Żużel. Oliver Berntzon o rozstaniu ze Startem, powodach przejścia do Ostrowa i szalonym roku w swoim życiu [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Oliver Berntzon
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Oliver Berntzon

- Podstawową przyczyną zmiany barw klubowych był tor. W Gnieźnie jeździłem gorzej niż na wyjazdach. Ostrowski tor natomiast uwielbiam, a komfortowa jazda na domowym torze to ważna sprawa - mówi Oliver Berntzon, nowy zawodnik Arged Malesa TŻ Ostrovia.

[b]

Maciej Kmiecik, WP SPortoweFakt: Przede wszystkim gratulacje, bo niedawno został pan ojcem. Jak się pan czuje jako świeżo upieczony tata?
[/b]
Oliver Berntzon (żużlowiec Arged Malesa TŻ Ostrovia): Dziękuję, znakomite uczucie. Dwa tygodnie temu zostałem ojcem. Synek przyszedł co prawda na świat osiem tygodni wcześniej niż to było w planie, dlatego musiał dłużej przebywać w szpitalu. W niedzielę lub w poniedziałek najprawdopodobniej opuści szpital i będziemy mogli cieszyć się nim w domu. Dopiero wtedy dowiem się tak naprawdę, co znaczą uroki ojcostwa. Jestem szczęśliwy i nie mogę się już doczekać, gdy dziecko pojawi się w domu.

Dlaczego zdecydował się pan na wybór ostrowskiego klubu?

Przede wszystkim bardzo lubię ostrowski tor. Zawsze, kiedy przyjeżdżałem z moimi drużynami do Ostrowa czułem się na nim komfortowo i notowałem bardzo dobre wyniki.

Czy to prawda, że już w poprzednim sezonie był pan bliski trafienia do Ostrowa?

Tak. Już wówczas rozmawiałem z trenerem Mariuszem Staszewskim, ale niestety nie mogłem zmienić barw klubowych. Wróciliśmy do rozmów teraz i tak o to jestem w Ostrowie.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Dyskusja o Apatorze Toruń. Eksperci oceniają ruchy kadrowe

Co takiego wyjątkowego jest w torze w Ostrowie, że tak bardzo go pan lubi i notuje na nim świetne wyniki?

Jest to duży tor, znakomity do walki z wieloma ścieżkami. Nie potrafię tak dokładnie powiedzieć, dlaczego go lubię. Po prostu mi pasuje. Zawsze, kiedy przyjeżdżałem do Ostrowa, jeździło mi się wybornie i osiągałem tam dobre wyniki.

Pamiętam mecz z początku zeszłego sezonu, kiedy przyjechał pan z drużyną z Gniezna i jako jedyny nawiązał walkę z gospodarzami, notując świetny występ. Pamięta pan tamto spotkanie?

Oczywiście. Zdobyłem wówczas 16 punktów z 34, które uzbierał mój zespół.

W jakiej atmosferze pożegnał się pan z Gnieznem?

W dobrej. Nie mogę powiedzieć złego słowa. Spędziłem w Gnieźnie cztery dobre lata. Kibice mnie lubili, a ja ich też szanowałem i starałem się dawać z siebie wszystko. Kiedy ogłosiłem odejście z Gniezna, wielu fanów było zasmuconych. Starałem się im wyjaśnić powody mojej decyzji. Czułem, że potrzebuję zmiany. Dodatkowo chciałem jeździć na torze, który bardzo lubię.

No właśnie, ponoć nie lubił pan toru w Gnieźnie. Dlaczego?

Nie będę krył, że ten tor mi nie pasował. Próbowałem go polubić, ale nic z tego nie wychodziło. Dziwne jest, kiedy lepsze wyniki notujesz na obcych obiektach niż na swoim domowym. Tor w Gnieźnie jest zupełnie inny niż ten w Ostrowie. Nie mogłem się dopasować do nawierzchni w Gnieźnie, która była często inna. Na treningu inaczej przygotowana, a na zawody inaczej. Nie czułem się na tym torze komfortowo. Zazwyczaj w Gnieźnie zdobywałem mniej punktów niż na wyjazdach. Postanowiłem to zmienić, dlatego wybrałem tor, na którym lubię jeździć.

