Żużel. Tak sezon zaczynali późniejsi spadkowicze. Nadzieja dla PGG ROW-u, przestroga dla Stali Gorzów

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Rune Holta
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Rune Holta

Stal Gorzów musi mieć się na baczności, bo historia zna już przypadki, kiedy drużyny naszpikowane gwiazdami leciały z hukiem z PGE Ekstraligi. Mimo to faworytem numer jeden do degradacji jest ciągle PGG ROW. Beniaminek jednak może mieć nadzieję.

Sprawdziliśmy, jak w ostatnich latach w pierwszych trzech kolejkach PGE Ekstraligi radził sobie późniejszy spadkowicz. Na podstawie tych danych można dojść do ciekawych wniosków. Degradacji nie unikały bowiem drużyny z wielkimi nazwiskami w składzie. Były też niespodzianki, walka do ostatniej kolejki i niestety - żużlowe dramaty.

Ale po kolei. Sezon 2019 zakończył się spadkiem eWinner Apatora Toruń. Wszyscy doskonale pamiętają tę historię. Miała być walka o medale, a skończyło się degradacją. Już po pierwszych trzech kolejkach widać było, że w tej drużynie nie wszystko dobrze funkcjonuje. Napięcie rosło z każdym meczem, a w klubie szybko musieli zrewidować swoje ambicje sportowe. Ta sytuacja trochę przypomina tę, w której obecnie jest Moje Bermudy Stal Gorzów. Oczywiście finał nie musi być taki sam, bo w Stali ciągle mają czas. Jednak muszą mieć się na baczności. Mecze uciekają, napięcie rośnie, a punktów brak. Casus Apatora jest świetną przestrogą.

Rok wcześniej z ligi spadła Unia Tarnów. Była wtedy beniaminkiem, ale z niezłymi nazwiskami w składzie. Był Nicki Pedersen czy Kenneth Bjerre. Sezon drużyna zaczęła dobrze, bo w pierwszych trzech kolejkach zanotowała dwie wygrane na własnym torze. Utrzymanie Unia przegrała jednak w ostatniej kolejce. Można by się dziś zastanawiać, jak potoczyłyby się losy tego klubu, gdyby jednak ostatnie biegi pamiętnego meczu w Zielonej Górze ułożyły się po myśli tarnowian. To już historia na inną opowieść.

ZOBACZ WIDEO Fogo Unia bez sektora rodzinnego. Nie chcieli bałaganu na stadionie

Sezon 2017 był szczególny, bo ówczesny spadkowicz PGG ROW Rybnik został zdegradowany po tym, jak za doping skazany został Grigorij Łaguta, a drużynie odebrano część punktów. O dużym pechu mogła też mówić Unia Tarnów w 2016 roku. Klub walczył o utrzymanie i nie był bez szans. Podczas jednego z meczów w Rybniku doszło jednak do tragedii i śmiertelnego upadku Krystiana Rempały. Bez zdolnego młodzieżowca nie udało się utrzymać miejsca w PGE Ekstralidze.

W 2015 roku sportowo spadł MrGarden GKM Grudziądz. Po trzech kolejkach miał na swoim koncie jedną wygraną nad Stalą Gorzów. Podobnie było w sezonie 2014, gdzie Wybrzeże Gdańsk dysponujące co najwyżej I-ligowym składem po trzech meczach legitymowało się jednym zwycięstwem. Mowa o pamiętnej inauguracyjnej kolejce przeciwko gwiazdom Apatora Toruń i wygranej 46:44.

Z kolei w sezonie 2013 beniaminek z Gniezna zimą musiał sięgnąć po zawodników z nazwiskiem, ale jednak niezbyt rozchwytywanych przez najlepsze kluby. Wtedy sytuacja tej drużyny też nie rysowała się w najlepszych barwach. Choć na inaugurację udało się wygrać, to w kolejnych spotkaniach było już tylko gorzej. Efektem był oczywiście spadek.

W obecnym sezonie w najgorszej obecnie sytuacji jest na razie Stal, która jeszcze meczu nie wygrała. Jednak mimo wszystko chyba mało kto wierzy, że taka drużyna mogłaby spaść z ligi. Zeszłoroczny przypadek Apatora daje jednak nadzieje dla ROW-u. Beniaminek musi jednak seryjnie wygrywać mecze u siebie, jeśli marzy o sprawieniu sensacji. Choć i to czasami bywa za mało.

CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Co się dzieje? Juniorzy Motoru mieli rozdawać karty w PGE Ekstralidze. Menedżer ma swoją teorię

CZYTAJ WIĘCEJ: Żużel. Quiz. Śledziłeś 3. kolejkę PGE Ekstraligi? Sprawdź, ile o niej wiesz!

Źródło artykułu: