W piątek w Gorzowie mieliśmy do czynienia z sytuacją bez precedensu. W okolicy stadionu im. E. Jancarza zapaliła się rozdzielnia, która doprowadziła do awarii prądu. Mecz Moje Bermudy Stali i Eltrox Włókniarza przerwano po dziesiątym biegu, ale usterka była na tyle poważna, że puszczenie zawodów dalej było niemożliwe. W tym momencie gospodarze prowadzili 32:28.
Stanowisko zajęła już Speedway Ekstraliga, która poinformowała, że o dalszych krokach zadecyduje Komisja Orzekająca Ligi. Gospodarzom zgodnie z regulaminem grozi walkower, ale jeden z jego punktów mówi o tym, że sędzia może przerwać mecz, jeśli stwierdzi, że istnieją przyczyny lub nadzwyczajne okoliczności, dla których mecz nie może być odpowiednio rozegrany lub kontynuowany.
ZOBACZ WIDEO Twarde zderzenie Bewleya z PGE Ekstraligą. Śledź: Każdego dnia zastanawiamy się, co poprawić
Prezes Moje Bermudy Stali - Marek Grzyb wystosował na gorąco apel, w którym prosi o zaliczenie wyniku. Szef częstochowskiego klubu - Michał Świącik - poinformował z kolei w mediach społecznościowych, że nie chce wyroku przy zielonym stoliku i walkowera choć miałby ku temu twarde przesłanki.
W zamian zaproponował, aby o rezultacie końcowym przesądziła sportowa rywalizacja. Dodał też, że pod pomieszczeniem, w którym pojawił się ogień i gęsty dym doszło do mrożących krew w żyłach scen.
"Wracamy z Gorzowa spokojnie do domu. Nie będę teraz w nocy emocjonalnie wypowiadał się na temat całej sytuacji, ale powiem tylko jedno - żeby było w duchu sportowej walki to dokończmy lub objedźmy ten mecz raz jeszcze. Wiem, że regulaminowo możemy domagać się walkowera, ale nie chcemy tego robić. Niech lepszy pokaże na torze swoją wyższość, niech wygra sport. Wierzę w sprawiedliwą decyzję Ekstraligi w tym zakresie. A co do samego pożaru to przeraziło mnie jak jeden facet wskakiwał do tej rozdzielni i wyciągał motocykle i coś tam jeszcze" - czytamy w jego wpisie.
Za pomocą swojego profilu do dyskusji podłączyła się córka Świącika, która pełni obowiązki dyrektora we Włókniarzu. Pani Patrycja poparła ojca podkreślając argumenty, że przecież przyjezdni mogli jeszcze odwrócić losy meczu.
- "Pięć pozostałych biegów w meczu Gorzów vs. Częstochowa to 1/3 zawodów.... Sądzę i wierzę, że jeszcze wszystko mogło się zdarzyć... Mam nadzieję, że będziemy mogli dokończyć te zawody i uczciwe ustalić wynik meczu, nie opierając się o insynuacje o działaniu siły wyższej czy zawinieniu i zaniedbaniu organizatora zawodów. Regulamin stanowi dość jasno w tej kwestii, ale jesteśmy drużyną walczącą fair play i chcemy wygrać na torze".
Korespondencyjna wymiana zdań uruchomiła lawinę komentarzy. Użytkownicy byli podzieleni, ale większość opowiedziała się za opcją, którą forsuje rodzina Świącików. - Spotkanie nie było zamknięte i wynik był sprawą otwartą - to najczęściej pojawiające się notki.
Jeden z użytkowników zauważa, że gdyby wysłuchano słów Grzyba i rezultat zatwierdzono, a spotkanie uznano za odbyte, w przyszłości mogłoby dochodzić do częstszych, dziwnych sytuacji, które miałyby na celu doprowadzenie do przedwczesnego zakończenia meczów.
Zbierając wszystkie za i przeciw wydaje się, że najrozsądniej byłoby faktycznie usiąść do stołu, ustalić nowy termin i odjechać spotkanie od początku, a tamto wymazać z pamięci. Dogadać się, informując o tym Speedway Ekstraligę zanim ta sama weźmie sprawy w swoje ręce. Przeciąganie liny i tak nic nie da, a w najgorszym wypadku znów nadszarpnie wizerunkiem dyscypliny.
CZYTAJ TAKŻE: Awaria prądu w Gorzowie. Czy będzie walkower?
CZYTAJ TAKŻE: Kontuzja powodem absencji Iversena? Chomski: Nie róbmy z kogoś idioty