Ten rok jest dla pana wyjątkowy. Został pan ojcem, a wcześniej awansował do cyklu Grand Prix. Pamiętam pana łzy w Gorican. Co wtedy pan czuł?

Rzeczywiście ten rok jest wyjątkowy, a zapowiadał się bardzo źle. W lutym czy marcu tak naprawdę pandemia zamknęła nas w domach i nie wiedzieliśmy, czy w ogóle będziemy się ścigać w tym roku. Groził nam kompletny brak speedwaya. Mówiło się, że może nie być żadnej ligi, że nie pojedziemy kwalifikacji do Grand Prix. Wszystko było negatywne. Nie spodziewałem się nawet, że pojadę w GP Challenge, a gdzie tu dopiero myśleć o awansie do Grand Prix. Ostatecznie pojechałem w tych zawodach i wywalczyłem awans. Zostałem ojcem, a po drodze jeszcze zaliczyłem epizod w PGE Ekstralidze. To szalony rok dla mnie, ale w pozytywnym sensie.

Przed panem wyzwanie czyli Grand Prix. Jak się do niego pan przygotowuje?

Tak naprawdę w żaden specjalny sposób. Przygotowania przebiegają w podobny sposób, jak w poprzednich sezonach. Nie zmieniam czegoś, co dobrze funkcjonowało do tej pory. Na pewno muszę zatrudnić jeszcze jednego mechanika.

Rozbudowa bazy sprzętowej?

Owszem. Dokupię więcej silników. Potrzebuję na to mieć większy budżet, stąd też szukam kolejnych sponsorów

Szuka pan pieniędzy także wśród kibiców poprzez akcję crowfundingową. Proszę powiedzieć coś więcej o tym pomyśle?

Znam wiele osób prywatnych, które chciałyby być częścią mojego teamu i pomóc mi w ten sposób. Wyszedłem zatem naprzeciw ich zapotrzebowaniu. Osoby prywatne może nie są w stanie przeznaczyć dużych środków pieniężnych, ale członkiem Clubu 93 można zostać już wpłacając 1000 koron szwedzkich, czyli około 400 złotych. Za to otrzymają zestaw gadżetów, a także specjalny newsletter dla moich fanów. Na razie mam 30-35 osób, które wstąpiły do Clubu 93. Mam nadzieję, że z każdym dniem ta liczba będzie rosła.

Być może kibice z Ostrowa też dołączą, kiedy usłyszeli, że jest pan nowym zawodnikiem Arged Malesa TŻ Ostrovia?

Mam nadzieję. Serdecznie zapraszam.

Jakie cele stawia pan sobie przed nowym sezonem?

Chciałbym być najlepszym zawodnikiem ostrowskiej drużyny, a także mojego szwedzkiego zespołu. Wystartuję tylko w dwóch ligach i oczywiście Grand Prix. Skupiam się na tym, by jechać najlepiej jak tylko potrafię. Zobaczymy, co przyniesie czas.

Jak się pan odnajduje w tej trudnej pandemicznej sytuacji, gdzie świat, który dotąd znaliśmy stanął praktycznie na głowie?

To ciężki rok dla nas wszystkich. Na początku mieliśmy duże restrykcje związane z podróżowaniem. Żeby ścigać się na żużlu, musiałem zostawić najbliższych i przenieść się do Polski. Od czerwca do września było bardzo ciężko, bo żyłem z dala od rodziny. Na dodatek zarabialiśmy mniej pieniędzy za punkty, bo wszyscy odczuwali gospodarcze skutki lockdownu. Trudne czasy dla wszystkich. Trzeba było się jak najlepiej w tej rzeczywistości odnaleźć.

Myśli pan, że w przyszłym roku życie wróci do normalności?

Mam nadzieję. Może od razu wszystko nie wróci do czasów sprzed pandemii, ale wierzę, że będziemy mieli chociaż część tej normalności. Liczę, że skończą się restrykcje związane z podróżowaniem. Wierzę, że kibice wrócą na stadiony.

Zobacz także: Tomasz Gapiński nadal w TŻ Ostrovia
Zobacz także: Chris Harris zamiast jeździć, zmieniał pieluchy

Źródło artykułu: