- Byłem dość zaskoczony. Nigdy tak naprawdę nikt nie odmówił mi możliwości ścigania się dla swojego kraju - mówił Mark Lemon, komentując absencję Jacka Holdera w Speedway of Nations (więcej TUTAJ).
Młodszy z braci Holderów początkowo nie komentował swojej decyzji o rezygnacji ze startu w drużynie narodowej. W końcu jednak przemówił, odsłaniając kulisy takiego ruchu.
- To była moja decyzja. Nie chciałem tego robić, ale chciałem wrócić do domu, a to nie jest tak łatwe, jak rezerwacja lotu. Chciałem wrócić do mojej rodziny i dziewczyny, a odwołali mi cztery połączenia - tłumaczy Holder dla speedwaygp.com.
Opisuje, że jeszcze przed powołaniem do reprezentacji Australii zarezerwował kilka lotów do domu, skorzystał z kilku biur podróży. Mówi, że był potwornie zdeterminowany, by w końcu zobaczyć rodzinę.
- Każda rezerwacja kosztowała mnie 2 tys. funtów. Wszystkie loty zostały anulowane, a zwrot pieniędzy może potrwać nawet do sześciu miesięcy. To bolesne, ale mam nadzieję, że odzyskam pieniądze - przyznaje Jack Holder.
- Nie było mnie w domu od marca. Kilku innych zawodników z różnych krajów też zostało w Polsce, też tęskniło za swoimi rodzinami, ale mogli polecieć do domu w dwie godziny i zobaczyć swoich najbliższych. My, Australijczycy, byliśmy na drugim końcu świata. To dla nas trudne. W końcu zdałem sobie sprawę, że zrobię wszystko, by wrócić do domu - mówi Holder.
Zobacz też: Żużel. Stal Gorzów w sezonie 2020. Drużyna bliska spadku została wicemistrzem
Zobacz też: Woryna potwierdził zmianę zespołu
ZOBACZ WIDEO Prezes PZM tłumaczy, skąd wziął się przepis o zawodniku U24 i dokąd ma zaprowadzić polski żużel