Żużel. Mechanicy opowiedzieli nam swoje historie. Praca na czarno, bicie po gębie, zwolnienia sms-em

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Park maszyn.
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Park maszyn.

- Przydałaby mi się kasa. Zawodnik odpowiada: jutro puszczę. Mija jeden, drugi, trzeci dzień, zaglądam na konto, a pieniędzy nie ma. Dzwonię do niego i słyszę: sorry, tak się najeb****, że zapomniałem o przelewie - mówi nam jeden z mechaników.

Gdy przyszedł koronawirus i zawodnicy usłyszeli, że nie wiadomo, kiedy ruszy liga, a potem jeszcze dowiedzieli się o renegocjacji kontraktów, to zaczęli szeptać między sobą, że będą zmuszeni okroić teamy, zwolnić mechaników. Ostatecznie w PGE Ekstralidze mechanicy uniknęli najgorszego, większość z nich dostała zapewnienie, że do lipca żużlowcy będą im płacili postojowe. Gorzej jest w niższych ligach. Mechanicy, którzy w nich pracują, mówią nam, że byli źle traktowani jeszcze przed koronawirusem.

Uderzenie w gębę

Zawodnik ze wschodu zaczął od defektu, ale potem były trzy trójki, świetna jazda na 5:1 w nominowanym i radość z wygranej. Wszyscy podrzucają bohatera w górę, ale ktoś zaczyna klepać żużlowca po kontuzjowanym barku. Ten uderza w gębę mechanika, który przyszedł odebrać od niego motocykl. Do zdarzenia dochodzi przypadkiem, ale sportowiec nie przeprosił. Nie zrobił tego nawet wtedy, gdy mechanik wysłał mu filmik ze zdarzeniem. Powiedział tylko, że to był wypadek przy pracy. - W Ekstralidze zaraz byłaby afera, ale w niższej lidze, jak zawodnik chce na mechanika krzyczeć, robi to. Jak chce kopnąć, to kopie - opowiada mechanik Jacek.

Młodzi egoiści

- Wielu starszych zawodników potrafiło wyciągnąć pieniądze z jamy, byle tylko zapłacić - mówi nam mechanik Tomasz. - Miałem takiego, z którym przegrywałem zakłady o 100 złotych, a on płacąc mi, dawał te 100 złotych mówiąc, że to ekstra premia. U żużlowców młodszego pokolenia są inne zasady. Robiłem u Duńczyka, który powiedział mi kiedyś: mnie klub nie płaci, ja nie płacę tobie. Nie interesowało go to, że nie mam na rachunki. A pieniądze miał, bo za chwilę poleciał na drogie, zagraniczne wakacje.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams

Po prostu o nim zapomniał

Mechanik Maciek pracował dla zawodnika ze wschodu. Płacił mu według uznania. - Jak były mecze co tydzień plus jakaś liga zagraniczna, dostawałem pełną stawkę. Jak zaczynały się luzy, to dawał tyle, ile chciał, choć zwykle jest tak, że mechanik ma stałą stawkę, a tylko zimą dostaje mniej. W końcu się rozstaliśmy, choć z innego powodu. Po prostu po sezonie o mnie zapomniał. Dzwonił, ciągle czegoś chciał, ale płacić nie płacił. Kupka na koncie zaczęła topnieć, więc poszukałem innego zajęcia.

Przyjechał nowym BMW

- Zawodnicy wciąż tylko płaczą, że nie mają kasy, a nie raz miałem odwiedziny w warsztacie, gdy żużlowiec przyjeżdżał nowym mercedesem lub BMW. I stał tak obok tego auta i mówił, że klub nie płaci i on mi nie ma z czego dać. Potem ja muszę iść do żony i dzieci i powiedzieć, że wakacji nie będzie, a w głowie mam obraz tej luksusowej fury. Po takich odwiedzinach często zastanawiam się, czy tego nie rzucić, ale miłość do żużla zawsze zwycięża - opowiada nam Piotrek.

Zwolnienie na sms-a

- Jeszcze w marcu mi zapłacił, ale w kwietniu przestał, bo koronawirus. Nie mam z czego ci dać, napisał, więc na mechanika mnie nie stać. Tym bardziej że nie wiadomo, kiedy będzie mu potrzebny - opowiada Paweł, dodając, że on chciałby mieć, jak koledzy z Ekstraligi, gwarancje postojowego do lipca. W końcu jego zwolnienie zostało cofnięte, ale jest na śmieciówce. Na czarno, na słowo.

Przepraszam, za dużo wypiłem

- Był ekstraligową gwiazdą, która akurat miała epizod w niższej lidze. Miałem u niego pracować dwa tygodnie, zostałem na dłużej. Fajnie się współpracowało, ale z kasą zawsze był kłopot. Pierwsze rozliczenie wyglądało tak, że usłyszałem, dobra jutro pójdzie przelew. Zaglądam na konto raz, drugi, trzeci. Czekam w sumie kilka dni. W końcu dzwonię. Wiesz co, najeb**** się, zapomniałem. Zaraz przeleję. Tak było co miesiąc - mówi nam Rafał.

Wziął przebierańców

- Opowiem wam o jednym takim, co okłamał wszystkich mechaników w promieniu 100 kilometrów. W końcu nikt nie chciał u niego pracować, więc na mecz ekstraligowy wziął sponsora i brata. Obaj nie mieli pojęcia o żużlu i dokręcali mu jakieś tam śruby. W tym sporcie liczą się detale, cud, że w meczach z taką ekipą nie doszło do tragedii. PZM powinien się tym zająć, sprawić, by zawodnicy mieli w teamach profesjonalnych mechaników na umowach, a nie przebierańców - zwraca uwagę Piotrek.

Robię to, bo to kocham

- Rocznie mam może 60 tysięcy przychodów. Po odjęciu kosztów zostaje 45, czyli średnio 3 na miesiąc. Ktoś powie dużo, ale na kasie w markecie dostałbym tyle samo i bez stresu. W żużlu jest tak, że człowiek kładzie się do łóżka, przytula żonę, ale głowa jest dalej w warsztacie. Czy sprzęgło dobrze zrobione, czy motocykl na pewno błyszczy, jak należy. Kiedyś chciałem być żużlowcem, ścigać się, dlatego tak ciężko jest mi z tym zerwać - opowiada Kuba.

Trzeba się dobrze urodzić

W tym fachu trzeba mieć szczęście. - To znaczy urodzić się w mocnym żużlowym ośrodku. Jak ktoś jest ze wschodu, gdzie nie ma klasowych zawodników, a klubów też niewiele, to ma problem. Pracy za siedem, osiem tysięcy brutto nie dostaniesz. Jak mój ojciec czyta potem, że tyle mechanicy zarabiają, to pyta mnie, co ja z kasą robię. Nic nie robię. Nigdy tyle nie miałem. Może, jakbym był z Leszna, byłoby łatwiej - kwituje Janek.

Imiona mechaników, na ich prośbę, zostały zmienione.

Czytaj także:
Bez Hamulców 2.0: dostali kasę, ale biorą na krechę
Nie odebrali od niego silników, ale nie jest na minusie

Źródło artykułu: