W minionym sezonie oczekiwań Zdunek Wybrzeża Gdańsk nie spełnili Kacper Gomólski i Robert Chmiel, którzy zaliczyli spory zjazd formy w porównaniu do poprzednich rozgrywek. Jak podkreślił nowy menedżer Eryk Jóźwiak, uzgodnienie warunków z Krystianem Pieszczkiem i Rasmusem Jensenem było bardzo ważne w kontekście wysłania w Polskę sygnału, że w gdańskim klubie jest na tyle dobrze, że liderzy chcą zostawać na kolejny sezon po jednej rozmowie.
Nad morzem pion sportowy chciał to wykorzystać i życzył sobie powrotu Oskara Fajfera. Wychowanek Startu Gniezno, który do dziś jest bardzo dobrze wspominany przez gdańskich kibiców, po odejściu z Wybrzeża jest liderem macierzystego klubu. Fajfer to nadal młody zawodnik, który rokrocznie czyni spore postępy, więc byłaby to umowa obarczona małym ryzykiem niepowodzenia.
Gdańszczanie sondowali możliwość transferu, jednak zawodnik szybko wybrał pozostanie w domu i zaakceptował ofertę gnieźnieńskiego klubu. Dużą rolę poza bliskością do domu i przywiązaniem do Startu mieli też indywidualni sponsorzy z Gniezna, którzy są z tym zawodnikiem na dobre i na złe.
Decyzja Fajfera jest pewnego rodzaju znakiem dzisiejszych czasów w polskim żużlu. W większości klubów zapanowała stabilność, skończyły się czasy wielkich problemów finansowych w poszczególnych ośrodkach co sprawia, że bardzo trudno jest namówić zawodnika na zmianę otoczenia. Drugim przykładem obok Fajfera jest Norberta Kościucha, który w tym oknie transferowym dziękował potencjalnym przyszłym klubom jeszcze zanim zdążyły złożyć ofertę.
Mimo wszystko na rynku transferowym zostało jeszcze kilku Polaków, jednak działacze Zdunek Wybrzeża muszą użyć poważnych argumentów, by wzmocnić tę formację. Stabilność finansowa to już zdecydowanie za mało, by być zwycięzcą w rozmowach transferowych.
Czytaj także:
Trwa plebiscyt na żużlowca roku
Ślączka ma ofertę z PGE Ekstraligi
ZOBACZ WIDEO Żużel. Prezes Falubazu odsłania kulisy rozmów z Martinem Vaculikiem