Sprawa Maksyma Drabika utknęła w martwym punkcie. POLADA odrzuciła wniosek pełnomocnika żużlowca o wsteczne TUE (uzasadniałby on przyjęcie pół litra kroplówki, co bez TUE jest uznawane za złamanie procedury antydopingowej), a wniosek do Trybunału Arbitrażowego przy PKOl, którego złożenie zapowiadał mecenas Łukasz Klimczyk, dotarł 5 czerwca, czyli w ostatni możliwym terminie na złożenie odwołania. Chyba już tylko jedna rzecz może przeszkodzić zawodnikowi Betard Sparty Wrocław w odjechaniu sezonu 2020.
Zagrożeniem dla Drabika jest w tej chwili jedynie to, że Trybunał Arbitrażowy przy PKOl uzna, że nie jest organem właściwym do rozpoznania tej sprawy. Wtedy wróci ona do POLADA, a ta natychmiast zawiesi zawodnika. W innym razie polska antydopingówka będzie czekała na wyrok Trybunału. A ten może zapaść nawet w październiku.
- Jesteśmy w pełnej gotowości - mówi nam Romana Troicka-Sosińska, rzecznik Trybunału. - Wniosek mecenasa Maksyma Drabika już wpłynął, czas na kolejne kroki - dodaje pani rzecznik, przypominając równocześnie, że tymi kolejnymi etapami są: przejrzenie wniosku, ustalenie wpisowego, a na końcu wyznaczenie terminu rozprawy. Przy wpisowym może być kolejny przestój, bo druga strona może zakwestionować jego wysokość i prosić o zmianę. Listownie, a to potrwa.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Jason Crump
W POLADA już nikt nie ma złudzeń, że temat Drabika uda się szybko zakończyć. Jak wspomnieliśmy, tylko odrzucenie wniosku przez Trybunał, co teoretycznie mogłoby nastąpić w ciągu miesiąca, mogłoby spowodować zawieszenie żużlowca. Na to się jednak nie zanosi. Dlatego antydopingówka będzie czekała na finalne rozstrzygnięcie.
Warto wyjaśnić, że Drabik do momentu ustalenia wyroku może swobodnie startować. Nie ma opcji, by ktoś skasował potem zdobyte przez niego punkty. Problem pojawi się dopiero wówczas, gdy proces w POLADA się rozpocznie. Prawdopodobieństwo, że do tego dojdzie, wynosi 99 procent. Trudno bowiem przypuszczać, by Trybunał uznał wniosek o wsteczne TUE za zasadny. Zwłaszcza że takie coś daje się, kiedy zabroniony środek lub metoda zostały zastosowane dla ratowania zdrowia i życia, a sama sprawa została niezwłocznie zgłoszona. W przypadku Drabika, jak przekonuje jego mecenas, ratowanie zdrowia było. Nie było jednak zgłoszenia zaraz po, lecz 4 miesiące po.
Dodajmy, że jeszcze trochę, a będziemy obchodzili rocznicę początku sprawy Drabika. Pół litra kroplówki przyjął bowiem przed finałowym meczem Fogo Unia Leszno - Sparta, który miał miejsce 22 września 2019 roku. W POLADA oczywiście smucą się, że to tak wszystko długo trwa. Mówią też jednak, że kara jest właściwie nieunikniona. Najwyżej zawodnik straci sezon 2021. Póki co, zobaczymy go w piątkowym meczu Sparty z Motorem Lublin.
Czytaj także:
Prezes Kępa królem polowania, bo cel uświęca środki
Motor skorzystał z cenowej okazji. Wiemy, ile zapłacili za Hampela