Jeszcze kilka tygodni temu Krzysztof Mrozek zapowiadał, że celem ROW-u Rybnik będzie szybki awans do PGE Ekstraligi. Dla kibiców z Górnego Śląska te słowa były niczym deja vu. Już w sezonie 2018 "Rekiny" miały wygrać w cuglach I-ligowe rozgrywki, ale spiłowały sobie zęby na Motorze Lublin. Awansować udało się dopiero rok później.
Teraz o ten awans będzie niezwykle trudno, a Mrozka trudno nazywać królem polowania w eWinner 1. Lidze. Bez wątpienia lepszą pracę wykonał w Gdańsku prezes Tadeusz Zdunek, w Bydgoszczy Jerzy Kanclerz czy nawet w Tarnowie szefujący "Jaskółkom" Łukasz Sady.
Prezes ROW-u chciał wcześnie ogłosić skład, ale znów mamy powtórkę z rozrywki - "Rekiny" będą prezentować żużlowców jako jedni z ostatnich. Grzegorz Zengota jeszcze kilka dni temu był przymierzany do Rybnika, ale prezes Kanclerz przelicytował Mrozka. To samo tyczy się Jakuba Jamroga, który jeszcze wcześniej wybrał Gdańsk.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Jak jeszcze okaże się, że Wiktor Trofimow jr ostatecznie wycofa się ze słowa danego Mrozkowi i podpisze kontrakt w Tarnowie, to trudno będzie dostrzegać jakichkolwiek pozytywów w Rybniku. Rune Holta na I-ligowych torach może być pewniakiem, ale ze względu na swój wiek nie był rozchwytywany przez prezesów. W przypadku braku porozumienia z Trofimowem, szeregi "Rekinów" zasilić może Michał Gruchalski. Zawodnik, który w minionym sezonie miał średnią biegową ledwie 1,447.
Niewiele lepsze wyniki w zeszłych rozgrywkach uzyskiwał Kacper Gomólski, który obok Holty przymierzany jest w tej chwili do roli drugiego krajowego seniora w ROW-ie. Kibice w Rybniku może i mają deja vu, ale z końcówki roku 2019, gdy na Górny Śląsk trafiali zawodnicy niechciani w innych klubach. W takich okolicznościach nie da się zbudować składu dającego pewny awans do PGE Ekstraligi.
Oczywiście, prezes Mrozek miał utrudnione zadanie na rynku transferowym, po tym jak władze Rybnika zapowiedziały, że drastycznie obetną środki na sport. Ostateczne decyzje zapaść mają po 15 listopada. Wszystko wskazuje na to, że jakieś środki dla "Rekinów" się znajdą, ale nie będą to już grube miliony jak w ostatnich latach.
Skoro nawet prezydent Piotr Kuczera, który prywatnie jest wielkim fanem żużla i na stadionie przy ul. Gliwickiej można go było zobaczyć jeszcze przed objęciem urzędu, mówi o kilku trudniejszych latach, to daje jasny obraz sytuacji. Od tylu lat mówiło się, że ROW żyje głównie dzięki miejskim środkom i to się niejako potwierdza.
Parafrazując słynne powiedzenie, miejska kasa na pstrym koniu jeździ. Przed dekadą był okres w Rybniku, gdy rządzący nie przelewali zbyt wielu środków na żużel. To zbiegło się w czasie z upadkiem ówczesnego RKM-u. Później to się zmieniło, co pomogło Mrozkowi odbudować czarny sport na Górnym Śląsku. Powołany przez niego ROW przystąpił do rozgrywek w roku 2013. Za "Rekinami" osiem tłustych sezonów, czas na osiem chudych?
Czytaj także:
Kariera Kasprzaka w Stali Gorzów w pigułce
Paweł Przedpełski brał pod uwagę tylko dwie oferty