Start żużlowej PGE Ekstraligi został zaplanowany na 12 czerwca. Zanim zawodnicy wyjadą na tor, będą musieli przejść testy na obecność koronawirusa. Taki sam obowiązek dotyczy ich mechaników i wszystkich osób, które będą uczestniczyć w rywalizacji. Łącznie będzie ich około 500. - Za testy zapłaci PGE Ekstraliga - mówi nam jej prezes Wojciech Stępniewski.
Kluby nie będą zatem ponosić kosztów, o ile ktoś nie zdecyduje się na wykonanie dodatkowych testów we własnym zakresie. - Koszt przeprowadzenia wszystkich testów to około 200 tysięcy złotych - dodaje Stępniewski.
Laboratorium INVICTA z Gdańska, które wykona testy dla PGE Ekstraligi, uchodzi za jedno z najlepszych w kraju. Jest zresztą akredytowane przez Ministerstwo Zdrowia. - Testy będą przeprowadzane jednego dnia. Odbędą się 25 maja w ośmiu ekstraligowych miastach. Wyniki pojawią się w czasie od 48 do 72 godzin - tłumaczy nam Stępniewski.
- To będą testy genetyczne, czyli wymazy z nosa i gardła. Nie będziemy przeprowadzać żadnych testów przesiewowych - podkreśla Stępniewski i dodaje, że w przypadku każdej badanej osoby możliwe są trzy scenariusze. - Wynik testu może być negatywny, pozytywny lub niediagnostyczny - wyjaśnia prezes PGE Ekstraligi.
Co oznacza wynik niediagnostyczny? - Test niediagnostyczny to taki, w którym ciężko określić wynik. U kogoś infekcja mogła rozpocząć się trzy dni wcześniej. Wtedy jest za wcześnie, żeby wydać jednoznaczną opinię. Taki test należy powtórzyć po upływie 48 godzin. Wynik negatywny oznacza, że można uczestniczyć w rywalizacji. W przypadku testu pozytywnego trzeba przejść chorobę. Każda zainfekowana osoba nie będzie mogła z oczywistych względów uczestniczyć w rozgrywkach. Tak będzie do czasu uzyskania podwójnego wyniku negatywnego - podsumowuje Stępniewski.
Zobacz także:
Prezydent Rybnika: Ten weekend kluczowy dla Śląska
Legenda Stali Gorzów w grupie ryzyka
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"