Żużel. Miliony dla klubów z tarczy antykryzysowej. Ekspert ostrzega: Drugi raz tych pieniędzy nie będzie

WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: mecz Fogo Unia - RM Solar Falubaz
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: mecz Fogo Unia - RM Solar Falubaz

- Dobrze, że kluby i Ekstraliga Żużlowa skorzystały z tarczy antykryzysowej, ale wszyscy powinni pamiętać, że drugi raz tych pieniędzy nie będzie - mówi ekspert żużlowy, Jacek Gajewski, który przestrzega przed finansowym szaleństwem.

W czasie pandemii rząd stworzył programy wsparcia dla firm i pracowników. Polski Fundusz Rozwoju uruchomił Tarczę Finansową PFR skierowaną do około 670 tysięcy polskich przedsiębiorstw o wartości 100 miliardów złotych. Wsparcie miało poprawić płynność finansową firm, ochronić miejsca pracy, czy zrekompensować szkody poniesione w wyniku pandemii. Z tarczy skorzystały m.in. kluby z PGE Ekstraligi, ale również niższych lig. - Dobrze, że kluby wystąpiły o te pieniądze. Miały do tego jak najbardziej prawo. Pomogło im to przetrwać trudny sezon 2020 - podkreśla Jacek Gajewski, były menedżer, a obecnie żużlowy ekspert i radny sejmiku wojewódzkiego.

- Wiele klubów, w tym spółka Ekstraliga Żużlowa, skorzystały z tarczy antykryzysowej. To nie jest przecież tajemnicą. Te dane są ogólnodostępne w internecie. Często były to naprawdę spore kwoty od 800 tysięcy złotych do nawet powyżej 1 miliona. Ekstraliga Żużlowa otrzymała nawet ponad 2 miliony złotych z tarczy antykryzysowej - wylicza Jacek Gajewski.

Sprawdzamy te liczby w Systemie Udostępniania Danych o Pomocy Publicznej prowadzonej przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Z tarczy Polskiego Funduszu Rozwoju spółka Ekstraliga Żużlowa, zarządzająca rozgrywkami PGE Ekstraligi otrzymała 2 111 166 złotych. Spośród klubów najwyższe wsparcie trafiło do Unii Leszno, która uzyskała 1 011 441 złotych. Włókniarz Częstochowa otrzymał 862 604 zł, a Stal Gorzów 743 876 zł.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gol-marzenie w Katarze. Cudowna przewrotka na wagę wygranej

Spore wsparcie popłynęło również do Klubu Sportowego Toruń, startującego w eWinner 1. Lidze w wysokości 865 344,03 zł. ROW Rybnik z PFR otrzymał 72 tysiące złotych, a łącznie z lokalnym wsparciem była to kwota 94 678,34 zł. Z lokalnej pomocy korzystał także GKM Grudziądz w kwocie 76 885,70 zł. Każda kwota wsparcia pomogła przetrwać trudny, pandemiczny sezon 2020.

- Mam nadzieję, że ludzie w klubach i Ekstralidze Żużlowej śledzą to, co się dzieje, bo zapowiedzi rządu są jasne. Drugi raz tych pieniędzy nie będzie. Przed następnym sezonem nie będzie można liczyć na spory zastrzyk finansowy jak to miało miejsce w maju czy czerwcu tego roku. Powinni sobie z tego wszyscy zdać sprawę. Nie ukrywam, że ze zdziwieniem obserwowałem ruchy na rynku transferowym i fakt, że rozmowy poszły tak sprawnie. Tak jakby w ogóle nie było pandemii - zauważa Jacek Gajewski.

Nasz rozmówca jest mocno zaskoczony, że tak szybko kwoty kontraktowe wróciły do niedawnych stawek. - Patrzę, słucham i obserwuję to, co się dzieje w kwestii kontraktów. Czytałem wypowiedź Krzysztofa Cegielskiego, który mówił, że nie widzi możliwości, żeby na wiosnę było takie ścinanie kontraktów, jak to miało miejsce w tym roku. Z drugiej strony słyszę, że kontrakty w bardzo dużej mierze wracają do kwot sprzed pandemii. Trochę mam wątpliwości, czy uda się je zrealizować, zważywszy na to, co się dzieje wokół nas - uważa Gajewski.

Znaków zapytania przed nowym sezonem jest bardzo dużo. - Nie wiadomo, co będzie z kibicami na stadionach w przyszłym roku. Sponsorzy mogą bardziej odczuć drugą falę pandemii niż to miało miejsce na wiosnę. Samorządy, czyli jedno z podstawowych źródeł finansowania większości klubów, głównie ekstraligowych, też mają problemy. Takich pieniędzy z tego źródła już nie będzie. Kluby powinny to zrozumieć. Od 2010 roku działam w samorządzie. Jestem radnym sejmiku wojewódzkiego i widzę, jakie są kłopoty. Finansowanie obszarów związanych ze sportem, kulturą i inną aktywnością ludzką w sferze rozrywki będzie mocno ograniczone. Samorządów nie będzie stać na kwoty dotacji rzędu dwóch, trzech milionów złotych, czy nawet wyższych, bo o takich słyszało się do tej pory. Kluby sportowe, w tym żużlowe mocno czerpały z tych pieniędzy - zaznacza były menedżer, a obecnie samorządowiec.

1 listopada rusza okres transferowy. Większość kart jest już rozdana. Przed najbliższe dwa tygodnie kluby będą oficjalnie podpisywały kontrakty z żużlowcami. Oby mogły w przyszłym roku je zrealizować. Chwała tym, które potrafiły skorzystać z tarczy antykryzysowej. Sezon 2020 był trudny. Przyszły może być jeszcze cięższy, a tak jak podkreśla Jacek Gajewski, nic nie wskazuje na to, by drugi raz pojawiła się możliwość tak szerokiego wsparcia ze środków publicznych jak w tym roku.

Zobacz także: Stal podgrzewa atmosferę w sprawie transferu
Zobacz także: Jakub Miśkowiak zostaje we Włókniarzu Częstochowa

Źródło artykułu: