Fogo Unia Leszno może stracić nie tylko Jarosława Hampela, ale i menedżera Piotra Barona. Ten miał nic nie wiedzieć o tym, że właściciele rezygnują z Hampela i uniósł się honorem. W piątek przekazał zawodnikom, że nie wie, czy w tej sytuacji, skoro ważne decyzje zapadają bez jego udziału, będzie dalej prowadził zespół. Miał się zastanowić i dać znać. Żużlowcy wciąż czekają na jego decyzję.
Próbowaliśmy o całą sytuację zapytać zarówno samego zainteresowanego, jak i prezesa Fogo Unii Piotra Rusieckiego. Bezskutecznie. Obaj mieli wyłączone telefony, nie odpowiedzieli też na sms-y. Być może strony dały sobie więcej czasu do namysłu. Inna sprawa, że w sytuacji z Hampelem niczego to nie zmieni. Zawodnik już się spakował i zgodnie z wolą klubu szuka nowego pracodawcy. A przecież Baron nie raz i nie dwa mówił, że decyzję odnośnie tego, czy zostawić Hampela, czy Brady'ego Kurtza chciałby podjąć po treningach, czy wręcz po pierwszych meczach. Szansę na to mu odebrano.
Baron w Fogo Unii jest od sezonu 2017. Zdobył z drużyną trzy złote medale. Wciąż nie można wykluczyć, że to nie koniec, aczkolwiek chyba jeszcze na tak ostrym zakręcie menedżer w Lesznie nie był. W pierwszym roku pracy zdarzały mu się męskie rozmowy w parku maszyn z jednym z właścicieli Józefem Dworakowskim, ale z każdym tygodniem pracy jego pozycja w klubie rosła. Teraz pojawił się zgrzyt. Pytanie, czy stronom uda się jakoś tę sprawę załagodzić.
Czytaj także:
Finansowy projekt Vaculika na stole. Najpierw inwestycje, potem Ferrari
Służby specjalne i spalone sprzęgło
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams