Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział inaugurację PGE Ekstraligi na 12 czerwca, a to oznacza, że kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej muszą zacząć intensywnie przygotowywać się do startu sezonu. Jedną z ekip, która nie marnuje czasu jest Moje Bermudy Stal Gorzów.
Prezes Marek Grzyb, podczas audycji w "Radio Gorzów", tłumaczył dlaczego liga rozpocznie się dopiero w czerwcu oraz zdradził jak będzie wyglądał okres przygotowawczy w jego ekipie.
- Startujemy dopiero 12 czerwca, ponieważ do tego czasu będzie dostosowany bardzo konkretny reżim sanitarny, na który potrzebujemy troszkę czasu w stosunku do zawodników zagranicznych. W naszym przypadku do Nielsa Kristiana Iversena i Andersa Thomsena, którzy będą musieli przyjechać do Polski i zgodnie z wszystkimi przepisami, muszą przejść pewnego rodzaju kwarantannę - tłumaczył Grzyb.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
- Potem wszystkie osoby funkcyjne, które zostaną wyznaczone do tzw. listy sanitarnej, ze mną włącznie, będą musiały poddać się badaniom na obecność koronawirusa. Dopiero po tych testach rozpoczną się treningi. Zakładając, że uda nam się "skoszarować" ok. 12 maja to cały cykl przygotowawczy będzie trwał około miesiąca. Natomiast na dwa tygodnie przed startem ligi wznowimy treningi. Ponadto co dwa tygodnie wszyscy będziemy przechodzić badania na obecność koronawirusa - mówił prezes Moje Bermudy Stali Gorzów w "Radio Gorzów".
Marek Grzyb podkreślał również, że "skoszarowanie" zagranicznych zawodników w Polsce jest przymusem, ponieważ przy obecnych restrykcjach obowiązujących w naszym kraju jest problem ze swobodnym przekraczaniem granic. Dlatego dopóki nie zostaną na nowo otwarte granice i nie zostanie zniesiony obowiązek kwarantanny to obcokrajowcy będą musieli osiedlić się w Polsce.
Wiadomo, że liga wystartuje bez obecności kibiców. Rozgrywki bez udziału publiczności to duże wyzwanie dla drużyn, ponieważ wpływy z biletów były znaczącą pozycją w budżecie oraz to właśnie z myślą o kibicach tworzono plany marketingowe. Jednak i na taką ewentualność przygotowany był gorzowski klub.
- Mamy już pomysł na wzór tego co zrobiono w Borussii M'gladbach. Dopracowaliśmy plan, w którym stadionie będziemy oznaczać karnetowiczów na wykupionych przez nich miejscach. Poprosimy kibiców o przesłanie ich zdjęć i następnie otrzymane wizerunki umieścimy na stadionie. W ten sposób każdy kibic będzie mógł zobaczyć siebie na trybunach - mówił prezes Moje Bermudy Stali Gorzów.
Marek Grzyb był również jednym z tych prezesów, który najodważniej mówił o tym, iż liga powinna wystartować z kibicami na trybunach. Oczywiście nie było mowy o wypełnieniu całego stadionu, a jedynie o symbolicznej liczbie kibiców, która byłaby symbolem powolnego powrotu do normalności. Moje Bermudy Stal Gorzów proponowały początek ligi z 1000 kibiców na trybunach, a w ich przypadku dawałoby to ok 20 osób na sektor, co jest mniejszym zagęszczeniem ludzi na metr kwadratowy niż chociażby w sklepach czy komunikacji miejskiej.
- Musimy od czegoś zacząć. Jeżeli nie 1000 kibiców to niech to będzie chociaż 200 lub 300. Jeżeli nic nie będziemy robić w tym kierunku to pytanie jak długo. Musimy poznać odpowiedzi na kluczowe pytania, bo póki co nie ma realnego planu na rozgrywanie meczów z kibicami. Każdy z nas chce poznać konkret, ponieważ bez nich żyjemy z dnia na dzień. Taki stan nie pozwala nam podejmować wyzwań i jeżeli nie mamy możliwości realizacji konkretnego planu to żyjemy w ciągłym zawieszeniu - podsumował prezes Marek Grzyb.
Zobacz także: Brytyjczycy chcą oglądać PGE Ekstraligę w PPV
Zobacz także: Przyleciał do Polski z motocyklem w walizce