Żużel. Transfery. Prezes Wilków Krosno: Iversen był bardzo blisko, ale nie chciałem uczestniczyć w licytacji [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Grzegorz Leśniak
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Grzegorz Leśniak

- Z Nielsem Kristianem Iversenem wypracowaliśmy finalne warunki kontraktu, ale wtedy do gry weszła Unia Tarnów. Nie chciałem już uczestniczyć w licytacji, bo to było niebezpieczne - mówi Grzegorz Leśniak, prezes Wilków Krosno.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Po pierwszym sezonie Wilków Krosno wymienił pan całą drużynę poza Andriejem Karpowem. Teraz odeszli wszyscy poza Patrykiem Wojdyło. Lubi pan rewolucje?[/b]

Grzegorz Leśniak, prezes Cellfast Wilków Krosno: Rewolucjonistą bym się nie nazwał. Jestem raczej racjonalistą. Gruntowne zmiany sezon po sezonie wynikały wyłącznie z potrzeby. Sezon 2019 był dla nas rokiem organizacyjnym. Klub miał do wykonania na tym polu sporo działań. Później chcieliśmy walczyć o awans, a do tego były konieczne zmiany w składzie. Teraz również podpisuję się pod każdą decyzją personalną na sezon 2021. Drugoligowym zestawieniem nie da się rywalizować w eWinner 1. Lidze, choć oczywiście jestem wdzięczny wszystkim zawodnikom, którzy bronili naszych barw w tym roku. To świetni żużlowcy, ale różnica poziomów jest duża i nie mogłem sobie pozwolić na eksperymenty, bo dla mnie najważniejsze jest dobro klubu. Wszystkie ruchy kadrowe poprzedziła dogłębna analiza. Postawiliśmy na sprawdzone firmy, które co najmniej w pierwszej lidze jeżdżą od dłuższego czasu.

Chce pan powiedzieć, że Wadim Tarasienko to zawodnik drugoligowy?

Oczywiście, że nie. Byliśmy żywo zainteresowani, żeby z nami pozostał, ale zwyczajnie rozminęliśmy się w negocjacjach. Ten temat ma trochę szerszy kontekst. Wadimowi także zależało, żeby być bliżej domu. Gdyby Abramczyk Polonia nie utrzymała się w eWinner 1. Lidze, na co się długo zanosiło, to bardzo możliwe, że Wadim byłby nadal Wilkiem. Okazało się jednak, że ma klub pierwszoligowy kilka kilometrów od miejsca zamieszkania. Polonia z miejsca stała się faworytem w negocjacjach. Poza tym otrzymał tam lepszą propozycję od naszej pod względem finansowym. Mamy jednak klasowych nowych obcokrajowców i żadnych ruchów nie żałujemy. Jesteśmy typowani na czarnego konia rozgrywek i podoba mi się do określenie.

O krok od Wilków Krosno miał być Niels Kristian Iversen. Niektórzy twierdzą, że tak naprawdę wszystko było ustalone. Czy Duńczyk pana wystawił i trafił w ten sposób na czarną listę?

Niels był jednym z wielu zawodników, z którymi rozmawialiśmy. Przez okres transferowy przewinęło się kilkunastu żużlowców zagranicznych, ale to prawda, że w pewnym momencie to właśnie Duńczyk był bardzo blisko angażu w naszym klubie.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

Bardzo blisko? Co to oznacza?

To oznacza, że wypracowaliśmy finalne warunki kontraktu. Wtedy do gry weszła Unia Tarnów, która przecież miała takie prawo i zaproponowała większe pieniądze. Nie chciałem już uczestniczyć w licytacji, bo to byłoby niebezpieczne dla naszego przyszłorocznego budżetu. Przekroczylibyśmy limit, który został bardzo precyzyjnie określony przed początkiem rozmów transferowych.

Czy jest pan zatem rozczarowany postawą Nielsa Kristiana Iversena?

Byliśmy po wielu rozmowach i wszystko wskazywało, że u nas pojedzie. A czy jestem rozczarowany? Tak bym tego nie nazwał. Dopóki nie ma podpisu to nie ma kontraktu. Ja się na nikogo nie obrażam. Wnioski na przyszłość zostaną z tej sytuacji na pewno wyciągnięte i będzie to tylko z korzyścią w dalszym rozwoju naszego klubu. Ja w życiu kieruję się bardziej zasadą nie palenia mostów. Nigdy nie mówi się nigdy. Przyszłość jest niezbadana.

Powiedział pan, że nie jest rewolucjonistą, ale za to na pewno nie zalicza się pan do grona działaczy, którzy uważają, że przy budowie drużyny powinien uczestniczyć trener.

To nic nadzwyczajnego. W większości klubów kadry budują prezesi i zarządy. Tak jest zresztą nie tylko w żużlu, ale także w innych dyscyplinach, choćby koszykówce, piłce ręcznej czy siatkówce, czyli dziedzinach, w których kadry nie są szerokie jak w piłce nożnej. To działacze odpowiadają za finanse, a w żużlu są one bardzo istotne, bo nie płacimy miesięcznych wynagrodzeń, tylko kontrakty na przygotowanie i stawki za punkty. Budowałem zespół na sezon 2019. Tak samo było w 2020 roku i teraz. Nie uważam tego za problem. To współczesny standard.

Janusz Ślączka wygrał z Wilkami wszystkie mecze w sezonie 2020 i wywalczył awans. Przedłużenie współpracy wydawało się naturalne, ale do tego jednak nie doszło. Czy coś was poróżniło?

W tej sprawie nie ma nic niezwykłego. Umowa z Januszem Ślączką obowiązywała do końca października. Jasno zakomunikowałem trenerowi, że podpisanie dokumentów z nowym szkoleniowcem będzie możliwe po nowym roku lub wręcz przed samym startem ligi. Janusz podkreślał, że ma inne propozycje i zależało mu na uzyskaniu od nas szybkiej odpowiedzi, a ja nie byłem w stanie jej udzielić. Biorąc ten fakt pod uwagę i nie chcąc na nas czekać trener wybrał ekstraligową opcję. Pogratulowałem mu angażu w MrGarden GKM-ie Grudziądz. Ja nie byłem w stanie złożyć mu wiążącej propozycji, bo dopiero budujemy przyszłoroczny budżet. A przed nikim nie świeciłem i nie zamierzam świecić oczami. Najważniejszy na przełomie sezonów był dla mnie angaż zawodników i zapewnienie finansowanie właśnie na ten cel.

Formacja seniorska Cellfast Wilków Krosno wygląda całkiem nieźle, ale tego samego nie można powiedzieć o młodzieżowcach. Pod tym względem zdecydowanie odstajecie od konkurencji.

Nie można mówić, że odstajemy, bo tej formacji tak naprawdę na razie nie mamy. Poczekajmy z ocenami, bo temat jest w toku. Nie musimy tego załatwić ani dziś, ani jutro, bo do startu rozgrywek jest jeszcze wiele miesięcy. Na pewno juniorzy w Krośnie się pojawią. W naszym przypadku w grę wchodzą wypożyczenia. Na taki kierunek się zresztą od razu nastawialiśmy. Opcji jest jeszcze sporo, więc poczekajmy z ocenami. Uważam, że ogłosimy juniorów niedługo. Poza tym w eWinner 1. Lidze nie ma zbyt wielu ekip, których młodzieżowcy będą zdecydowanie dyktować warunki i nadawać ton rywalizacji. Będzie w tej materii bardzo zbliżony poziom pomiędzy zespołami.

W sezonie 2021 nie będzie spotkań barażowych. Czy jest pan zawiedziony?

Wręcz przeciwnie. Uważam, że to bardzo dobra decyzja, która pozwala w trudnym covidowym czasie lepiej opracować finanse i być bardziej wiarygodnym wobec zawodników i innych partnerów. Dodatkowe mecze pod koniec sezonu mogłyby przewrócić budżet. W podobnym tonie wypowiada się na ten temat Marta Półtorak, która jest jednym z głównych partnerów naszego klubu. W stu procentach się z nią zgadzam. Do baraży lepiej wrócić po zażegnaniu pandemii.
Zobacz także:
Adam Skórnicki mówi o odejściu Tungate'a
Milik nie musi być wielkim przegranym

Źródło artykułu: