PLUS
Niedzielny lot helikopterem Chrisa Holdera z Torunia do Zielonej Góry. Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że ta akcja miała sens? Około 16.00 Holder zakończył jazdę w meczu swojego eWinner Apatora Toruń, potem szybko wsiadł do podstawionego przez Betard Spartę Wrocław helikoptera, by zdążyć na jej mecz w Zielonej Górze. Tam wystartowano o 19.15. Holder zdobył 8 punktów, dorzucił dwa bonusy, słowem zrobił różnicę. Sparta wygrała wyjazd 49:41 i zdobyła dwa duże punkty oraz bonusa.
Fotoreporter Michał Szmyd skwitował całość na TT stwierdzeniem: Heli-Holder. Sparta nie wydając grosza, lot był prezentem od jednego ze sponsorów, praktycznie zapewniła sobie czwórkę. W perspektywie ma dwa wyjazdy – łatwy (Grudziądz) i bardzo łatwy (Rybnik). Dorzucenie 2 punktów u siebie ze Moje Bermudy Stalą Gorzów też nie jest zadaniem wykraczającym poza możliwości wrocławskiego zespołu.
MINUS
Zamieszanie z torem w Częstochowie, które może zakończyć się walkowerem i bardzo mocno skomplikuje losy walczącego o play-off Eltrox Włókniarza Częstochowa. Oczywiście prezes Michał Świącik miał prawo prowadzić prace torowe na 4 dni przed meczem, ale już wiemy, że popełnił błędy. Do jednego sam się przyznał. Chodzi o dosypanie około 20 ton mączki glinianej. Nie miał na to zgody GKSŻ, więc to była samowolka. Prezes początkowo o tym nie mówił, ale gdy sędzia zebrał próbkę z toru, wtedy ukazało się oświadczenie Włókniarza z potwierdzeniem, że skład nawierzchni uległ zmianie. Niedawno podobną akcję robił Motor Lublin, ale tam mieli zgodę GKSŻ.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bohater kolejki mówi, że prezesom brak odwagi
Wspomnieliśmy o dwóch błędach. O drugim wiemy na podstawie zgromadzonego materiału zdjęciowego. Prezes mówił, że po poniedziałkowych pracach, a przed wtorkową nawałnicą (deszcz 4 mm), tor został delikatnie ubity. Zdaniem ekspertów, którzy widzieli fotografie, nic na to nie wskazuje. Ich zdaniem tor został solidnie zbronowany i pozostawiony w tym stanie. A zbronowany tor plus wielka woda to katastrofa gwarantowana.
Oczywiście nikt w Częstochowie nie zamierzał nikogo oszukać, akcja z torem to nie była kombinacja wymierzona przeciwko Stali przed meczem o 3 punkty. Prezes Świącik chciał wyjść naprzeciwko oczekiwaniom kibiców i ekspertów, którzy narzekali, że na Włókniarzu nie ma widowisk. I dziś znaczna część sympatyków dziękuje działaczowi za podjęcie takiej próby. Nie zmienia to faktu, że start prac torowych był błędem. Głównie z uwagi na fatalne prognozy, ale i też brak aprobaty trenera Marka Cieślaka.
Teraz prezes klubu, ten sam, który miniony tydzień zaczynał od brawurowej akcji i wrzuconego na Facebooka zdjęcia z ciężkim sprzętem w tle, pisze o samotności w obliczu porażki. Na jego profilu start prac torowych jest niechcianym wspomnieniem, jego miejsce zajął link do utworu "Jest taki samotny dom". Robi się smutno, nostalgicznie, kiedy tak słucha się Krzysztofa Cugowskiego i Budki Suflera.
Za chwilę może być jednak bardzo przykro, bo wiele wskazuje na to, że Komisja Orzekająca Ligi ukarze Włókniarza walkowerem. I w klubie muszą się modlić, żeby tylko na tym się skończyło, żeby kary finansowe nie były wielkie. Z rejestru wynika, że za walkower grozi od 50 do 200 tysięcy. Do tego dochodzi odszkodowanie dla rywala, nawet do 300 tysięcy. Jest jeszcze odszkodowanie dla PGE Ekstraligi, do 150 tysięcy. Wreszcie nieregulaminowy tor kosztuje od 20 do 100 tysięcy.
Jakby nie spojrzeć wygląda na to, że Włókniarz z akcją "przywracamy stary częstochowski tor do ścigania" powinien był się wstrzymać i poczekać na bardziej dogodny moment. Ze Stalą trzeba było jechać na tym, co jest. Prezes zrobił inaczej i dziś nie ma ani toru, ani trenera, bo Cieślak złożył dymisję i zapowiedział, że już nie wróci, bo prezes pracując nad torem wszedł w jego kompetencje. Wychodzi na to, że jak się ma trenera, to albo trzeba mu w kwestiach torowych zaufać w 100 procentach, albo zwolnić i poszukać kogoś innego.
Czytaj także:
Cieślak odchodzi z Włókniarza: Mój czas się skończył
Gorąco na linii prezes - trener