Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Dlaczego jeszcze nie odwołano planowanych na koniec maja i początek czerwca rund Grand Prix w Niemczech i Czechach?
Phil Morris, dyrektor Grand Prix i Speedway of Nations: Nie mam władzy, by podejmować takie decyzje, bo odpowiadam wyłącznie za stronę sportową. Wiem, że prowadzone są rozmowy w sprawie tych rund, ale nie mogę tego komentować.
A myśli pan, że w tym roku odbędzie się w ogóle jakaś runda Grand Prix?
COVID-19 jest ogromnym problemem na całym świecie. W zasadzie wszyscy jesteśmy na łasce wirusa. Każdego dnia, tygodnia i miesiąca wszystko się zmienia. Jestem jednak przekonany, że w tym roku będziemy oglądać Grand Prix.
Jak będą zamknięte granice, to też?
Jak będą zamknięte granice, to nie będziemy mogli się ścigać.
ZOBACZ WIDEO: Zakażony koronawirusem sportowiec ostrzega chorych. "To rozwala psychikę"
Czy rozważany jest scenariusz przeprowadzenia Grand Prix w jednym kraju? Na przykład w Polsce.
To jest pytanie do BSI (British Standards Institution).
A pan wie, że polscy działacze są oburzeni na BSI, że wyznaczyło do spółki z FIM (Międzynarodowa Federacja Motocyklowa) nowe terminy Speedway of Nations bez żadnych konsultacji?
Proszę o to pytać dyrektora BSI, prezesa FIM, ewentualnie dyrektora generalnego federacji.
Zapytam, ale od pana chciałbym usłyszeć, czy nie obawia się, że postępowanie FIM, zabieranie polskiej lidze terminów bez konsultacji, nie spowoduje, że żużlowcy będą zmuszeni wybierać - Grand Prix czy liga. W tej drugiej zarabiają pieniądze.
Wybór zawsze jest decyzją zawodników, choć mam szczerą nadzieję, że nie będą musieli stawać przed tym dylematem. Inna sprawa, że żużlowcy podpisali umowę z FIM dotyczącą startów w Grand Prix w sezonie 2020. Wszystkie federacje krajowe też dały swój stempel.
Dlaczego w Anglii odbyły się pierwsze zawody i treningi, choć koronawirus szalał już na dobre? W Polsce był już zakaz jazdy i zamknięte stadiony.
Mój osobisty punkt widzenia jest taki, że Wielka Brytania zbyt wolno weszła w stan blokady sportu, za późno też wprowadziła zakazy. Obecnie mamy ponad 15 tysięcy zmarłych osób, co daje nam piąte miejsce na świecie. To jest wielka tragedia.
Przyznam, że w Polsce przecieraliśmy oczy ze zdziwienia, widząc pełne trybuny na meczach i koncercie muzycznym.
Ja też byłem zszokowany, widząc wielkie wydarzenia sportowe, które miały miejsce na początku epidemii. Choćby mecz Liverpoolu z Atletico Madryt. Festiwal w Cheltenham też był niepotrzebny. Cóż, wiele osób krytykowało reakcję brytyjskiego rządu na całą sytuację. Jak każdy, regularnie sprawdzam kanały informacyjne, więc wiem, jakie kroki w walce z koronawirusem podjęły inne kraje. Tak jak powiedziałem, u nas blokada przyszła za późno.
Jak wygląda sytuacja teraz?
Rząd nie ma obecnie planu wyjścia, a jedynie czeka na spadek wskaźnika śmiertelności, więc teraz wszyscy są izolowani. Mamy naprawdę surowe przepisy. W przestrzeni publicznej nie może być więcej niż dwie osoby. Oczywiście możemy wyjść na zewnątrz na pół godziny, żeby poćwiczyć. Możemy też zrobić niezbędne zakupy spożywcze, czy też zaopatrzyć się w środki medyczne. Niektóre firmy wciąż pracują, ale to są wyłącznie te, które naprawdę muszą to robić. Ustanowiono program, że ludzie, którzy zostają w domu, bo nie mogą pracować, dostają 80 procent wynagrodzenia. Nie wszyscy się na to załapali, ale większość tak. Obecne podejście jest dobre, ale o dwa tygodnie spóźnione.
Brytyjska służba zdrowia radzi sobie z koronawirusem?
Tak. Mamy wiele dodatkowych szpitali, które skupiają się wyłącznie na walce z koronawirusem. Wszystko jest pod kontrolą, choć jesteśmy w tej chwili w szczycie epidemii. Myślę, że wszyscy musimy teraz dziękować lekarzom i całej służbie zdrowia za to, co dla nas robią. Ryzykują swoje życie, by pomagać innym. Ja im biję brawo.
A co z angielską ligą? Czy kluby przetrwają pandemię?
Nie mam żadnych szczegółowych informacji, więc ciężko mi to skomentować. Myślę jednak, że wszystkim klubom, na całym świecie, będzie trudno wrócić do normalności. Cóż, ja cieszę się z tego, że jestem zdrowy i mam nadzieję, że ludzie w Polsce, wasi czytelnicy, ich rodziny, też są bezpieczni w tych trudnych czasach.
Czytaj także:
Mechanicy opowiedzieli nam swoje historie: są bici, kopani, zwalniani sms-em
Wiemy ile osób potrzeba, żeby zrobić mecz żużlowy