Rosjanie wygrali dwie poprzednie edycje Speedway of Nations we Wrocławiu i Togliatti. Jeszcze kilka tygodni temu Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta deklarowali otwarcie, że nie wiedzą, czy wystartują w tegorocznej edycji SoN. O Rosjan nie dba przecież ani rodzima federacja - tak jak chociażby o Polaków - a na dodatek mieli problem z wystawieniem obowiązkowego juniora.
Na próbę toru przed sobotnim finałem Rosjanie desygnowali juniora Jewgienija Sajdullina. - Nie chcieliśmy jechać w takich warunkach. Dziś byłem menedżerem i zawodnikiem. Ostatecznie jednak pojechaliśmy i jestem ogromnie szczęśliwy, że wygraliśmy - mówił w rozmowie z Łukaszem Benzem na antenie Canal+Premium Emil Sajfutdinow.
Rosjanie jechali bez menedżera Tomasza Suskiewicza, który przebywa na kwarantannie. W podwójnej roli wystąpił zatem Emil Sajfutdinow, który okazał się bohaterem Rosjan. Akcja z wyścigu z Australią dała Sbornej trzecie z rzędu złoto. Gdyby tam w ekstremalnej wręcz sytuacji zamknął gaz, Jason Doyle wyprzedziłby go i to nie Rosjanie świętowaliby kolejny raz triumf w Speedway of Nations.
Szkoda, że ten finał został przerwany w takich okolicznościach. Pierwotnie był plan by odjechać 44 wyścigi, w tym baraż i finał. Ostatecznie mistrzowskie zmagania przerwano po 14. Trudno odnieść wrażenie, że SoN odjechano na siłę, byle tylko zaliczyć go w historii. Wyniki przechodzą do annałów, a okolicznościach za parę lat pewnie niewielu będzie pamiętało. Rosjanie nie chcieli jechać, ale teraz pewnie nie żałują, że ostatecznie trzymali gaz i wyjechali na błotnisty tor w Lublinie.
Zobacz także: We Francji zakończyli sezon ligowy
Zobacz także: Polska najlepsza w Terenzano
ZOBACZ WIDEO Żużel. Dobrucki chciał, żeby przepis U24 dotyczył tylko Polaków. Tłumaczy, dlaczego dołączono obcokrajowców