Borys Miturski: Muszę podpatrywać Woffindena

Borys Miturski w czwartkowej rundzie Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski, rozegranej na stadionie imienia Alfreda Smoczyka w Lesznie, zdobył dla drużyny z Częstochowy siedem punktów. Po zawodach, jak sam przyznawał, nie był zadowolony nie tylko z tego występu, ale także z poprzednich turniejów czy meczów, w których startował.

Jak 20-letni zawodnik ocenia swój czwartkowy występ? - Były to bardzo kiepskie dla mnie zawody, jak zwykle w tym sezonie, nie ma progresu w wynikach. Nie wiem, co jest tego przyczyną, szukam, coraz bardziej się denerwuję. Jadę spięty, nie jadę na luzie, popełniam głupie błędy. Dwa razy prowadziłem i dwa razy straciłem tę pierwszą pozycję. Muszę szukać dalej, nie mogę zwalać winy na sprzęt, muszę poukładać sobie w głowie - wyjaśnia Borys Miturski.

Co ciekawe, zawodnik ten miał okazję ścigać się na leszczyńskim Smoku po raz drugi w ciągu zaledwie pięciu dni. Analizując po wynikach, można dojść do wniosku, że ten owal zbytnio mu nie leży. Jak jest w rzeczywistości? - Tor jest fajny. W zeszłym roku i dwa lata temu dobrze mi się tutaj jeździło, była forma. Teraz jej nie ma i jest ciężko. Tor jest naprawdę dobry, nie ma na nim dziur, jest szeroki, a co za tym idzie - bezpieczny. Jest na nim możliwość ataku - dodaje Miturski.

Polak ma się od kogo uczyć w zespole Lwów, gdyż niejednokrotnie jeździł w parze z rok młodszym od siebie, robiącym ostatnio furorę na ekstraligowych torach, Taiem Woffindenem. Co do tej pory u Brytyjczyka mógł podpatrzyć? - Tai trafił teraz idealnie ze sprzętem i pokazuje, że potrafi się ścigać. Ma dużo jazdy i to wszystko się przekłada, jest w formie. Mi tego brakuje, na sprzęt nie będę niczego złego mówił. Muszę podpatrywać jego i jego podejście do zawodów - tłumaczy Miturski.

Czy zdaniem zawodnika z miasta pod Jasną Górą, właśnie tam trafi w tym roku jeden z medali rozdawanych za czołowe pozycje w Speedway Ekstralidze? - Na pewno będziemy walczyć o medal. Jeżeli nie dopadnie nas pech, tak jak w zeszłym roku w postaci kontuzji i będziemy jechać w optymalnym składzie, to myślę, że będziemy mieli medale na koniec sezonu - przewiduje Miturski.

Sytuacja częstochowian nie jest zbyt wesoła w rozgrywkach o Młodzieżowe Drużynowe Mistrzostwo Polski, czy w związku z tym awans do finału jest realny? - Nie wiem, czy mamy jeszcze szanse na awans, bo naprawdę znacznie odstajemy od rówieśników. Ten rok nie poszedł po naszej myśli, ale jest dużo młodych chłopaków w Częstochowie, którzy uczą się jeździć. Zdobywają oni doświadczenie w takich turniejach i może w przyszłym roku to zaowocuje - kończy zawodnik Włókniarza.

Źródło artykułu: