Jeszcze w piątek rano wizyta prezydenta RP Andrzeja Dudy na Stadionie im. Edwarda Jancarza w Gorzowie Wlkp. była w planach podróży po województwie lubuskim. Prezydent miał 15 minut oglądać trening, a przez kolejny kwadrans miał spacerować po torze z Bartoszem Zmarzlikiem. Ostatecznie spotkał się tylko z mistrzem w jego domu w Kinicach. Na stadionie pamiątką po zapowiedzianych odwiedzinach pozostał catering.
Z jedzenia skorzystali ostatecznie zawodnicy i służby porządkowe, które w ekspresowym tempie przygotowały stadion na wizytację głowy państwa. Trawy na zielono nie malowano, ale... - W ciągu trzech dni i trzech nocy zrobiono tyle, ile zwykle robi się w dużo dłuższym czasie - mówi nam trener Moje Bermudy Stali Gorzów, Stanisław Chomski.
Stadion lśnił, a my dodajmy tylko, że planowaną wizytę poprzedziła wizyta służb odpowiedzialnych za zabezpieczenie wizyt prezydenta. Panowie zaglądali w każdą dziurę, zlustrowali dokładnie teren, po którym miał poruszać się prezydent. Z gospodarzami ustalono, że w trakcie spotkania nie będzie na stadionie żadnych zbędnych osób, a jedynie zawodnicy. Ostatecznie pojawili się tylko ci ostatni.
Trenera Chomskiego bardziej niż absencja prezydenta zasmucił jednak incydent ze spalonym sprzęgłem w motocyklu jednego z zawodników. - Ta sytuacja pokazała nam, że jeden mechanik na meczu, to będzie duże utrudnienie - opowiada szkoleniowiec. - Majster oczywiście poradził sobie z wymianą, ale tempo nie było szybkie, a jednak w trakcie meczu liczy się każda sekunda. Na pewno dwóch mechaników wymieniłoby takie sprzęgło szybciej. W każdym razie mieliśmy przez to mały przestój.
Czytaj także:
Vaculik rzuca finansowy projekt na stół. Najpierw inwestycje, potem Ferrari
Bez Hamulców 2.0: punkt Woffindena i Liszki wart tyle samo
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill