Szwecja od samego początku pandemii COVID-19 przyjęła zupełnie inną strategię walki z koronawirusem niż reszta Europy. - Tutaj nie było lockdownu. Życie toczyło się normalnie. Tak było zarówno wiosną, gdy u nas praktycznie wszystko stanęło i tak jest teraz jesienią. Kiedy wróciłem do Szwecji, nic mnie szczególnie nie zaskoczyło. Obostrzenia są wprowadzone, ale nie są one uciążliwe dla normalnego funkcjonowania w życiu codziennym - mówi Adrian Cyfer, polski żużlowiec, który w Szwecji pracuje pomiędzy sezonami.
W pierwszej fali pandemii liczba zachorowań w Szwecji nie szokowała. Pomimo tego, że kraj nie został objęty lockdownem, w kwietniu z reguły liczba stwierdzonych przypadków SARS-CoV-2 sięgała 600-700. W czerwcu liczba ta się podwoiła. Druga fala pandemii jesienią zdecydowanie mocniej dotknęła Szwecję.
30 października dobowy przyrost zachorowań przekroczył 4 tysiące. Ostatnie dni to utrzymanie tej tendencji. Szwedzi nie aktualizują jednak tych statystyk w trakcie weekendów i w poniedziałki. Nie ma też ogólnokrajowych obostrzeń. Pojawiają się regionalne restrykcje, polegające na ograniczaniu kontaktów. - Tam gdzie ja pracuję, czyli w niewielkim miasteczku w okolicach Malmoe, nie odczuwam żadnych obostrzeń. Szkoły pracują normalnie. Podobnie urzędy czy sklepy - wyjaśnia żużlowiec.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
Adrian Cyfer nie kryje, że po tym jak wyjechał z Polski po sezonie, gdzie już wtedy obowiązywał nakaz noszenia maseczek, a imprezy sportowe odbywały się bez udziału publiczności, w Szwecji zderzył się z inną rzeczywistością. - Tutaj nadal, pomimo wzrostu zachorowań, nie ma obowiązku zakrywania nosa i ust. Kiedy byłem w sklepie po podstawowe zakupy, pojedyncze osoby posiadały maseczki, bo nie obowiązuje tutaj taki nakaz. Mało tego, nawet nie ma takich zaleceń ze strony władz. Większość społeczeństwa nie zakrywa nosa i ust. Natomiast bardzo restrykcyjnie Szwedzi przestrzegają dezynfekcji rąk - tłumaczy żużlowiec ostrowskiego klubu.
W Szwecji władze reagują regionalnie na wzrost zachorowań, ale przede wszystkim liczby pacjentów hospitalizowanych. Ten skandynawski kraj liczy nieco ponad 10 milionów mieszkańców. Na COVID-19 dotąd zachorowało tam ponad 171 tysięcy osób. Zmarło ponad 6100.
- Nie pracuję w dużym mieście, więc trudno mi się odnieść do tego, co dzieje się w większych aglomeracjach. W Szwecji jest zupełnie inne zagęszczenie ludności niż w Polsce. Na pewno jednak nie widać w tym kraju paniki. Strach wśród Szwedów zaczyna się jednak pojawiać, bo ta liczba zakażeń dosyć mocno zaczyna wzrastać. Z tego, co zdążyłem zaobserwować, życie tutaj toczy się nadal normalnie - przyznaje żużlowiec.
- Tak naprawdę od promu mam 60 kilometrów do miejsca, gdzie pracuję. Nie jest to duże skupisko ludzi. Swoje kontakty ograniczam do niezbędnego minimum. Mieszkam praktycznie w swoim miejscu pracy. Czuję się wobec tego bezpiecznie. Kiedy wracam do Polski, wsiadam w samochód i jadę na prom. Staram się minimalizować kontakty - tłumaczy Adrian Cyfer.
Jak przeciętni Szwedzi reagują na rozwój pandemii? - Rozmawiam z kolegami w pracy. Mam świadomość tego, że liczba zachorowań wzrosła dosyć mocno w ostatnim czasie. Z tego, co jednak słyszę, ma to niby wynikać z faktu, że dużo młodych ludzi przyjeżdża do Szwecji do pracy - dodaje nasz rozmówca.
- Przy wjeździe do kraju nie ma żadnych ograniczeń. Młodzi ludzie widzą, że w Szwecji nie ma większych obostrzeń w normalnym życiu i chętnie tutaj przyjeżdżają pracować. Żeby wjechać do Szwecji, nie trzeba przechodzić żadnych badań czy okazać negatywnego wyniku na COVID-19 - mówi o liberalnym podejściu do pandemii w Szwecji Cyfer.
Dla porównania w ponad 38-milionowej Polsce, gdzie wprowadzono coraz więcej ograniczeń i restrykcji, od października odnotowujemy drastyczny wzrost przypadków zachorowań. Rekord dobowy padł 7 listopada, kiedy to stwierdzono 27 875 pozytywnych wyników testów na COVID-19. Od początku pandemii w naszym kraju według oficjalnych statystyk zachorowało ponad 641 tysięcy osób. Zmarło ponad 9 tysięcy.
Zobacz także: Lambert o wielu ofertach i zmianach w życiu prywatnym
Zobacz także: Trener niczym piąte koło u wozu