O ile dla kibiców piłki nożnej mecze przy pustych trybunach nie są zaskoczeniem, bo wielokrotnie już dochodziło do zamykania stadionów po różnego rodzaju burdach, o tyle w polskim żużlu takie obrazki nie występują. Wręcz przeciwnie, w PGE Ekstralidze sektory pękają w szwach.
W roku 2020 może się to zmienić, bo najlepsza liga świata bierze pod uwagę rozpoczęcie rozgrywek bez udziału kibiców. Jest to podyktowane koronawirusem, który unieruchomił sport na dobre.
Jeśli jednak sytuacja w kraju poprawi się, a chorych na COVID-19 zacznie ubywać, to możliwe jest zniesienie części restrykcji. Już nawet sami zawodnicy coraz częściej mówią o możliwości jazdy bez kibiców na stadionach. Mają bowiem świadomość tego, że inaczej sezon 2020 w ogóle może nie ruszyć.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
- Nie wyobrażam sobie ligi bez kibiców. Oglądałem, a przynajmniej próbowałem oglądać, skoki narciarskie pod koniec sezonu, gdy już były problemy z koronawirusem. Przy pustych trybunach tego nie dało się oglądać. W końcu wyłączyłem telewizor - przyznał Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.
Zdaniem naszego rozmówcy, sami prezesi nie będą chcieli spotkań bez udziału kibiców. - Przecież oni stracą na tym, że nie będą mogli sprzedawać biletów. Kibice są też dostarczycielami największej gotówki dla klubów, bo kupują nie tylko bilety, ale też szereg innych rzeczy w trakcie meczu. Sponsorzy też się wycofają, skoro ludzi nie będzie na stadionach - dodał.
- Zapominamy o bardzo ważnej rzeczy. Kibic na stadionie tworzy atmosferę. Bez niego nie ma tych emocji. Jestem też zaskoczony tym, że zawodnicy zaczynają zmieniać zdanie i wyobrażają sobie jazdę przy pustych trybunach. Czy będą mówić to samo, gdy dotrze do nich, jak dużą część budżetu stanowią wpływy z biletów i że trzeba o tyle obciąć ich kontrakty? - podsumował Krzystyniak.
Czytaj także:
Zdobył złoto i zniknął. Przypadkowy mistrz Polski
Szwecja trenuje w najlepsze, mimo pandemii koronawirusa