[b][tag=62126]
Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Od początku chciał pan wrócić do Torunia, czy tak wyszło, bo zabrakło miejsca w Eltrox Włókniarzu?[/b]
Paweł Przedpełski, zawodnik eWinner Apatora Toruń: To nie tak, że we Włókniarzu zabrakło miejsca. Klub rozmawiał ze mną jako pierwszym. Poza Toruniem i Częstochową były zresztą inne opcje, ale tak naprawdę rozważałem tylko te dwa kierunki. Apator awansował, ja jestem stąd, więc szybko osiągnęliśmy porozumienie i wracam.
Toruń jest mi bardzo blisko i zawsze to podkreślałem. Jeździłem we Włókniarzu, ale przez cały czas tutaj mieszkałem. Doskonale pamiętam, gdzie zaczęła się moja żużlowa przygoda. Tego nie da się wyprzeć i ja nigdy tego nie zrobię. Na Częstochowę też nie dam jednak złego słowa powiedzieć, bo te dwa lata były dla mnie bardzo dobre. Współpraca z klubem i trenerem była naprawdę świetna.
Apator wraca do PGE Ekstraligi. Kibice liczą na dobry sezon i wiążą z panem duże nadzieje. Niektórzy mówią, że z tego powodu wychowankowi trudniej jeździ się w domu. Były obawy?
Powiem szczerze, że jazda poza macierzystym klubem daje dość duży komfort. W Częstochowie byłem traktowany jak w rodzinie, ale po meczu wyjeżdżałem i jechałem do Torunia. To na pewno mi pomagało. Z drugiej strony nie mam większych obaw w związku z powrotem do domu. Jestem już o dwa lata starszy. Wcześniej były pewne perturbacje w Toruniu, ale człowiek uczy się na błędach. Myślę, że jestem mądrzejszy w niektórych tematach. Doświadczenia z Włókniarza na pewno pomogły mi w rozwoju.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Uważam, że wracam jako trochę inny zawodnik, z innym myśleniem. A jeśli chodzi o oczekiwania i reakcje kibiców, to w każdym klubie jest podobnie. Ludzie są podzieleni na tych, którzy czują żużel i podchodzą do tematu normalnie. Jest też druga grupa, której wiecznie wszystko nie pasuje. Im się nie dogodzi. Tak wygląda cały świat. Trzeba się z tym mierzyć i myślę, że otoczenie nie robi chyba aż takiej różnicy. Poza tym po to współpracujemy z psychologami i trenujemy pod względem mentalnym, żeby sobie z tym radzić.
Jakie były reakcje kibiców na pana powrót?
Dostałem sporo wiadomości. Wielu kibiców napisało, że się cieszy. To na pewno dało mi dodatkowego kopa. Dziękuję jednak także fanom z Częstochowy, bo wielu z nich życzyło mi powodzenia. Nastawienie jest zatem bojowe. Teraz chcę zrobić wszystko, żeby się jak najlepiej przygotować. Na razie plany nieco krzyżują zamknięte siłownie, ale jakoś sobie z tym poradzę. Będę miał miejsce na treningi. Poza tym mam swój tor crossowy pod domem, więc mogę jeździć. Jeśli chodzi o sprzęt, to nie planuję zmian i zostaję przy tym, co mam.
Działacze Apatora rozważają, żeby w klubie było trzech polskich seniorów. To oznacza walkę o skład. Czy dla pana to problem? Takie były ustalenia na etapie negocjowania kontraktu?
Mieliśmy rozmowy z działaczami, ale ja nie mam wpływu na to, jak jest ostatecznie zbudowany skład. Od tego jest trener i właściciel. To ich trzeba pytać o te sprawy. Ja nie mam ochoty zaprzątać sobie tym głowy. Zamierzam przygotować się jak najlepiej do sezonu.
O co pojedzie pana zdaniem ta drużyna? Tylko o utrzymanie czy jest szansa na coś więcej?
A dlaczego tylko o utrzymanie?
Niektórzy eksperci mówią, że w tym składzie będzie trudno o coś więcej.
Większość z tych ekspertów nigdy w życiu nie siedziała na motocyklu. To zresztą największy problem w polskim żużlu. Moim zdaniem skład jest fajny, bo młody. Do drużyny została wpuszczona też świeża krew, a wszyscy mają ze sobą dobry kontakt. Myślę, że ta atmosfera pomoże w zrobieniu wyniku. Na pewno nie zabraknie nam chęci. Myślę, że ambicją i pazurem osiągniemy dobry wynik.
Jak odnalazł się pan w pandemicznym sezonie? Co było najtrudniejsze?
Na początku pamiętanie o tym, żeby założyć maseczkę od razu po zdjęciu kasku. Później się przyzwyczaiłem. Poza tym doskwierał mi brak kibiców na trybunach. Jeździ mi się zdecydowanie lepiej, kiedy wokół czuć reakcje ludzi. Problemem była też sytuacja z ligami zagranicznymi. Lubię pojechać do Szwecji. Tego mi brakowało. Załapałem się tylko na dwa mecze w play-off. Chciałbym, żebyśmy wrócili do normy i mogli jeździć więcej. Pewnie tak samo mają zawodnicy, którzy rywalizują w Grand Prix i SEC. Dla nich też lepszy byłby normalny kalendarz. Nic na to jednak nie poradzimy. Trzeba się przemęczyć.
Od przyszłego roku poza Polską będzie mógł pan pojechać tylko w jednej lidze, a z czasem być może będzie trzeba ograniczyć się tylko do startów w PGE Ekstralidze.
Na pewno bym się pod tym nie podpisał, bo jazda w lidze szwedzkiej była dla mnie zawsze bardzo ważna. Po kilku sezonach wiem, czego potrzebuję. Terminarz Szwecja - Polska bardzo mi odpowiadał. Zobaczymy, co będzie. Nie chcę wybiegać w przód, bo żyjemy w takich czasach, że wiele rzeczy zmienia się z dnia na dzień.
Zobacz także:
Vaculik: Nie chciałem odchodzić
Łaguta świetny na Olimpijskim