Zawrzało po ostatnim meczu pomiędzy MrGarden GKM-em Grudziądz a Moje Bermudy Stalą Gorzów. Kibice w całej Polsce obserwowali nieudolną pracę sędziego, przeciągające się prace na torze i przerwanie zawodów po dziewiątym biegu. Oberwało się również dziennikarzom Canal+, którzy relacjonowali na żywo spotkanie z Grudziądza.
- Chciałbym z tego miejsca odnieść się jeszcze do skandalicznego komentarza redaktora Michała Łopacińskiego, który ubliżył nie tylko klubowi, ale także wszystkim mieszkańcom naszego miasta. Uważam, że taki poziom komentarza jest niedopuszczalny i na pewno tak nie zostawimy tej sprawy. Nie pozwolimy na niesłuszne szkalowanie imienia naszego klubu oraz naszych kibiców - powiedział prezes GKM-u, Marcin Murawski.
A co na to telewizja? Jeden z komentujących mecz - Wojciech Dankiewicz - mówi nam, że krytyka wymierzona w dziennikarzy jest niezasadna. - Każdy po fakcie, gdy ma się większą wiedzę, jest mądry. My w telewizji komentując zawody na żywo, oceniamy to co się dzieje, często nie posiadając pełnej wiedzy. Łatwo jest dyskutować po fakcie i wytykać błędy - mówi.
ZOBACZ WIDEO Chomski: Gundersen trenerem Stali? To szukanie sensacji
- Krytykuje się teraz telewizję za słowa o ciągnikach. Za dużo w żużlu spędziłem lat, aby nie wiedzieć, że naprawiając tor, najpierw trzeba wjechać lżejszym ciągnikiem. Nie może to być ciągnik, który ma większy protektor, bo to wszystko pozrywa. Nam natomiast chodziło o to, że problemy były również z pierwszym łukiem. Porobiły się tam fale, a kłopoty miał na przykład młody Jasiński. Widzieliśmy, jak zawodnicy podskakiwali. Sugerowaliśmy, że należało w tym czasie popracować jeszcze nad tym pierwszym łukiem. Nie śmialiśmy się, że nie ma ciągników. Chyba niektórzy nie wiedzą, jaka była nasza intencja. W regulaminie żużlowym jest zapis, że każdą przerwę wykorzystuje się na kosmetykę toru, a nie mam wątpliwości, że pierwszy łuk też tego wymagał.
Afera z Grudziądza to bodaj pierwszy tak głośny przypadek krytyki działaczy klubowych wymierzonej w dziennikarzy telewizyjnych. Ich zdaniem słowa prezesa Murawskiego są niesprawiedliwe. - To takie polskie piekiełko, żeby opluć drugą stronę. Potrzebne jest w tej sytuacji zrozumienie. Taka rola dziennikarza, że komentując mecz na żywo często nie wie dokładnie, co zarządził sędzia i jakie są decyzje.
- Wielu moich kolegów teraz dobrze wszystko przemyśli, zanim coś powie. Zastanówmy się jednak, czy na tym polega dziennikarstwo i przekaz na żywo, który jest bardzo dynamiczny. Mówi się to, co się widzi i myśli. Takie kneblowanie ust nie jest na pewno dobre. To tak, jak w normalnej pracy jakiś szef neguje wszystkie pomysły swoich pracowników, bo myśli, że ma monopol na wiedzę. Później taki pracownik siedzi cicho, bo boi się, że zostanie potępiony przez swojego pryncypała. Tak nie można.
Wojciech Dankiewicz na sam koniec wystosował pewien apel. Sugeruje, aby decyzje sędziego w przyszłości były bardziej transparentne dla opinii publicznej. W ten sposób można by uniknąć sytuacji, jak ta z niedzielnego meczu.
- Powtórzę jeszcze raz, że my nie mieliśmy pełnej wiedzy na temat decyzji sędziego. Na przyszłość może lepiej byłoby, aby pewne informacje były przekazywane widzom, aby później uniknąć niedomówień. Mamy przecież reportera w parku maszyn. Współczuję Michałowi Łopacińskiemu, który przyjął wszystko na klatę. Staramy się pracować rzetelnie, ale nigdy wszystkich nie zadowolimy - zakończył.
CZYTAJ WIĘCEJ: Żużel. Fogo Unia - RM Solar Falubaz: Goście już witali się z gąską. "Byki" sprowadziły ich na ziemię [RELACJA]
CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Marek Grzyb napisał list do prezesa PGE Ekstraligi. Chce okrągłego stołu!