Żużel. Michał Świącik: Kubeł zimnej wody, z drugiej strony wpadka. Doyle miał w oczach łzy [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Jason Doyle
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Jason Doyle

Eltrox Włókniarz wyciągnął wnioski po porażce z Motorem Lublin (43:47), ale nie zapomniał o przegranej szykując się do meczu z Fogo Unią Leszno. - Jason wziął to mocno do siebie. Był naprawdę smutny - mówi nam prezes Lwów, Michał Świącik.

Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Wiem, że do meczu z Fogo Unią Leszno całą drużyną będziecie się przygotowywać podczas dwóch sesji treningowych. Jak zamierzacie pokonać mistrzów Polski?

Michał Świącik, prezes Eltrox Włókniarza Częstochowa: Mogę to potwierdzić, w piątek planujemy typowo meczowy trening, aby nie zdarzyły nam się już jakieś wpadki i nie było wytłumaczenia, że ze sprzętem coś jest nie tak itp. Mamy potencjał, ale goście również dysponują niesamowitym potencjałem. Musimy wspiąć się na wyżyny możliwości. Ponadto to będzie dla nas trudny mecz po niefortunnej przegranej z Motorem Lublin.

No właśnie, jak traktujecie tę domową porażkę z Motorem? Czy to było potknięcie, a może taki kubeł zimnej wody, który na rozgrzane głowy się przydał?

I tak, i tak. Powiedziałem po tym meczu, że od trzech lat mamy jakiegoś pecha, bo mniej więcej o tej samej porze w roku od trzech lat na Włókniarz wylewany jest kubeł zimnej wody. Teraz był to Motor Lublin, a poprzednio dwukrotnie Unia Leszno. Po takich przegranych następuje u nas mobilizacja i zwarcie szeregów. Z drugiej strony była to po prostu wpadka z naszej strony. Skoro zawiedli były mistrz świata i naprawdę dobry, zwłaszcza w Częstochowie polski senior, to nie można mówić, że ta przegrana była wkalkulowana. Nikt nie spodziewał się, że Jason Doyle i Rune Holta zdobędą razem tylko 4 punkty.

ZOBACZ WIDEO Subiektywny ranking PGE Ekstraligi. TOPlista 5. kolejki

Wystarczy, aby Doyle zdobył przynajmniej 10 punktów, a wówczas wynik oscylowałby w okolicach dziesięciu "oczek" na korzyść Włókniarza.

A dodajmy do tego dodatkowe cztery od Rune Holty, czyli w sumie pięć, tak jak powinno być, to okazuje się, że rezultat byłby jednoznaczny w naszą stronę. Przypominam też, że zabrakło u nas Jakuba Miśkowiaka. Dlatego uważam, że kubeł zimnej wody na pewno nam się przydał, zawodnicy pewne rzeczy musieli sobie w głowach poukładać, ale nadal sądzę, że przydarzyła nam się wpadka. Dodam, że z naszej strony, zarządu, wszystko jest dla zawodników dopieszczone. Dbamy o nich, staramy się o atmosferę, nie ma też problemów z kwestiami rozliczeniowymi.

To też ważne w kontekście niedawnych wydarzeń związanych z miastem, od którego pieniędzy dostaniecie mniej.

Mam nadzieję, że miasto dotrzyma umów i wypowiedzianych słów, i ta promocja poprzez żużel będzie na takim poziomie, na jaki się umówiliśmy i na jaki zasługujemy. Działamy przecież na kilku frontach, bo drużyna ekstraligowa to tylko jedna z części. Nigdy w historii Włókniarza nie działaliśmy tak szeroko jeżeli chodzi o szkolenie. Dbamy o branżę 250, inwestujemy i całkowicie przejęliśmy miniżużel. Uważam, że należy na nas spojrzeć dobrym okiem.

Wracając jednak do najbliższej przyszłości, to niewątpliwie bardzo trudny mecz przed nami. Przyjeżdża do nas mistrz Polski i wynik może być różny. Życzę sobie, aby była kapitalna walka na torze, aby zawody nie były jednostronne i nudne. Chciałbym, aby warunki pogodowe i torowe pozwoliły kibicom emocjonować się fantastycznym ściganiem. A wynik rozstrzygnięty zostanie na torze. Pamiętajmy, że zarówno my jak i Unia mamy zawodników na takim poziomie, że w sumie to bez znaczenia, na jakim terenie odbywa się mecz.

Jakby to powiedział były selekcjoner reprezentacji Polski w piłce nożnej, Leo Benhakker, "international level".

Dlatego porażkę u siebie z Motorem Lublin traktuję bardziej jako naszą niezdarność. Rywalom oczywiście gratuluję, ale sądzę, że ta przegrana nie powinna nam się przytrafić. Bierzemy to jednak na klatę, ale już teraz mogę zagwarantować, że jesteśmy podrażnieni i usilnie zrobimy wszystko, aby w Lublinie wygrać oraz wywieźć stamtąd punkt bonusowy.

