W środowisku żużlowym przybiera na sile dyskusja, by wprowadzić limit wagowy, który będzie obejmował masę motocykla i zawodnika. Obecnie przepisy regulują jedynie kwestię tego, ile powinna ważyć sama maszyna bez żużlowca. To 77 kg.
Jednak Matej Zagar, który należy do najwyższych żużlowców ze światowej czołówki, postuluje zmiany w przepisach. Coraz częściej mówi o tym też Rafał Dobrucki, który obawia się masowej anoreksji wśród zawodników. "Ależ to są bzdury" - skomentował na Twitterze wprost Mikkel Michelsen, zawodnik Speed Car Motoru Lublin.
Do dyskusji z Duńczykiem włączył się Scott Nicholls, który ostatnio poruszył temat wagi motocykla i zawodnika w rozmowie z oficjalnym serwisem SGP. "To nie wzięło się znikąd. Najwidoczniej taka dyskusja jest potrzebna" - zauważył Brytyjczyk.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
Michelsen starał się jednak przedstawić swój punkt widzenia. "Jestem wysokim zawodnikiem, ale ciężko pracuję i jeżdżę na rowerze, trenuję, odżywiam się prawidłowo, itd. Wszystko po to, aby być jak najlepszym, by zyskać przewagę na torze. Dlaczego chce się karać zawodników za to, że ciężko pracują, aby być wysportowanymi i nie ważyć zbyt wiele?" - zapytał reprezentant Danii.
Do debaty na ten temat włączył się też Darcy Ward, który zauważył, że w obecnych czasach "każdy jest fit". Australijczyk, gdy jeszcze sam ścigał się na żużlu, należał do grupy zawodników niewiele ważących. Pomagał mu w tym m.in. dość niski wzrost.
"Niektórzy zawodnicy mają tę zaletę, że nie muszą tracić tak wiele masy, co inni. Tak nas stworzyła matka natura i to się wydaje sprawiedliwe. To jest żużel, a nie Formuła 1 czy karting. Żużel ciągle nie jest na tak profesjonalnym poziomie, ale pewnego dnia będzie" - odpowiedział mu Michelsen.
Z punktem widzenia Michelsena zgodził się chociażby Kenneth Bjerre, który jest jednym z niższych zawodników. Gdyby wprowadzono przepisy określające limit wagi motocykla łącznie z żużlowcem, Bjerre byłby jednym z pierwszych po dodatkowy balast dla swojej maszyny.
Dość żartobliwie cały temat uciął jeden z kibiców. "To tak jakby w piłkarskiej Premier League Liverpool czy Manchester City miały zbyt dużą przewagę i kazali im grać z tłustym napastnikiem w składzie, żeby wyrównać szanse innych" - napisał.
Czytaj także:
Boniek: Sport bez kibiców jest smutny
Mecze z kibicami? To jest możliwe