Nie tak wyobrażaliśmy sobie finał rywalizacji w Speedway of Nations. Zawody przeniesione z Manchesteru do Lublina w trybie awaryjnym miały być wielkim wydarzeniem dla lubelskich kibiców. Zamiast zawodów przy pięknej złotej polskiej jesieni, mieliśmy kapryśną, angielską pogodę, która napsuła krwi organizatorom. Włożono wiele pracy, by doprowadzić tor do stanu używalności. Ostatecznie zaliczono SoN po czternastu biegach. Triumfowała reprezentacja Sbornej.
- Bieg z Rosjanami załatwił sprawę. Łaguta minął Woźniaka, co było sporym wyczynem, patrząc na stan nawierzchni. Emil Sajfutdinow zrobił taką akcję, że można było się łapać za głowę z zachwytu. Było kilka ciekawych biegów, ale to nie było to, czego oczekiwali kibice w Lublinie - komentuje finał SoN Jerzy Głogowski, były lubelski żużlowiec.
- Warunki były ciężkie - kontynuuje - Najlepiej było to widać po Lindgrenie. Był ambitny, chciał wygrywać, ale w pewnym momencie sytuacja go przerosła i skończyło się niebezpiecznym upadkiem. Dobrze, że nie wynikły z tego większe problemy zdrowotne.
ZOBACZ WIDEO W Fogo Unii zmienia się formacja młodzieżowa. Piotr Pawlicki mówi o nowych juniorach
Po sytuacji z 15. biegu podjęto decyzję o odwołaniu zawodów. Czy słusznie? - Sędzia i Phil Morris sugerując się tym wypadkiem, nie chcieli dalej ryzykować. Pewnie gdyby nie to, odjechalibyśmy całe zawody. Jak już się zaczęło, to trzeba było to skończyć. Szkoda Polaków, bo mieliśmy jeszcze szanse prześcignąć Rosjan. Został nam przecież bieg z Czechami. Australia też trochę na tym straciła, bo czekały ją łatwiejsze starty. Drugie miejsce w takiej loterii nie jest złe - stwierdza były lider Motoru Lublin.
Czerwona strefa i brak kibiców na trybunach. To wielki zawód dla lubelskiego środowiska żużlowego. Liczono, że Lublin pokaże wszystkie swoje walory jako ośrodka sportowego.
- Dla Lublina organizacja takiej imprezy była wielką sprawą. Nigdy bowiem nie mieliśmy szansy, by oglądać zawody rangi mistrzostw świata. To takie wydarzenie na miarę przyjazdu Hansa Nielsena trzydzieści lat temu. To mogło być takie święto żużla. Lublin od kilku lat pokazuje wysoki poziom organizacji, marketingu. Szkoda, że pogoda to wszystko popsuła. Mam jednak nadzieję, że zostaną docenione starania działaczy, za to jak ratowali tor i w przyszłości w Lublinie zagości impreza tej rangi, ale już w normalnych, wiosennych albo letnich warunkach - kończy Głogowski.
Zobacz także: Komarnicki: Bardziej rządził pieniądz niż sport
Zobacz także: Rosja nie chciała jechać a i tak wygrała