Żużel. Karambol na torze w Rybniku. Cud, że nic się nie stało

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Robert Lambert.
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Robert Lambert.

Do fatalnego upadku doszło w trzecim biegu meczu PGE Ekstraligi pomiędzy PGG ROW-em Rybnik a Betard Spartą Wrocław. Na torze leżeli Robert Lambert i Tai Woffinden.

Na wyjściu z pierwszego łuku doszło do upadku Roberta Lamberta i Taia Woffindena. Do karambolu doprowadził jednak Vaclav Milik, który jadąc przy krawężniku wpadł w dziurę i stracił panowanie nad motocyklem, zahaczając przy tym Lamberta, a jadący za nim Woffinden nie miał już czasu na reakcję. Były mistrz świata uderzył głową o tor, a następnie w drewnianą bandę.

Więcej szczęścia miał jadący na samym końcu stawki Daniel Bewley, bo zawodnik Betard Sparty Wrocław zdołał ominąć upadających Lamberta i Woffindena.

Chociaż wypadek wyglądał fatalnie, bo żużlowcy uderzyli o tor w miejscu, gdzie nie ma już dmuchanych band, to doszło do cudu - Lambert szybko wstał i wrócił do parku maszyn o własnych siłach. Dłużej służby zajmowały się Woffindenem, ale ostatecznie i on powrócił do boksu i jest gotów do dalszej jazdy w zawodach.

Sędzia za winnego całego zajścia uznał Milika, którego wykluczył z powtórki trzeciej gonitwy.

Czytaj także:
Grand Prix. Z Pragi do Bydgoszczy?
Miasto nie zostawi Włókniarza

ZOBACZ WIDEO Żużel. Sprawa Drabika to niebezpieczny precedens. Nie powinno to trwać tak długo

Komentarze (0)