Żużel. Brak medalu dla GUKS-u nie martwi. Wrócą silniejsi i do Stali Gorzów dadzą bardzo dobrych juniorów

WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: uczestnicy turnieju Sto okrążeń na 100-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę. Mieczysław Woźniak z prawej
WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: uczestnicy turnieju Sto okrążeń na 100-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę. Mieczysław Woźniak z prawej

Po pogodowych perturbacjach wreszcie udało zakończyć się miniżużlowe rozgrywki w tym roku. GUKS Speedway Wawrów w Drużynowych Mistrzostwach Polski zajął ostatecznie czwarte miejsce. O podsumowanie sezonu i przyszłość zapytaliśmy Mieczysława Woźniaka.

Każdy sportowiec w 2020 roku musiał zmierzyć się z czymś dla siebie nowym. Epidemia koronawirusa wywróciła wszystko do góry nogami i nie ominęło to najmłodszych adeptów sportu żużlowego. - Z powodu pandemii bardzo późno zaczęliśmy treningi, bo dopiero w połowie czerwca. Zawody były odwoływane, nawet dzień wcześniej. To było dziwne. Jak to minie, to może będzie całkiem inaczej. Pandemia zrobiła nam dużo zamieszania w szkoleniu, jeździe i zawodach - stwierdził trener GUKS Speedway Wawrów.

W tym roku spektakularnych sukcesów wawrowska ekipa nie osiągnęła. W skróconym sezonie w Indywidualnych Mistrzostwach Polski najwyżej, bo na szóstym miejscu, uplasował się Kewin Nycz. W "drużynówce" było blisko brązu, ale w ostatniej rundzie we wszystko wmieszała się Stal Toruń, wykorzystując atut własnego toru. GUKS i BTŻ Polonia Bydgoszcz musiały obejść się smakiem.

Najlepszą w Polsce ekipą okazały MKMŻ Rybki Rybnik, a za nimi znalazły się UKS Speedway Rędziny. - Rędziny to taka poskładana drużyna. Epidemia dużo nam pokrzyżowała, ale jakoś z tego wybrnęliśmy. Troszkę nam ten sezon nie wyszedł. Szóste miejsce w Indywidualnych Mistrzostwach Polski to z jednej strony sukces, bo Kewin Nycz to chłopak, który dopiero zdał licencję. Drugi, który też w tym roku zdał licencję i bardzo ładnie jedzie, to Maksymilian Kostera. Z sezonu można być zadowolonym i niezadowolonym. Część zawodników odeszła na duży tor i zostaliśmy z chłopcami, którzy mają po 10-11 lat. Nadejdzie czas i wrócimy z powrotem na wysokie miejsca. To może być już na drugi rok - podsumował Mieczysław Woźniak.

ZOBACZ WIDEO Piotr Pawlicki mówi o powrocie do Grand Prix, kadrze i Marku Cieślaku

Czwarta lokata to duży niedosyt dla szkoleniowca, który jednak pozytywnie patrzy w przyszłość. - Wszyscy nie jechali tak, jak by to było normalne. Pandemia, przeziębienia nam mocno pomieszały. Z drugiej strony na tą młodą drużynę, co jest w tej chwili, to osiągnęli bardzo dobry wynik. Bardzo ładnie jadą, rozwijają się i to kwestia czasu, żebyśmy wrócili na pierwsze miejsce - powiedział były żużlowiec Stali Gorzów.

A skoro o przyszłości mowa, to czy aktualnie jeżdżący w GUKS-ie Wawrów zawodnicy mają szansę zaistnieć w "dużym" żużlu? - To są dobrzy zawodnicy i oni w Wawrowie pojeżdżą jeszcze z cztery lata, nabiorą tych umiejętności. Nikogo bym nie skreślał, bo nie wiadomo, jak zawodnik się rozwinie. Jak przychodzą z Wawrowa to są bardzo dobrzy, ale w Stali nieco opadają z sił. Trenerzy muszą znaleźć tego przyczynę. Przecież Szymon Woźniak, Kacper Woryna i Bartosz Zmarzlik to oni są z minitorów. Trzeba wypuszczać w bój tych zawodników, jak np. Kamil Pytlewski, żeby oni się obywali z zawodami - zauważył Woźniak, jednocześnie twierdząc, że jest zbyt wcześnie, by wskazywać następców Bartosza Zmarzlika. - Nie wolno ich za bardzo wychwalać, bo oni obrastają w piórka, uważają się za wielkiego mistrza i nic z tego nie wychodzi. Lepiej pomału, spokojnie, a jak trzeba, to sprowadzić go na ziemię. Mają słuchać trenerów - dodał.

Gorzowski klub żużlowy od lat zasilany jest narybkiem ze szkółki w Wawrowie. W przyszłym roku o sile młodzieżowej formacji mogą decydować wychowani tam Kamil Pytlewski i Kamil Nowacki. - Karczmarz przechodzi w wiek z seniora. Zostaje Jasiński, który ładnie jedzie, ale nerwowo, jeszcze za mało posmakował Ekstraligi. Został Kamil Pytlewski, Kamil Nowacki, Alan Szczotka i Marcel Studziński. Bardzo dobrze zrobiono, że ich wypożyczono, żeby oni się rozjeżdżali. Stasiu Chomski musi wybrać i zostawić trzech czy czterech, a resztę młodszych zawodników wysłać na I i II ligę, żeby uczyli się jazdy. Oni muszą mieć kontakt z zawodami, bo co innego zawody, a co innego trening - przyznał szkoleniowiec, optujący za konkurencją w zespole.

W Gorzowie raczej nie muszą się martwić o to, czy będzie kim jechać na pozycjach juniorskich w kolejnych latach. W Pucharze Ekstraligi 250cc wyśmienicie radzi sobie Oskar Paluch, a szlify zbiera tam Oliwier Ralcewicz. Pierwszy rok treningów w tej kategorii mają za sobą Denis Andrzejczak i Bartosz Lewandowski, którzy bardzo dobrze radzili sobie na minitorach. W kolejce są już też następni. - Miniżużlowcy w Wawrowie, ci co mają 10 i 11 lat, to tylko ich przypilnować, bo to są naprawdę wartościowi zawodnicy. Stal na pewno dostanie od nas bardzo dobrych juniorów. Szkoliłem niejedną drużynę i na ten temat mogę coś powiedzieć - zapowiedział Mieczysław Woźniak.

Nie wszyscy jednak postanawiają kontynuować swoje kariery w Stali. Jeszcze jeżdżąc na miniżużlu barwy zmienili Krystian Gręda i Dominik Woźniak, przechodząc do Falubazu. Kacper Teska na 250-tkach trenuje natomiast w Lesznie. - Krystian Gręda, jak był w Wawrowie, to lepiej jechał. Woźniak tak samo. To trochę wina rodziców, że się uparli. Nie sam zawodnik o tym decydował. To młodzi zawodnicy, a rodzice szukają lepszych warunków. Odeszli, trudno. Nikt za nimi nie będzie płakał - skwitował trener.

W pandemicznym sezonie ucierpieli nieco ci zdecydowanie najmłodsi, jeżdżący w kategorii 50cc. Im musiały wystarczyć tylko treningi. - W tym roku nie jeździli. Tylko 85-125cc. Nie odbywały się nawet pokazówki, bo wszystko zostało zabronione dla tych najmłodszych. Tylko treningi. Nikt z innych drużyn do nas też nie mógł przyjechać. Jak będzie tak dalej, to oni dużo stracą. Z zawodami czekamy do ostatniej chwili i mogą zostać one odwołane - zdradził szkoleniowiec.

Jakiś czas temu wydawało się, że GUKS Speedway Wawrów może zostać tylko z jednym trenerem, mianowicie Pawłem Parysem, ponieważ Woźniak dostał ofertę z Piły. 68-latek połączył jednak te dwie funkcje i ani myśli zmieniać miejsca pracy również w najbliższych latach. - Nigdzie się nie wybieram. W Pile byłem pół roku, trochę ich podszkoliłem. Oni przy mnie zobaczyli, co to znaczy prawdziwy trening. Do mnie przyjeżdżają Duńczycy, Szwedzi trenować. Po czasie z samej ciekawości przyjeżdżają też zobaczyć, jak to dalej się w Wawrowie rozwija - zakończył sześciokrotny drużynowy mistrz Polski ze Stalą Gorzów.

Zobacz także: Władysław Komarnicki: Bardziej rządził pieniądz niż sport
Zobacz także: Rybki Rybnik Drużynowymi Mistrzami Polski w miniżużlu

Źródło artykułu: