Zawodnicy startujący w PGE Ekstralidze, pomimo że będą musieli stosować się do wielu obostrzeń to i tak są w bardziej komfortowej sytuacji niż ci jeżdżący w niższych polskich klasach rozgrywkowych. Żużlowcy reprezentujący kluby eWinner 1. Ligi oraz 2. Ligi Żużlowej dalej nie wiedzą kiedy i czy w ogóle ruszą ich rozgrywki.
Po ostatniej rundzie wideokonferencji klubów z GKSŻ wiadomo, że większość zespołów chce jechać. Nie wiadomo jeszcze jednak jaki dokładnie miałaby kształt eWinner 1. Liga oraz 2. LŻ, ponieważ w obu tych ligach startują zagraniczne zespoły i mogą one mieć problemy ze swobodnym przekraczaniem granic. Jeżeli udałoby się załagodzić wszystkie sporne sytuacje, to szacowanym terminem startu rozgrywek jest połowa lipca. Jednak znaków zapytania ciągle jest bardzo dużo.
Właśnie ten stan zawieszenia jest dla zawodników największym problemem, co w wywiadzie dla "Radia PiK" podkreślał Adrian Miedziński. - Takie życie w nieświadomości, nie mając konkretnego celu, jest dużo trudniejsze. Chciałbym wiedzieć kiedy startujemy. Wtedy jest łatwiej się wdrażać w sezon - mówił żużlowiec eWinner Apatora Toruń w lokalnej rozgłośni radiowej.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams
Zawodnik z Torunia podkreślił również, że wrócił do swojego macierzystego klubu w konkretnym celu, jednak teraz trochę zazdrości kolegom z PGE Ekstraligi. - Nie planowałem punktu, w którym jestem. Chciałem pomóc wrócić, aby szybko awansować, ale nikt nie mógł przewidzieć takiego scenariusza. Teraz gdybym mógł cofnąć czas to bym cofnął, ale nigdy nie można płakać nad rozlanym mlekiem. Mam ciągle nadzieję, że wszystko uda się poukładać i zrealizować główny cel - powiedział Miedziński.
Lider eWinner Apatora stara się również radzić z obecną sytuacją jak tylko potrafi. W wolnym czasie robi rzeczy, na które wcześniej nie mógł sobie pozwolić, m.in. rozwija swoje umiejętności kulinarne. Jednak przede wszystkim ciągle dba o swoją formę, aby jeżeli już przyjdzie start ligi być jak najlepiej przygotowanym.
- Ćwiczę i staram się uciekać myślami od tego wszystkiego. Wiadomo, że człowiek najchętniej wsiadłby na motocykl i wrócił do rywalizacji, bo na pewno tej adrenaliny brakuje. Są siły wyższe w tym momencie, ale mam nadzieję, że to wszystko się jakoś poukłada i wyjdziemy z tego obronną ręką - podsumował Miedziński.
Zobacz także: Więcej ludzi umrze z głodu niż na COVID-19
Zobacz także: Fogo Unia Leszno z bardzo skromnym budżetem