Żużel. Łukasz Kuczera. Szpila tygodnia: Jak budować atmosferę. W Gorzowie robią to lepiej niż w Rybniku [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / ROW - Stal. Iversen na pierwszym planie.
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / ROW - Stal. Iversen na pierwszym planie.

Działacze Moje Bermudy Stali Gorzów wiedzieli, że nie mają większych szans w Lesznie, więc nie powołali na mecz Jacka Holdera. Nie było też rezerw taktycznych. Przykład z gorzowian i budowania atmosfery w zespole mogliby wziąć w Rybniku.

- Budujemy atmosferę - mówił Stanisław Chomski przed meczem Fogo Unii Leszno z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Trener gorzowskiej ekipy nie tylko nie zabrał do Wielkopolski "gościa" w postaci Jacka Holdera, ale też nie stosował rezerw taktycznych. Zawodzący od początku sezonu zawodnicy dostali komplet biegów, Chomski dokonał w Lesznie przeglądu wojsk.

Decyzji Chomskiego trudno się dziwić, bo skoro gorzowianie przegrali pierwszy mecz, to nie mieli nawet co marzyć o punkcie bonusowym. Moje Bermudy Stal musiała zweryfikować przedsezonowe plany i już wie, że czekać ją będzie ostra walka o utrzymanie w PGE Ekstralidze. Aby to było możliwe, punkty trzeba zdobywać głównie na własnym torze.

Gorzowianie muszą zbudować pewność siebie u takich zawodników jak Krzysztof Kasprzak, Niels Kristian Iversen czy Szymon Woźniak. Nie zrobią tego, jeśli każdy z nich będzie odstawiany po ledwie jednym wyścigu. Zwłaszcza że żyjemy w dziwnych czasach i koronawirus sprawił, że żużlowcy nie mają okazji do jazdy w innych rozgrywkach.

ZOBACZ WIDEO Dyrektor Stali mówi o pracach na stadionie po pożarze rozdzielni

To, co robi trener Chomski powinni przeanalizować w Rybniku. To właśnie PGG ROW jest głównym rywalem gorzowian w walce o utrzymanie w najlepszej lidze świata. I mamy tam zupełnie inną strategię prowadzenia drużyny niż w Gorzowie.

W Rybniku ciągle mamy "gościa" w postaci Adriana Miedzińskiego, mamy roszady niemal co mecz, odstawianie jednego zawodnika kosztem drugiego, a na dokładkę spotkania "Rekinów" są taktyczną zagwozdką. Trener Lech Kędziora i prezes Krzysztof Mrozek kombinują co rusz za kogo wstawić Roberta Lamberta, który pod numerem 8/16 czeka na swoje szanse.

Efekt jest taki, że choć PGG ROW ma na swoim koncie osiem meczów, to nadal nie wiemy jaki jest optymalny skład rybniczan. Pierwszy do definitywnego skreślenia wydaje się być Troy Batchelor, który z drugiej strony dostał niewiele szans. Rzadko prezentuje się też Siergiej Łogaczow, a przecież jeszcze w sierpniu na tor chce wrócić kontuzjowany Andrzej Lebiediew. Aż prosiło się, by w którymś meczu wyjazdowym PGG ROW wstawił Lamberta do podstawowego składu, pojechał mecz bez rezerw taktycznych i dokonał przeglądu wojsk.

Teraz już na to jest za późno, bo rybniczan czekają wkrótce dwa najważniejsze mecze sezonu - najpierw pojedynek na własnym torze z MrGarden GKM-em Grudziądz, a potem wyjazd do Gorzowa. Jeśli w nich "Rekiny" znów nie zdobędą punktów, a eksperymenty duetu Kędziora i Mrozek nie dadzą efektów, to zostanie się szykować do sezonu 2021 na I-ligowym froncie. Najpewniej już bez Kędziory w klubie, ale za to z wiecznie trwającym prezesem Mrozkiem.

Łukasz Kuczera

Czytaj także:
Prezes Włókniarza o przełamaniu Holty i problemach Doyle’a
Sprawcy kradzieży ujęci. Odnalazła się historyczna szarfa Polonii

Źródło artykułu: