Dariusz Ostafińskii, WP SportoweFakty: Niedawno wspominaliśmy pański sukces z 1983 roku, kiedy został pan mistrzem świata.
Egon Mueller, żużlowy mistrz świata z Niemiec: Szkoda, że nie można cofnąć się w czasie. W mojej głowie zostały tylko wspomnienia, a w szufladzie stare zdjęcia. Ścigałem się przez 33 lata, odniosłem 2857 zwycięstw, to był wspaniały czas.
To prawda, że w finale w Norden miał pan jakiś cudowny silnik i tym pan załatwił konkurencję?
Zostałem mistrzem świata, ponieważ dotarło do mnie, że to ostatnia szansa na zdobycie tytułu. Głodowałem przez osiem miesięcy, dochodząc do wagi 51,5 kilograma. Byłem sprawny niczym Arnold Schwarzenegger. Wszystko dzięki programowi treningowemu. Realizowałem go osiem miesięcy, ćwiczyłem cztery godziny każdego dnia. Poza tym faktycznie miałem dobry silnik. Sam zaprojektowałem do niego sprzęgło. Tamtego dnia wszystko było skoordynowane. Moja głowa, moje ciało, mój motocykl. Trudno wybrać ten jeden czynnik, który zdecydował o zwycięstwie.
Po zakończeniu kariery został pan tunerem. Pomagał pan między innymi Tomaszowi Gollobowi.
W szczytowym momencie miałem w swojej stajni szesnastu zawodników, którym przygotowywałem silniki. Poza Tomaszem pomagałem też Robertowi Dadosowi, Jesperowi B. Jensenowi czy Billy'emu Hamillowi. Dwaj pierwsi zostali mistrzami świata juniorów. Cóż mogę dodać. Moje życie było pełne pięknych zdarzeń, więc teraz absolutnie nie tęsknię za tym, że już mnie w tym żużlowym cyrku nie ma.
ZOBACZ WIDEO: Zakażony koronawirusem sportowiec ostrzega chorych. "To rozwala psychikę"
Żużel ma teraz wielkie zmartwienia. W Polsce określono datę startu PGE Ekstraligi, ale bez kibiców. Nie wiadomo jednak co z innymi ligami.
W tej chwili nie ma znacznie, kiedy zawarczą motocykle, czy też kto i kiedy kopnie piłkę. Najważniejsze, żeby znaleźć szczepionkę na koronawirusa. W innym razie widzę naszą przyszłość w czarnych kolorach.
Pan nie zachorował?
Nie, i czuję się dobrze. Rodzina i znajomi też zdrowi. Na szczęście.
No tak, bo statystyki są przerażające. Niemcy są na piątym miejscu, gdy idzie o zakażenia.
Myślę, że te statystyki nie są zbyt dokładne, że zakażonych jest jednak o wiele więcej. Nie mam z tego powodu dobrego samopoczucia. Boję się tym bardziej, że wirus zabija przede wszystkim starych ludzi. Jestem w grupie ryzyka.
A jeszcze kanclerz Niemiec mówi, że zachoruje 70 procent populacji.
No tak. Chciałbym jednak powiedzieć, że nasz rząd, takie mam wrażenie, zareagował najlepiej, jak się dało. Natychmiast podjął trudne decyzje. Robimy bardzo dużo testów. Jako pierwsi zamknęliśmy, co się da. Pomogły też dodatkowe regulacje jak wysokie kary za łamanie przepisów pomagających w walce z koronawirusem. To z pewnością pomogło. Inna sprawa, że społeczeństwo okazało się wyjątkowo zdyscyplinowane. Niemniej większość nakazów nadal obowiązuje. Część została poluzowana, ale z drugiej strony teraz wprowadzono nakaz noszenia maseczki podczas zakupów. Chodzi o to, żeby wirus się nie rozprzestrzeniał.
A jak wygląda sytuacja ekonomiczna?
Moja nieźle. Nie mam zmartwień ani obaw finansowych. Mam własną agencję reklamową EMR Marketing&Promotion, prowadzę swój biznes w internecie. Wszystko działa idealnie, wirus w żaden sposób mi nie przeszkadza. Realizuję zamówienia pocztą, a ta działa bez zarzutu. Jeśli chodzi o sytuację ekonomiczną kraju, to na razie chyba nie ma powodu do większych obaw. Musimy jednak jak najszybciej doprowadzić do sytuacji, w której będziemy mieli wszystko pod kontrolą. Wtedy wrócimy do normalności. Do tego jednak tak jak powiedziałem wcześniej, potrzebna jest nam szczepionka. Wtedy opanujemy sytuację.
Na szczepionkę musimy jednak poczekać.
To prawda. Swoją drogą, to cały ten koronawirus ma jeden plus. Człowiek ma dużo więcej czasu dla siebie i dla rodziny. Ludzie mogą teraz porobić w domu te wszystkie rzeczy, na które nie ma czasu. Ja mam więcej czasu na to, by pogrzebać przy motocyklach. I chcę ten czas dobrze wykorzystać. Mam nadzieję, że nie będę miał pecha i koronawirus mnie nie dosięgnie. Żyję nadzieją.
Czytaj także:
Problem Stali ze Zmarzlikiem. Jak uciąć i zatrzymać?
Stawiał na nogi mistrzów, teraz ma kłopoty