Sebastian Zwiewka, WP SportoweFakty: Żużlowcy Unii Tarnów bardzo szybko doszli do porozumienia z klubem. Jeszcze chyba nie ogłosiliście tylko uzgodnienia nowych warunków z Arturem Mroczką.
Tomasz Proszowski, menadżer Unii Tarnów: W rozmowach z zawodnikami nie uczestniczyłem, ale z tego co wiem, to brakuje tylko porozumienia z Arturem Mroczką. Wszystko załatwiał prezes Łukasz Sady. Chodzi przede wszystkim o obniżkę stawek za zdobyte punkty. Renegocjacje są trochę łatwiejsze niż w PGE Ekstralidze, bo tam obniżano jeszcze kwotę za podpis pod kontraktem.
Przeczuwał pan, że rozmowy z Mroczką będą najtrudniejsze?
Nie powiedziałbym, że są najtrudniejsze. Prawie wszystko jest ustalone. Ogłosiliśmy porozumienia z zawodnikami, jednak nikt niczego nie podpisał, bo okienko nie zostało otwarte. Jak w prasie pojawiły się wiadomości o tym, że się dogadaliśmy, to otrzymywaliśmy pytania, czy aneksy zostały podpisane - nie, niczego nie podpisaliśmy. Okienko transferowe ma być otwarte na początku czerwca i wtedy będzie można podpisywać aneksy.
Zawodnicy podeszli do rozmów "po ludzku"? Wiadomo, że nikt nie lubi rezygnować z kasy.
Mogę zagwarantować, że żużlowcy Unii Tarnów podeszli do całej sytuacji ze zrozumieniem. W obecnych czasach siedzieli w domach i śledzili doniesienia medialne. Wydaje mi się, że byli przygotowani na cięcia w kontraktach. Zresztą wszędzie było oficjalnie napisane o tych obniżkach. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że brak podpisanego aneksu sprawi, że nie będą mogli jechać w 2020, a także w 2021 roku.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams
Zmagania w eWinner 1. Lidze mają ruszyć w połowie lipca. Jak skomentuje pan start sezonu o tej porze?
Na pewno nikogo nie cieszy taka długa przerwa od jazdy po zakończeniu poprzedniego sezonu. Prawda jest taka, że wszyscy jedziemy na jednym koniu i mamy takie same szanse. To coś nowego, nikt tego jeszcze nie przerabiał. Nawet jeden z najbardziej doświadczonych szkoleniowców - Marek Cieślak - nie znalazł się w takim położeniu, a pracuje w sporcie wiele lat. Musimy się z tym pogodzić i jak najszybciej nauczyć się żyć z tym nowym wyzwaniem. Zobaczymy, jak zawodnicy będą się czuć po prawie trzech miesiącach dodatkowej nieplanowanej "kwarantanny" od żużla. Będzie trzeba trochę inaczej prowadzić treningi. Najpierw kwestia rozjeżdżenia, a potem ścigania. Zawsze sprawdzaliśmy się w warunkach bojowych, jednak w tym roku sparingi się nie odbędą.
Wszyscy będziecie mocno zasuwać. Szykuje się zawrotne tempo.
Jak dobrze pamiętam, to rozpoczęcie rozgrywek jest zaplanowane na 11 lipca. Runda zasadnicza ma zakończyć się około 11 października. Tyle weekendów i po prostu każdy będzie zajęty. Wiemy, że to trudne, ale każda drużyna znajdzie się w takim samym położeniu. Szanse są równe, więc nie możemy narzekać. Na przygotowanie do rozgrywek też dostaniemy tyle samo czasu. Spokojnie.
Jaka jest recepta na przygotowanie zawodników?
Pewne rzeczy wyjdą w praniu. Dobrze wiemy, że niektórzy zawodnicy potrzebują kilku sparingów, aby porządnie wjechać się w sezon. Inni natomiast pojadą parę treningów i są gotowi do startu, bo wszystko sprawdzili. Młodzi żużlowcy zapewne będą musieli potrenować odrobinę dłużej - w końcu jeżdżą na żużlu od niedawna i trzeba dać im więcej czasu. Podejrzewam, że najbardziej doświadczeni zawodnicy - np. Peter Ljung - który ściga się od dawna - będą potrzebowali tylko kilku treningów i będą w pełni gotowi do startu w zawodach.
O co pojedzie prowadzona przez pana drużyna?
Najważniejsze zawsze jest też to, aby nie spaść do niższej klasy rozgrywkowej. Życie już nam pokazało, że z PGE Ekstraligi spadały ekipy, które miały bić się o medale. W innych przypadkach cudem ratowały się przed spadkiem. Nie chcemy tego doświadczyć. Chcemy zająć jak najlepsze miejsce.
Pojedziecie bez udziału publiczności i raczej bez fazy play-off.
Teoretycznie nie będzie kibiców lub na stadion wejdzie ograniczona grupa ludzi. Pamiętajmy jednak, że mecze będą transmitowane w telewizji. Chcemy stworzyć fajne widowiska i wygrywać jak najwięcej spotkań, aby zakończyć sezon na jak najwyższym miejscu w tabeli. Play-off raczej nie będzie, więc zawodnikom zabraknie dodatkowej walki o załapanie się do pierwszej czwórki. Ale nie startuje się w lidze, żeby stawiać sobie mało ambitne cele. Zawodnicy będą mieli niewiele występów, dadzą z siebie wszystko.
Byliście pierwszym klubem z eWinner 1. Ligi, który uzgodnił z zawodnikami nowe warunki kontraktowe. Co ciekawe, większość ośrodków jeszcze się nie dogadała z żużlowcami.
Może po prostu inni nie ogłaszają, że doszli do porozumienia? Myślę, że należy iść w tym kierunku. Każdy klub prowadzi inną politykę - część szybko wydaje komunikaty, a pozostałe z kolei czekają i w jednej wiadomości informują o wszystkich porozumieniach. Mogliśmy to zauważyć w przypadku PGE Ekstraligi. Naprawdę różnie to tam wyglądało.
Wszystkich zawodników zobaczymy na torze?
Podejrzewam, że nie będzie żadnych zaskoczeń. Nie spodziewam się takiej sytuacji, że w jednej drużynie nie pojedzie dwóch żużlowców, a w drugiej np. trzech. Tak naprawdę to wszystko zależy od tego, czy będzie kwarantanna i pozwolenie na przemieszczanie się zawodników. Słyszymy, że jeżeli granice nie będą otwarte, to niektórzy żużlowcy po prostu nie pojawią się na pierwszych meczach. Chodzi głównie o Skandynawów.
W kadrze Unii Tarnów jest dwóch Skandynawów.
Peter Ljung i Kim Nilsson. Każdy podchodzi do zaistniałej sytuacji w zupełnie inny sposób. Na pewno jest łatwiej tym zawodnikom co nie mają rodzin. Inaczej to wygląda w przypadku żużlowców, którzy mają rodziny. Dla nich wyjazd na kilka tygodni - a nawet miesięcy - jest ciężki do zaakceptowania. Liczymy na to, że w połowie czerwca granice będą otwarte i wszyscy będą w stanie się swobodnie przemieszczać chociaż po krajach Unii Europejskiej.
Zobacz także: Żużel. Wielkie testy na COVID-19. Nie myli zębów, nie jedli, a jeszcze się popłakali
Zobacz także: Żużel. Patryk Dudek chce znów zawalczyć o medal w Grand Prix. O sezonie 2019 już zapomniał