Władysław Komarnicki: Zmarzlik nie jest robotem. Kto przegra w Lublinie, u tego zrobi się nerwowo [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik. / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik.
WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik. / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik.

- Wierzę w nos prezesa Marka Grzyba. Zbudował ciekawy zespół, który zaskoczy. Jestem o tym przekonany, ale dajmy mu chwilę na odpalenie - mówi po inauguracyjnej porażce Stali z Unią honorowy prezes klubu z Gorzowa, Władysław Komarnicki.

[b]

Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Gdzie oglądał pan mecz ukochanej Staleczki, jak nazywa swój klub, w przegranym starciu na inaugurację PGE Ekstraligi z Fogo Unią Leszno?[/b]

Władysław Komarnicki, honorowy prezes Stali Gorzów: Byłem na stadionie, przebywałem w zamkniętym pomieszczeniu, przestrzegając wszystkich zasad reżimu sanitarnego. To było dziwne uczucie. Patrzyłem przez szybę, dopiero po zakończeniu zawodów mogłem wyjść z loży. W domu byłoby na pewno wygodniej, ale zbyt długo czekałem na pierwsze spotkanie, żeby usiąść na kanapie i gapić się w telewizor. Nie wytrzymałbym.

Stal była bezradna na domowym torze, serce bolało?

Wręcz krwawiło. Żal straconych punktów, bo mogliśmy ten mecz wygrać. Na porażkę złożyło się kilka czynników. Wymienię dwa główne, pechowy występ Bartka Zmarzlika i absencja Iversena.

Bartosz samobiczował się na łamach naszego portalu. Powtarzał, że zawalił i brał porażkę zespołu na klatę.

Czytałem tę rozmowę. Męska i szlachetna postawa ambitnego sportowca. Tylko, że Bartek niepotrzebnie się obwinia. Do naszego kapitana nie można mieć żadnych pretensji. Te byłyby nie fair, Zmarzlik nie jest robotem, albo superbohaterem, który zbawi cały klub. To człowiek jak każdy inny, ma prawo do chwil słabości.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn Bez Hamulców. Jamróg, Przedpełski, Dobrucki i Frątczak gośćmi Ostafińskiego!

Zgadzam się, nieraz wyciągał za uszy znajdujący się w tarapatach gorzowski zespół.

Wielokrotnie ratował go przed bolesnymi porażkami i prowadził do spektakularnych wygranych. To nadal lider pełną gębą, na palcach jednej ręki można policzyć ile zawodów w ostatnich sezonach mu nie wyszło. Jestem pewien, że niedzielne spotkanie wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby nie taśma w pierwszym wyścigu. Ona skutecznie pokrzyżowała mu plany, pogubił się już na początku. Gonił z ustawieniami, ale ciągle czegoś brakowało. 
Nie martwi pana fakt, że tor w Gorzowie nie jest już twierdzą? Wiele drużyn przyjeżdża na stadion im. Edwarda Jancarza jak po swoje. Na dokładkę w niedzielę moment startowy żużlowców Stali wołał o pomstę do nieba.

Nie będę owijał w bawełnę. Wyjścia spod taśmy w wykonaniu naszych zawodników były nieporozumieniem. Nie można dostawać łupnia na domowym torze w tak ważnym elemencie żużlowego rzemiosła. Nawet jeśli rywalem jest mistrz Polski. Na oko wygraliśmy dwa, trzy starty na w sumie piętnaście biegów. No to zdecydowanie jest coś nie "halo".

Spodziewał się pan, że Fogo Unia po doskonale znanych perturbacjach zaprezentuje aż tak niszczycielską moc? Załatwili was ci, o których przy podpisywaniu nowych aneksów było najgłośniej: Sajfutdinow i Pawlicki.

Z tym targowaniem nie przesadzałbym. To była gra zawodników i zarządu. Ani jeden ani drugi nawet nie rozważali odejścia z Leszna. Jeżeli ktoś łudził się na scenariusz z szukaniem szczęścia gdzie indziej przez przywołaną dwójkę, należało go od razu wyprowadzić z błędu.

Co by pan powiedział zaniepokojonym kibicom, bo choć to dopiero pierwszy mecz, pewnie i tacy się znajdą. Spokojnie, to tylko awaria?

Każdego z tych chłopaków znam, dlatego wiem, że stać ich na wykrzesanie z siebie więcej. Zabuksowaliśmy w miejscu, ale za chwilę ruszymy z kopyta do przodu.

Pamiętam naszą rozmowę z początku sezonu 2019. Stal średnio weszła w rozgrywki, zdobyła dwa punkty w czterech meczach. Do tego doszły przegrane derby na własnym obiekcie. Wtedy wyczuwałem w pana głosie rozgoryczenie, lekkiego doła z powodu wyników. Teraz mimo falstartu słyszę optymizm.

Wierzę w nos i umiejętności zarządzania klubem prezesa Marka Grzyba. Zbudował ciekawy zespół, który zaskoczy. Jestem o tym przekonany, ale dajmy mu chwilę na odpalenie. Na razie szukam pozytywów, więc cieszą mnie małe rzeczy, jak np. cztery punkty na dzień dobry Rafała Karczmarza. To niezły rezultat, zważywszy na jego zimowe rozterki związane z kontynuowaniem kariery. W beczce juniorskiego miodu łatwo znaleźć i łyżkę dziegciu. Martwi mnie postawa Mateusza Bartkowiaka, ponieważ młody dysponuje dużymi papierami na jazdę, a gdzieś ten potencjał dusi. Nie chcę powiedzieć, że zatrzymał się w rozwoju, ale czekam na wystrzał w stylu Mateusza Świdnickiego z Włókniarza.

