Żużel. Jacek Gajewski nie rozumie płaczu zawodników. Dostali duże pieniądze, choć bez nich większość i tak by przeżyła

WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jacek Gajewski i Robert Kościecha w trakcie wspólnej pracy w Get Well
WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jacek Gajewski i Robert Kościecha w trakcie wspólnej pracy w Get Well

Większość klubów ze wszystkich lig wypłaciła zawodnikom całość lub część pieniędzy za podpisy pod kontraktami. Niektórzy żużlowcy mówią, że i tak jest im trudno, bo wydali wszystko na sprzęt. - To jakiś absurd - komentuje Jacek Gajewski.

W tym artykule dowiesz się o:

Były menedżer Get Well Toruń jest zdumiony, kiedy żużlowcy opowiadają w mediach, że pieniądze za podpis pod kontraktem idą w całości na zakup sprzętu. - We wszystkich dyskusjach przewija się termin kwota na przygotowanie do sezonu. Niektórzy nazywają tak to, co żużlowcy dostają za podpis. Bardzo mnie ten termin irytuje. No bo jak to rozumieć? Jeśli zawodnik, zwłaszcza taki ekstraligowy, nie dostanie tych pieniędzy, to się nie przygotuje i nie wyjedzie? - pyta Jacek Gajewski.

- Jeśli tak jest, to ten nasz żużel w ekstraligowym wydaniu to naprawdę kiepski biznes. Wychodzi na to, że po wielu sezonach jazdy zawodnicy nie mają żadnych pieniędzy. Naprawdę nic nie oszczędzili? Skoro firmy żużlowców nie generują takich dochodów, żeby mogli odłożyć na sprzęt w przypadku kryzysu, to coś tu nie gra. Każda firma, która działa w innej branży, musi liczyć się z nadejściem gorszych czasów, więc żużlowiec też. Jeśli tak się nie da, to może lepiej przerzucić się na coś innego? Chyba że prawda na temat zarobków zawodników jest nieco inna i wcale nie są tacy biedni - podkreśla Gajewski.

Nasz ekspert mówi, że nie rozumie przede wszystkim narzekań zawodników startujących w PGE Ekstralidze. Jednak po chwili dodaje, że na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej sytuacja finansowo żużlowców również nie wygląda najgorzej. - W pierwszej lidze takie argumenty jestem w stanie jeszcze zrozumieć, choć uważam, że i tam całe pieniądze z kwoty stałej nie idą na sprzęt. Żużlowcy mają przecież silniki z zeszłego sezonu. Niektóre są bardzo dobre i można nadal na nich jeździć. Zapewniam, że wielu z nich to robi. No i pamiętajmy, że większość klubów z niższych lig zawodnikom zapłaciła. Żadnego dramatu nie ma - przekonuje.

- Poza tym przerobiłem wielu zawodników, którzy nie brali pieniędzy za podpis lub były one bardzo niewielkie. Oni oczekiwali w zamian wysokiej stawki za punkt. Jeden z nich jeździł kiedyś w Toruniu, był moim dobrym znajomym i jakoś zawsze był dobrze przygotowany. Niczego mu nie brakowało. Poza tym pamiętajmy, że kwota za podpis nie musi być wypłacona w całości przed sezonem. Niektórzy przelewają transze w trakcie rozgrywek. To normalne i obie strony się na to godzą. Nie mówmy zatem, że żużlowcy są teraz w złym położeniu, bo większość z nich dostała z polskich klubów pieniądze i to niemałe - podsumowuje Gajewski.

Zobacz także:
Rohan Tungate: Nie uciekałem z Polski przed wirusem
Rzecznik prasowa Orła Łódź i jej synek zachorowali na koronawirusa

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams

Źródło artykułu: