Żużel. Hit w pigułce. Helikopter uskrzydlił Spartę i Holdera. Falubaz utrudnił sobie życie

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Sparta - Włókniarz. Chris Holder.
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Sparta - Włókniarz. Chris Holder.

Betard Sparta Wrocław w play-offach, a RM Solar Falubaz Zielona Góra na przedwczesnych wakacjach? Tak to może się skończyć. Wystarczył jeden nieplanowany wynik w PGE Ekstralidze, aby wszelkie dywagacje na temat strefy medalowej straciły sens.

KOMENTARZ. Trudno było znaleźć argumenty przemawiające za zwycięstwem Betard Sparty Wrocław w Zielonej Górze. Gospodarze, pomijając wpadkę z początku sezonu przeciwko Eltrox Włókniarzowi Częstochowa, zrobili z własnej nawierzchni atut. - Tor stał się dla nas punktem odniesienia - mówił jeszcze przed meczem trener Piotr Żyto.

Za to wrocławianie mieli swoje problemy. Kiepsko punktujących Maksyma Drabika i Maxa Fricke, nawet Tai Woffinden zdawał się zatracać swój błysk i dobre biegi przeplatał słabszymi. Jednak w niedzielę zobaczyliśmy w Zielonej Górze zupełnie inną Betard Spartę. Zaryzykuję nawet tezę, że taką, jakiej nie widzieliśmy przez cały sezon 2020.

Być może to wysłanie helikoptera po Chrisa Holdera tak uskrzydliło zespół Dariusza Śledzia? Bo nawet Australijczyk jechał w niedzielę jak natchniony. W szeregach gości widać było determinację i jazdę parą. Aż przyjemnie się patrzyło, gdy Maciej Janowski holował kolegów do mety. To samo robił też zresztą Tai Woffinden.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Drabik zapadł się pod ziemię. Tak mu doradzono

Zwycięstwo wrocławian to problem dla RM Solar Falubazu Zielona Góra. Biorąc pod uwagę terminarz tej ekipy i trudne spotkania w harmonogramie, ekipy Piotra Żyty może zabraknąć w play-offach. To scenariusz, o którym jeszcze kilka dni temu nikt by nie pomyślał. Zwłaszcza po tym jak zielonogórzanie wywozili zwycięstwo z Częstochowy.

BOHATER. Maciej Janowski. Przez cztery wyścigi był poza zasięgiem rywali. Nawet gdy przyszło mu przegrać start, to od razu nadrabiał prędkością i z łatwością mijał gospodarzy. Krytycy Janowskiego mogą powiedzieć, że znowu nie poradził sobie w decydującej gonitwie i przegrał 1:5 ostatni wyścig, ale nie decydował on już o losach spotkania. Na całe szczęście dla Betard Sparty.

KONTROWERSJA. Nie popisali się wrocławianie w gonitwie numer dwanaście, gdy chyba wyszła nieznajomość regulaminu. Na tor wyjechał bowiem Przemysław Liszka, który już raz zastępował Michała Curzytka. Wrocławianin nie mógł zatem jechać po raz drugi. Błąd ten nie miał wielkich konsekwencji dla losów spotkania, ale na pewno szkoda młodych chłopaków, bo przez głupi błąd sztabu szkoleniowego jeden z nich stracił szansę do przetarcia się z najlepszymi zawodnikami świata.

AKCJA MECZU. Helikopter po Holdera. Wprawdzie w niedzielny meczu mieliśmy parę ciekawych manewrów na torze, ale jednak najwięcej mówiło się i ciągle mówi o wysłaniu śmigłowca po Chrisa Holdera. Można się pokusić o stwierdzenie, że Betard Sparta jest jak Nicki Pedersen. Ma swoich sympatyków, ma swoich krytyków, ale zdecydowanie ubarwia nam PGE Ekstraligę.

CYTAT. - Chciałem jak najszybciej znaleźć się na ziemi - powiedział Chris Holder o swoim locie z Torunia do Zielonej Góry. Australijczyk chyba nie został fanem helikopterów, bo jak przyznał, przez całe zamieszanie nawet nie zdążył zjeść obiadu.

LICZBA. 2 - tyle łącznie zdobyli w niedzielnym meczu Antonio Lindbaeck i Michael Jepsen Jensen. Z tak słabo jadącą drugą linią nie da się wygrać spotkania, a jeszcze trudniej o sukces w play-offach.

Czytaj także:
Samotność Michała Świącika po porażce
Między Świącikiem a Cieślakiem nadal jest gorąco

Źródło artykułu: