozka, zatem nie wykluczamy, że niedługo coś ciekawego zrodzi się w naszych głowach.

Sezon nie ruszy zgodnie z planem. Ale wyłóżmy kawę na ławę. Pan był w tym gronie optymistów, którzy uważali, iż ROW po awansie utrzyma się w PGE Ekstralidze. Według ekspertów szanse były i nadal są marne.

Jasne. Miałem taką nadzieję i dalej mam, chociaż nie wiadomo, czy w ogóle odjedziemy sezon 2020. Należy czekać i uzbroić się w cierpliwość.

Korzystając z okazji zapytam o samopoczucie. W roku pewnie ciągła podróż, a teraz przez pandemię koronawirusa wylądował pan na przymusowym urlopie. Nadrabia pan zaległości rodzinne?

Gramy bardzo dużo i ten czas się przyda, żeby naładować akumulatory. Jeżeli jednak mógłbym wybierać, preferowałbym być w trasie. W zdrowiu, aby nikt nie musiał się denerwować spotkaniami z obcymi ludźmi na ulicy, w sklepie czy w domach kultury. Wydaje mi się, że, gdy dojdzie do wyciszenia pandemii ponownie spotkamy z naszymi widzami, a na wakacje też przyjdzie odpowiedni moment. Przymusowy urlop, jak pan to nazwał, spędzam dosyć intensywnie. Na ukończeniu są zaległe foto książki, skosiłem pierwszy raz w tym roku trawnik, złożyłem dzieciom kosza, ale niestety spadł śnieg. Pomagamy z żoną w nauce online, lecz tak, jak powiedziałem wcześniej - proszę każdego dnia o powrót do normalności.

Na koniec, czy takie eventy, jak prezentacja zespołu, uczestniczenie w tego typu wydarzeniach, to coś więcej niż tylko praca?

Ale o zabarwieniu charytatywnym. Nasz dochód przeznaczony był na cele charytatywne, więc wykonywaliśmy ją z przekonaniem, że nasza współpraca z ROW-em jeszcze może komuś pomóc. To możliwość przede wszystkim nawiązania znajomości z osobami zatrudnionymi w klubie i zawodnikami. Pamiętam, że na prezentacji dochodziło do wielu zabawnych sytuacji i dlatego strasznie żałuję, że w bieżącym roku, na ostatnią chwilę prezentacja ROW-u z wiadomych przyczyn nie doszła do skutku. Żal z powodu jej odwołania jest tym większy, iż miałem ją współprowadzić. Co się odwlecze to nie uciecze i jestem optymistycznie nastawiony, że niedługo spotkamy się z kibicami na rybnickim owalu oraz na stadionach w całej Polsce. Czego sobie i kibicom życzę. Yno ROW!

CZYTAJ TAKŻE: Kiedyś pojechał na koniu po wódkę
CZYTAJ TAKŻE: Rafałowi Sz. grozi dwanaście lat więzienia

Źródło artykułu: