Lwim pazurem to cykl felietonów Mariana Maślanki, byłego prezesa Włókniarza Częstochowa.
***
Tak jak przewidywałem, PGE Ekstraliga może ruszyć w czerwcu. Prezes Wojciech Stępniewski (zakładam, że po meldunku z klubów) wyliczył, że najlepsi zawodnicy będą mogli zarobić 700 tysięcy złotych. Po stronie żużlowców mamy duży opór, ale nie robiłbym z tego żadnej sensacji. Dla mnie to normalne negocjacje. Będą tarcia i emocje, zanim dojdzie do kompromisu.
Jestem jednak przekonany, że z czasem uda się go osiągnąć. Byłbym zresztą bardzo zdziwiony, gdyby pierwsza propozycja prezesów spotkała się z pełnym uznaniem środowiska zawodników i temat zostałby od razu zamknięty. Uważam, że większość żużlowców pójdzie na mocne ustępstwa i ostatecznie przystąpi do rywalizacji. Dajmy jednak obu stronom czas.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
Wydaje mi się, że PGE Ekstraliga raczej pojedzie bez kibiców, choć Marek Grzyb z Moje Bermudy Stali Gorzów walczy o 999 widzów na trybunach. Widziałem, że zrobił symulację, zabrał pracowników na stadion i przekonuje, że tak się da. Wszystko brzmi dobrze, ale mam na starcie jedno pytanie: w jaki sposób zostaną wytypowane te osoby? Licytacja wejściówek? Pod względem marketingowym fatalne rozwiązanie. Takich rzeczy nie robi się ludziom, którzy przez lata byli z klubem. Jeśli już to zapisy na bilety, a później losowanie. Cieszę się jednak, że szef Stali kombinuje. Potrzebujemy teraz jednostek, którym się chce. Kreatywność jest mile widziana. Nigdy nie wiadomo, które rozwiązanie w tych ekstremalnie trudnych czasach okaże się skuteczne. A każdy grosz jest na wagę złota.
Z niepokojem patrzę natomiast na eWinner 1. Ligę. Prezesi zaczynają zmieniać zdanie. Wcześniej wykluczali jazdę bez kibiców, a teraz większość jest gotowa na to pójść. Działacze mówią, że to możliwe, ale pod pewnymi warunkami. Domyślam się, że chodzi o zwiększenie kontraktu telewizyjnego. Słyszałem, że telewizja nie jest do tego przekonana, a niektórzy eksperci twierdzą, że więcej powinny dać od siebie kluby.
Przyznam, że takie opinie świadczą w mojej ocenie o kompletnym niezrozumieniu tematu. Przepraszam, ale co jeszcze mają zrobić prezesi? Codziennie walczą, żeby zatrzymać w czasach kryzysu jak największą liczbę sponsorów, niektórzy podpisują nowe umowy, a poza tym organizują wśród kibiców zbiórki. Wiedzą, że nic na tym nie zarobią, ale chcą dać kibicom radość, a telewizji produkt. To mało?!
Poza tym wcale nie jest tak, że telewizja ma zapłacić za nic, bo zakładam, że w grę wchodzi pokazywanie całej kolejki eWinner 1. Ligi, a nie tylko dwóch meczów, jak zostało to wcześniej ustalone. Nie mam wątpliwości, że w interesie nadawcy jest pomoc dla klubów. Mam zresztą wrażenie, że w czasach pandemii w żużlu nie będzie wygranych. Stracą kluby, żużlowcy, sponsorzy, ale telewizja jako jedyna może w tej całej układance się obronić. A prezesom klubów pierwszoligowych dajmy już spokój, bo i tak robią bardzo dużo, żebyśmy mieli w tym roku żużel.
Marian Maślanka
Zobacz także:
Robert Dowhan: Nie zwalniam, choć tarcza słaba, a bank ponagla
Prezydent Gorzowa: Wirus? Podejmowaliśmy szybko niepopularne decyzje