Jak drużyna zareagowała na tę porażkę? Jak przyjęli to zawodnicy? Na pewno byli podbudowani trzema wygranymi, w Gorzowie Włókniarz przegrywał, ale wyglądało na to, że złapał już swój rytm i mógł odwrócić losy spotkania. Tymczasem nagle taki cios.

Bez dwóch zdań przegraną z Motorem najbardziej przeżył Jason Doyle. Rzadko widzi się człowieka, sportowca światowego formatu, który pokazuje swoje emocje w postaci przybicia, podłamania i żałości tego, co się stało. Nie było to absolutnie udawane. U Jasona było widać szczery smutek, a powiem nawet wprost, że łzy.

Jest to jednak niezwykle ambitny zawodnik, co nie raz udowodnił, choćby jadąc po tytuł mistrza świata ze złamaną nogą. Czy on już wyciągnął z tego meczu wnioski? Jak wygląda jego przygotowanie sprzętowe? Bo jeśli mowa o zawodniku pokroju Doyle'a to oczywistym jest, że nie zawiódł człowiek, a sprzęt.

Na treningu po meczu wrócił do starych ustawień i okazało się, że motocykle dostały nieprawdopodobnej prędkości. Trener Marek Cieślak chwalił jego czasy i postawę. Już zupełnie inaczej mu się jeździło, zapuszczał się pod bandę na łukach.

Skoro więc było do tej pory dobrze, to po co kombinował na mecz z Motorem?

Przed tym spotkaniem odebrał silniki z serwisu, z nowymi prądami i okazało się, że są one "trafione". Zaryzykował i od razu założył je na mecz. Drugi z naszych zawodników odpuścił sobie to do testów już po tym spotkaniu i całe szczęście, że tak postąpił, bo prawdopodobnie osiągnąłby wynik podobny do Jasona.

Czyli kto?

Niech to zostanie tajemnicą.

Rune Holta do tej pory jechał "swoje". W meczu z Motorem coś nie zagrało, tylko 1 punkt.

Trzeba jednak zwrócić uwagę, że startów nie miał złych, ale później na dystansie nie potrafił pozycji utrzymać. Nie ukrywam, że odbyliśmy rozmowę, bo w klubie pokładamy w nim wiele nadziei na wynik, wspieramy go z naszych sił. Chciałbym, aby z jego strony też to wyglądało jak najbardziej poważnie i z jego słów wynika, że tak jest. Życzyłbym sobie jednak, aby się tak konkretnie przełamał. Na treningach po meczu z Motorem też to inaczej wyglądało. Reasumując, kubeł zimnej wody, czy wpadka, która moim zdaniem nie powinna się zdarzyć, była niektórym po prostu potrzebna.

Poznaliśmy decyzję Komisji Orzekającej Ligi w sprawie przerwanego meczu w Gorzowie. Jest chyba ona zgodna z tym, czego pan oczekiwał, bo zarządzono powtórzenie meczu.

Od początku byłem za tym, aby to spotkanie jechać jeszcze raz. Nieważne skąd wziął się pożar, zdawałem sobie tylko sprawę z tego, że każdego z nas mogło to spotkać. Postawiłem się na miejscu gorzowian i wiem, jak byłoby mi ciężko, dlatego uważam, że takie orzeczenie Komisji jest bardzo dobre. To jest za drogi sport, nie można dawać walkowerów z takich powodów, choć mogliśmy się go domagać.

Pana vis-à-vis z Gorzowa, pan Marek Grzyb, domagał się z kolei zaliczenia wyniku.

Jestem w żużlu masę lat i zawsze staram się postawić w czyjejś sytuacji. Co gdyby po 10. biegu w Częstochowie spaliłby się nam warsztat szkółki? Czy wówczas należałoby nam się zaliczenie wyniku? Wydaje mi się, że nie. W Gorzowie płonął warsztat połączony z rozdzielnią, zaczęły się problemy z prądem. Czy jakby u nas spłonął warsztat to mógłbym domagać się zaliczenia wyniku? Myślę, że każdy sam może sobie odpowiedzieć na to pytanie. Dlatego od razu moja propozycja była taka, aby mecz powtórzyć. Myślę, że w głębi serca prezes Marek Grzyb się ze mną zgadza.

Wspomniał pan, że żużel to drogi sport. W takim razie, mówiąc wprost: pan zapłaci zawodnikom za ten anulowany mecz w Gorzowie czy nie?

Usiądziemy z zespołem, porozmawiamy i myślę, że osiągniemy porozumienie, które zadowoli wszystkich.

Czytaj również:
-> Brakuje biletów, może zabraknąć i wysięgników. Proponuję rusztowania nad trybunami
-> Bellego nie rzucał słów na wiatr. Rośnie lider Polonii

Źródło artykułu: