Żużel. Jest reakcja na mocne słowa Nickiego Pedersena. Duńczyk twierdzi, że wylądował w szpitalu, bo tor był fatalny

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Przemysław Pawlicki [b] i Nicki Pedersen [ż]
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Przemysław Pawlicki [b] i Nicki Pedersen [ż]

Nicki Pedersen po upadku w TAURON SEC ma mocno poobijane ramię i szyję. Duńczyk twierdzi, że jego uraz to efekt fatalnie przygotowanego toru w Gnieźnie. Jan Konikiewicz z firmy One Sport zapewnia, że nikt nie chciał narażać bezpieczeństwa zawodników.

43 - letni Duńczyk poinformował, że jego ramię i szyja są w kiepskim stanie oraz dodał, że w najbliższych dniach będzie musiał okładać je lodem. A to początkowo stawiało pod znakiem zapytania występ Nickiego w meczu MrGarden GKM-u z Moje Bermudy Stalą, który dla grudziądzan jest spotkaniem o życie. Najnowsze doniesienia są już jednak bardziej optymistyczne. Wszystko wskazuje na to, że trzykrotny mistrz świata wsiądzie w niedzielę na motocykl.

Nicki Pedersen swój wpis ze szpitala oznaczył hashtagiem #ShitPreparedTor (dosłownie #Gó***aniePrzygotowanyTor). Duńczykowi rację przyznało wielu kibiców, którzy oglądali zawody. Głos w tej sprawie zabrał także klub z Gniezna.

- Tor przygotowany przez nasz klub przed zawodami był w stanie idealnym i odpowiadał temu z meczu z Ostrowem. Trening przed zawodami pokazał, że będzie świetne ściganie. Jednakże po treningu dalsze jego przygotowanie do czasu zawodów zostało przejęte przez osoby odpowiedzialne za cykl. Niestety robiono kosmetykę toru wbrew naszym wskazówkom. Także nie zawsze przygotowanie toru leży w gestii samego organizatora - napisał na Facebooku Piotr Mikołajczak, dyrektor i członek zarządu gnieźnieńskiego klubu.

Jan Konikiewicz z firmy One Sport w odpowiedzi na zarzuty zapewnił, że promotorowi cyklu TAURON SEC zależało na przygotowanie toru, który umożliwi widowiskowe i przede wszystkim bezpieczne ściganie.

- Za przygotowanie toru odpowiada Race Director, mianowany przez FIM Europe. Promotor jest promotorem, nie przygotowujemy torów. Uważam jednak, że nawierzchnia była wymagająca, ale czy niebezpieczna? Tak bym jej nie określił i tak samo twierdziło wielu zawodników, z którymi na ten temat rozmawiałem. Głosy w parku maszyn były podzielone, choć zachwytów nie było. Momentami było groźnie, ale przerzucanie się winą po fakcie nic już nie pomoże. Trzeba wyciągnąć wnioski, bo każdy przypadek jest inny, a zasadna krytyka nikogo nie boli. Na pewno można było to zrobić lepiej - podsumował Konikiewicz.

Zobacz także:
Rusiecki odsłania kulisy transferu Brady'ego Kurtza
Ścigał się z gwiazdami, teraz musi się prosić o pomoc i pieniądze

ZOBACZ WIDEO Leigh Adams mu pomógł. Dzięki niemu junior Fogo Unii Leszno wie więcej

Źródło artykułu: