Bohater pierwszej kolejki PGE Ekstraligi nazywa się Artiom Łaguta. Rosjanin jest w tej chwili jedynym niepokonanym żużlowcem w najlepszej lidze świata. W Częstochowie mieliśmy w jego przypadku do czynienia z demonstracją siły. A to wszystko na wyjeździe i na tle zespołu, w którym roi się od gwiazd i który jest uważany za jednego z faworytów do złota. Niewiarygodne i kosmiczne osiągnięcie.
Małą zapowiedź tego, że Łaguta czuje się na częstochowskim torze jak ryba w wodzie, mieliśmy już przed startem ligi, kiedy Rosjanin był gościem wideo czatu WP SportoweFakty. Zapytany o ulubione tory obiekt Eltrox Włókniarza wskazał jako pierwszy, choć po chwili dodał, że w sumie na wszystkich ekstraligowych torach jeździ mu się dobrze.
Łaguta dał popis na silnikach Ryszarda Kowalskiego, których używa od trzech sezonów. Nigdy nie narzekał i nigdy nie myślał o zmianie tunera. W poniedziałek jednostki polskiego tunera okazały się bezkonkurencyjne w jaskini Flemminga Graversena, z którego usług korzystają żużlowcy Eltrox Włókniarza Częstochowa. Znakomicie pracował także team zawodnika, który od lat poszukuje wiele innowacyjnych rozwiązań w motocyklach.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn Bez Hamulców: gorące krzesło w studio WP odpalone. Trener Kędziora ledwo wytrzymał
To jednak nie tak, że za sukcesem Rosjanina stoi tylko szybki sprzęt. Rafał Dobrucki, który był podczas tego meczu ekspertem telewizji Eleven Sports, zwrócił uwagę na technikę jazdy Rosjanina, który bardzo długo jechał na wyprostowanym motocyklu. To dlatego żużlowiec MrGarden GKM-u był tak szybki.
29-latek zdobył 18 punktów z 37, które uzbierała grudziądzka drużyna. Aż strach pomyśleć, jak wyglądałby GKM na obiekcie Włókniarza, gdyby w składzie nie było Rosjanina. Najprawdopodobniej mielibyśmy do czynienia z prawdziwą egzekucją. Łaguta wygrał w meczu sześć biegów. Jego koledzy łącznie dwa.
Po pierwsze kolejce wnioski są takie, że GKM-u bez Łaguty nie istnieje. Rzecz w tym, że grudziądzcy kibice martwią się o przyszłość swojego lidera, bo przed startem ligi Artiom powiedział wprost, że jest niezadowolony z warunków kontraktu. Dodał, że zawiódł się na działaczach, którzy jego zdaniem przesadzili z cięciami (obniżka o 40 - 45 proc).
A przecież nie od dziś wiadomo, że niezadowolony żużlowiec tej klasy jest łakomym kąskiem dla działaczy innych drużyn. Gra transferowa wokół Artioma Łaguty już trwa, a Rosjanin świadomie lub nie prowadzi ją w najlepszy możliwy sposób. Jest do bólu szczery i autentyczny, a to dziś w środowisku żużlowym rzadkość, która świadczy o tym, że mamy do czynienia z kimś niezwykle świadomym własnej wartości.
Najważniejsze jednak, że przemawia w mistrzowski sposób na torze. Jeśli Łaguta utrzyma taki poziom, to dla grudziądzkich kibiców żal związany z jego odejściem może okazać się trudny do zniesienia. A wtedy działacze GKM-u będą mieć coraz większy mętlik w głowie.
Już teraz mówi się, że zainteresowany usługami Łaguty po sezonie może być Motor Lublin, który ma wielkie plany, sięgające mistrzostwa Polski. Poniedziałkowy wyczyn Artioma zostanie także z pewnością na długo w pamięci działaczy Włókniarza, którzy co roku budują mocniejszą drużynę, bo marzy im się złoto. Ktoś taki jak Łaguta idealnie wpisuje się w taką koncepcję. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że po ostatnich wydarzeniach telefon Rosjanina dzwoni bardzo często. Jeśli Artiom utrzyma kosmiczną formę, to za chwilę nie będzie miał chwili wytchnienia i będzie musiał pomyśleć o drugim numerze telefonu, by choć na chwilę odpocząć od rozmów z działaczami.
To wszystko powoduje, że GKM może mieć poważny zgryz. Dla kibiców rozstanie z liderem na pewno nie będzie łatwe do przełknięcia, a wiadomo, że każdy klub liczy się z ich opinią. Problem w tym, że aktualny pracodawca raczej nie może liczyć na to, że Rosjanin potraktuje go na szczególnych zasadach. Nie po tym, co się ostatnio wydarzyło. Potrzeba realnych działań, żeby uzdrowić relację.
Osobna kwestia to jakość grudziądzkiej drużyny. GKM od kilku sezonów próbuje awansować do fazy play-off, ale nic z tego nie wychodzi. Najbliżej było rok temu. Teraz drużyna miała podjąć kolejną próbę, ale po pierwszym meczu widać, że będzie to szalenie trudne zadanie. Grudziądzanie wzmocnili się Nickim Pedersenem, ale inne zespoły wykonały bardziej spektakularne ruchy. To może być kolejny problem w negocjacjach z 29 - latkiem, który chciałby z pewnością, by sezon w polskiej lidze nie kończył się dla niego tak szybko.
Zobacz także:
Skoczyła mu adrenalina i rzucił kibiców na kolana
Bartosz Smektała: W Gorzowie nie trafiłem z ustawieniami