Powiedział pan wcześniej, że jednym z głównych powodów niekorzystnego wyniku była absencja kontuzjowanego Iversena. Znów w jego przypadku odezwał się bark. Nie boi się pan, że każdy jego upadek może skutkować odnowieniem się dolegliwości?

ZZ-etka nie zdała egzaminu, ale będę bronił rękami i nogami sztabu szkoleniowego oraz prezesa. Dobrze, że Duńczyka nie wsadzano na motocykl na siłę. Wrócić za wcześnie i ryzykować pogłębienie się urazu jest bardzo łatwo. Jeden, dwa mecze go nie zbawią. Kiedy pełniłem obowiązki prezesa żużlowej Stali, trzymałem w zespole Fina Kylmaekorpiego. Piekielnie zdolny facet, ale przez problemy z obojczykiem, eksploatację organizmu, był zmuszony zakończyć wcześniej karierę. Iversenowi zatruwa życie bark. Różnica polega na tym, że Niels jest za młody, ma jeszcze sporo do zrobienia w tym sporcie i nie podda się tak łatwo.

Bez Iversena, a znów z ZZ-etką Stal jest w stanie pokusić się o wygraną w Lublinie?

Pozwolę sobie na wyświechtany slogan. Wyjazd, to nie mecz u siebie, gdzie wiesz mniej więcej czego się spodziewać. Zawsze podkreślałem, że wartość zawodnika poznaje się na wyjeździe, tor będzie przygotowany inaczej. W Lublinie czeka nas ciężkie zadanie niezależnie od tego, czy Niels stanie pod taśmą, czy nie.

Zgodzi się pan ze mną jeśli powiem, że w niedzielę w Lublinie spotkają się ze sobą dwie najbardziej podrażnione drużyny po pierwszej kolejce?

Lepiej bym tego nie ujął. Motor wziął za pięć dwunasta Hampela i zaczęto wpychać go do play-offów. We Wrocławiu lublinianie zaprezentowali się poniżej oczekiwań, byli zagubieni, jak dzieci w mgle i hurraoptymizm błyskawicznie opadł. Ale z nami po niedzieli było podobnie. Duże nadzieje opieraliśmy na przeszłości. Przecież w ubiegłym roku byliśmy jedyną ekipą, która odprawiła mistrza z kwitkiem. Teraz na dodatek dysponujemy silniejszym składem, a i tak się nie udało. Właśnie dlatego kochamy żużel, za jego nieprzewidywalność.
Prawdopodobnie po dwóch kolejkach ktoś z pary Motor-Stal będzie miał zerowy dorobek. Czy to będzie pierwszy poważny sygnał ostrzegawczy, że należy wziąć się w garść?

Na pewno wkradnie się nerwowość, ktoś będzie miał ciepło. Zabawa dopiero się rozkręca, ale trzeba zacząć zdobywać punkty, żeby nam ten pociąg już na pierwszej zwrotnicy za daleko nie uciekł. I Stal i Motor pragną wejść do czwórki, z takim przeświadczeniem były montowane. My mamy mistrza świata, wokół jednego, konkretnego fundamentu dostawiane były następne filary. Komfort posiadania zawodnika takiego formatu nawet ambicjonalnie nie pozwalał podejść inaczej do tematu.

Pierwsze wrażenie, gdy obejrzał się pan wokoło i oczom ukazały się puste krzesełka?

Ogarnął mnie smutek. Oby jak najszybciej ta wstrętna zaraza złamała sobie kark i zniknęła z naszego życia. Fani dla sportowców są wszystkim, oni niosą radość, zawodnicy chcą czuć ich obecność. Cieszę się, że otwieramy się coraz mocniej, chociaż nie widać pełnego wygaszenia wirusa. Jednocześnie proszę w duchu, żeby nie przyszła druga fala, żebyśmy nie musieli się wycofywać z luzowania obostrzeń.

Nie chciałbym kończyć w smutnym tonie, więc zapytam jeszcze o bieg Zmarzlika z Pawlickim. Już się mówi, że to murowany kandydat do wyścigu sezonu. 

Świetny pojedynek. Chodzą opinie, że Piotrek nie patyczkował się z mistrzem świata. Żużel to nie szachy. Chcąc uzyskać rezultat, jedzie się na krawędzi. Bartek nie ma zapieczonego charakteru, po nim podobne rzeczy spływają. O ile się nie mylę, chłopaki zbili piątki. W środę w Bydgoszczy uczestniczyłem w posiedzeniu Rady Nadzorczej Ekstraligi. Oprócz wyścigu, o którym dyskutujemy szeroko, komentowano również czternastą odsłonę z Częstochowy.

CZYTAJ TAKŻE: PGE Ekstraliga zyskuje na tym, że nikt w Europie nie jedzie
CZYTAJ TAKŻE: Grand Prix Polski w Warszawie przełożone. Jest nowy termin

Źródło artykułu: