Jan Gacek: Jesteś znany w środowisku żużlowym z zamiłowania do ekstremalnych i niekomercyjnych odmian muzyki…
Adam Shields: Od wielu lat uwielbiam mocną muzykę. W szczególności heavy metal i black metal. Pasja do takiej muzyki to istotna część mojego życia, pochłania mnie i ekscytuje nie mniej niż żużel. Oczywiście to speedway zajmuje mi zdecydowanie więcej czasu. Mój żużlowy kalendarz jest zwykle bardzo wypełniony. Nie mogę jeździć na wszystkie koncerty i festiwale, na które bym chciał. Większość imprez rockowych odbywa się w lecie, kiedy zwykle mam wiele startów. Mocna muzyka zawsze jest jednak ze mną. Nigdy nie rozstaję się z moim iPodem, na którym mam nagrane moje ukochane dźwięki. Muzyka świetnie sprawdza się w podróży.
Słyszałem, że preferujesz w szczególności skandynawską scenę metalową. Co cię w niej pociąga?
- Najprościej byłoby powiedzieć, że z tamtych terenów wywodzi się wielu wspaniałych artystów z tego nurtu. Warto jednak zauważyć, że właśnie skandynawskie zespoły metalowe zarówno w przeszłości jak i dziś inspirują muzyków z całego świata. Uwielbiam zwłaszcza norweski black metal. Przepadam za Dimmu Borgir, Emperor, Darkthrone czy Mayhem. Wśród tych zespołów są takie, których muzyka brzmi wyjątkowo surowo, inne potrafią nadawać swojej twórczości symfoniczny rozmach. Bardzo lubię szczególnie te, które nawiązują do muzyki klasycznej. Bardzo podoba mi się zespół Aeryon, który nie gra co prawda ekstremalnie ciężko, ale doskonale łączy elementy rockowe z symfonicznymi.
Zespoły o których wspominasz cieszą się wielkim poważaniem swoich fanów, ale ich nazwy nie są znane szerokiemu gronu odbiorców. Czym, twoim zdaniem, cechują się fani niszowego, ciężkiego grania?
- Metal wbrew pozorom nie jest łatwym w odbiorze gatunkiem muzycznym. Musisz być otwartym i myślącym człowiekiem, żeby dotarły do ciebie takie dźwięki i złożoność samych kompozycji. Ludzie, którzy słuchają metalu są zwykle bardzo oddani temu gatunkowi muzycznemu, poświęcają mu wiele uwagi, zastanawiają się nad słowami piosenek i starają się zrozumieć przekaz artysty. Potrafią też z właściwej perspektywy ocenić image, który często z założenia ma wywoływać kontrowersje. To zupełnie inna sytuacja niż w przypadku przebojów popowych, które z racji swojej natury rzadko pobudzają odbiorców do głębszej refleksji. Dla osób, które nie pasjonują się ciężkim graniem zaskakującą może być informacja, że wielu fanów metalu słucha także muzyki klasycznej. Mnie osobiście to nie dziwi. Co prawda, mamy do czynienia z zupełnie innymi instrumentami, ale struktury utworów, sposób budowania napięcia oraz siła przekazu sprawiają, że te stylistyki wbrew pozorom są sobie bliskie.
Rozmawiałem jakiś czas temu z Adamem Skórnickim, który twierdził, że życie żużlowców i gwiazd rocka ma wiele wspólnych cech. Podzielasz jego opinię?
- Rzeczywiście, rock i żużel mają kilka cech wspólnych, jak choćby szybkość i dzikość. Życie w trasie koncertowej muzyków i żużlowców jest bardzo podobne. Tak naprawdę ciężko pracujemy i mamy niewiele czasu dla siebie. Po sezonie możemy trochę odpocząć i poświęcić się innym zamiłowaniom. Wiele czasu spędzamy ze swoimi rodzinami. Staramy się też nadrabiać zaległości towarzyskie. Podobnie jest z rockmanami, kiedy kończy się sezon wielkich festiwali.
Czy twoim zdaniem muzyka rockowa jest dobrym uzupełnieniem widowisk żużlowych?
- Myślę, że rock nie do końca pasuje do speedway’a. Niewielu fanów tej dyscypliny i samych zawodników słucha takiej muzyki. Takie dźwięki nie są przecież popularne. Szczególnie w Australii niewielu ludzi preferuje ciężkie granie. Samych zespołów jest tam jak na lekarstwo. Z tego względu bardzo lubię przebywać w Londynie. Tam spotyka się mnóstwo wpływów kulturowych z całego świata i właściwie każdy może znaleźć coś co odpowiada jego gustom. Właśnie w Anglii miałem okazję być na wielu kapitalnych koncertach, na których występowały skandynawskie zespoły metalowe.
Czy któryś z tych koncertów szczególnie zapadł ci w pamięć?
- Pamiętam wiele koncertów, z których mimo upływu lat zachowałem bardzo żywe wspomnienia. Najbardziej niezwykły był występ The Gathering. Co prawda, ta kapela gra bardziej w stylu gotyckim niż black metalowym, ale mogę śmiało powiedzieć, że to mój ulubiony zespół. Widziałem ich koncerty trzy razy, ale jeden z nich był szczególnie poruszający. Trudno to opisać słowami. Przed kilkoma miesiącami byłem na koncercie Volbeat, który również wywarł na mnie spore wrażenie. Ten zespół zaprezentował bardzo różnorodną stylistycznie muzykę, jest w tym trochę klimatów starego rocka i bardziej nowoczesnego metalu. Polecam gorąco każdemu fanowi takiego grania.
Black metal budzi w naszym kraju sporo kontrowersji. Wiele zespołów z tego kręgu określanych jest jako satanistyczne. Jedna z kapel o których wspominałeś nie mogła z tego powodu zagrać w Polsce koncertu…
- Osobiście nie mam problemów z Szatanem (śmiech). Tak naprawdę nie wierzę w Boga i Szatana. Traktuję muzykę metalową jako sztukę i nie doszukuję się w niej ideologii. Cenię sobie to, że wielu artystów black metalowych tworzy kapitalne utwory, w których nie brakuje ciekawych i inteligentnych tekstów.
Wiele starszych osób o konserwatywnym podejściu do życia uważa ten rodzaj sztuki za niebezpieczny. Podobno pobudza on młodych ludzi do agresywnych zachowań…
- To ludzie potrafią być niebezpieczni, nie muzyka czy jakiekolwiek inne źródło inspiracji. Głupcy potrafią interpretować w niewłaściwy sposób różne rzeczy. Zrzucanie odpowiedzialności za czyjeś zachowanie na artystę to absurd. Zło i agresja to wytwór człowieka a nie muzyki.
Czy poza szeroko pojętym rockiem słuchasz też innych gatunków muzycznych?
- Nie zamykam się na żaden rodzaj muzyki, ale współczesny pop czy techno, które znajdują szerokie grono odbiorców zdecydowanie mi nie odpowiadają.